Mocnie ima,
Co raz trzyma.
Nasz los igra;
Ten co wygra,
Rzeczy mierzy,
A nie wierzy.
Trwałość, żywość,
A cierpliwość,
To bogaci :
A ten traci,
Kto się spuszcza
I opuszcza
Dobrą chwilę.
Słodko, mile,
Ten używa,
Który bywa
Zaw sze czujny :
Bo zysk bujny,
Tam gdzie praca,
Ubogaca.
Szacowny starcze! iskierko ostatnia
Dawnej Polaków ochoty!
Płaczesz, ojczyzna niegdyś zbyt dostatnia
W skarby, oręże i cnoty,
Dziś w innym stanie : podłych duchów matnia,
Upłynął ojców wiek złoty.
W odrodnym płodzie pełzną i nadzieje,
Gwałt, co ją zniszczył, jeszcze się z niej śmieje.
Nietrwałość ludzkiej roboty znamieniem,
Moment ją stawia i psuje.
Idą w łup czasu, za dzielnem wzruszeniem,
I gmach, i ten, co buduje.
I dąb stuletnim niemocen korzeniem,
Przyjdzie grom, z ozdób wyzuje.
Pył śmiertelności, na piętno poddaństwa,
Przysypał wiecznie mocarze i państwa.
Grozi wiek przyszły gmachom wyniesionym,
Łupy wspaniale przyswoi :
Przestanie jednak być niezwyciężonym,
Gdy się na cnotę uzbroi.
Na fundamencie wsparta niewzruszonym,
Mocy się jego nie boi.
Choć gwałt nieprawy gnębi i ciemięży,
Przetrwa gwałt, nędzę, i los przezwycięży.
Żeglarz, chociaż się na schyłku zobaczy,
Sili się skały ominąć.
Zle czynił Kato, ginący w rozpaczy,
Nie śmiercią! życiem miał słynąć.
Wspaniały umysł działać ma inaczej,
Bronić ojczyznę i zginąć.
Niech podły służy, niech zyska na panach,
Milsza śmierć wolna, niż życie w kajdanach.
Kiedy się pióro znajdzie, (nie zawsze znachodzi,
Bo mizerne poety i tego nie mają),
Pisze się i co miło, i co pisać godzi.
Tak uczeni, tak dobrzy, piszą i igrają.
Toż się stało i ze mną, mniej złym, mniej uczonym,
Piszę jednak, bom znalazł, co drudzy szukają :
A że trzeba dać sytnie, obficie tuczonym,
Niech to oni odemnie za naukę mają.
W cnocie trzeba być trwałym, w dowcipie cierpliwym,
Ta zraża, tamten rodzi nienawiści wielkie :
Więc gdy z cnotą, z rozumem masz być nieszczęśliwym,
Uzbrajaj się zawczasu na przygody wszelkie.
Złych jest mnóztwo, a głupich liczba bez rachuby,
A ci nieprzyjaciele dla twego rzemiosła :
Więc trzeba bitwę zacząć z odwagą bez chluby,
Żeby łatwa wygrana w dumę nie podniosła.
Nie zacząć bitwy? Zaczną. Nim więc zaczną, czekać,
Przyjdzie sława, dać odpor, ale nie ciemiężyć.
Przyjdzie dzielna, być mężnym, wzmódz się, nie narzekać;
I z dzielnością odeprzeć, z ludzkością zwyciężyć.
Tak mi mówił Matyasz, wielce zaczepiony,
Co sowite zaczepki zbył skromnem milczeniem.
Względny na zaczepniki choć niezwyciężony;
Dwojako je ukarał swojem zwyciężeniem.
Myślał on, iż oświecać, pobudzać i uczyć,
Jest człeka powinnością, a w tej powinności
Gardził tem, co potrafią nadstawiać i buczyć,
I był większym nad zjadłość dumy i zazdrości.
Szedł on bitym gościńcem, co starzy ubili;
Starzy dziś znieważeni przez płód ich niegodny :
Tak on myślał tak mówił, jak dobrzy uczyli
Jak trzeba myśleć, i był od nich nieodrodny.
Siedział w ścisłej zaciszy; to miejsce przymiotów,
Przymiotów pogardzonych. W swej cnocie się schował :
Świadek przysad, obłudy i głupich obrotów,
Nie natrząsał się, widział, czuł, sądził, żałował.
Myśli słodka! gdy spokojna,
Bodaj zawsze byłaś u mnie!
Czy to pokój, czyi i wojna,
Czy pełno, czy pustki w gumnie,
Słodzisz pracę i daremną,
Gdy ja z tobą, a ty ze mną.
Bywaj myśli pożądana!
Co po życiu, kiedy w troskach :
Biedzisz z zmroku aż do rana,
Smutna w miastach, rzeźwisz w wioskach:
Tu przestajesz być nikczemną,
Gdy ja z tobą, a ty ze mną.
Myśli słodka i spokojna!
Uszczęśliwiaj pokryjomu,
Myśli prawa i dostojna!
Jakeś weszła, trwaj w mym domu;
Wszystko ma postać przyjemną,
Gdy ja z tobą, a ty z mną.