wesołość, i do przyjemnego śmiechu wzbudziło. Autor chcąc uspokoić rozjątrzone umysły poematem, którego niewinne żarty rozśmieszyć tylko były powinny, napisał Antimonachomachią. W tem długiem poemacie, nieustępującem co do tonu i sposobu pierwszemu (mniej tylko akcyi mającem), opisał konfederacyą osób rozjątrzonych. W niem już głaszcząc urażonych, już wystawując nieprzyzwoitość ich zapędów, przydusił szemrania, i swoje pierwsze dzieło usprawiedliwił.
Okazawszy w Myszeidzie i Monachomachji talent do poematów komicznych chciał go autor pokazać w materyi poważnej, zbogacić język Polski Epopeą, której on nie miał, i napisał Wojnę Chocimską. Nie przeczę, iż dzieło to wspaniałego epopei nazwiska nosić nie może. Zgadzam się na liczne w niem uchybienia : wyznaję, że materya sama nie jest do tego gatunku poematu, że to jest raczej historya wierszem napisana, i niektóremi fikcyami ozdobiona. Ale możnaż odmówić sprawiedliwej chwały autorowi, że się na epopeę odważył? Od trzech tysięcy lat geniusz człowieka wysilał całą swoję dzielność na utworzenie tego bozkiego dzieła. Trzy tylko dowcipy ten nieśmiertelny wieniec zyskały. Homer, Wirgiliusz i Tasso stoją na wysokości góry, na której wierzchołek tylu pisarzów próżno kusiło się o wstęp, a którzy za same tylko usiłowania znakomitą chwałę odnieśli. W takim względzie uważana być powinna wojna Chocimską. Ci, którzy z pogardą o tem dziele mówią, nie znają, że i upadek w wielkim zamiarze nie jest bez chwały. Jeżeli wojna Chocimską nie iest dobrą epopeą, jest zawsze dziełem szacownem. Nie samę Eneidę, ale i Farsalią czytamy. Znajdują się w niej miejsca przedziwne, obrazy wielkie, uczucia wysokie. Taki jest opis wojny, sejmu, śmierć Zawiszy, apostrofe do wolności, mowa Chodkiewicza. Wyraz zaś o pysze Osmana, nadętego widokiem wojsk nieprzeliczonych :
« A dumny mocą swego majestatu,
« Wzniósł się nad człeka i pogroził światu.
godzien jest być umieszczony w liczbie tych, które Longin za przykład najwyższego wygórowania wystawia.
Prócz tych licznych dzieł oryginalnych, winniśmy Krasickiemu przełożenie znaczniejszej części Pieśni Ossyana, Szkockiego Barda. Na samo wspomnienie tłumaczenia, przywłaszczający sobie, choć zapewne nie bardzo słusznie, prawo do oryginalności, okrzykną mnie, że i o tym rodzaju pracy Krasickiego wspominam. Ale wiedziećby powinni, że i najwyższe dowcipy takowej zabawy za niegodną siebie nie miały. Tej tylko chwały tłumacz względem oryginalnego pisarza nie ma, że tłumaczony nie będzie; bo sztukę pisania w równym stopniu posiadać powinien. Jeszcze piszący rzecz swoję, tę ma korzyść nad tłumaczem, że byle z prawideł rozsądku i gustu nie wystąpił, nikomu się ze swoich myśli i wyrazów nie sprawia : gdy przeciwnie tłumacz ustawnie jest ważony z oryginalnym autorem : każdy jego obrót, każdy wyraz porównywa czytający, i wyrok surowy za każdym wierszem wydaje. Ale co najlepiej oznacza prawdziwą cenę tej pracy, tak trudno jest zrobić dobre tłumaczenie, jak dobry oryginał utworzyć, i ci tylko dobrze przekładać umieli, którzy z siebie napisać byli zdolni. Dla tego Pope nie mniejszą ma sławę z tłumaczenia Homera, jak z wiersza o Człowieku : Delille równie się szczyci poematem Ogrodów, jak przekładem Georgików Wirgiliusza; a naszemu Szymanowskiemu, Świątynia Wenery nieśmiertelną pamiątkę w literaturze Polskiej zapewnia. Nie tu jest rzecz mówić o Pieśniach Ossyana : dzieło to zupełnie jest innego toku od greckiej i łacińskiej Poezyi; ani roztrząsać twierdzenie jednej uczonej i myślącej kobiety[1], że jak Homer jest ojcem literatury południowej, tak Ossyana pełne są żywych opisów, tkliwych uczuciów, silnych wyrazów : osobliwie rozlany w nich ton słodkiej melancholji, który rozrzewnia czytającego, i miłem zasmuceniem serce napełnia. Takiego poetę dał poznać Krasicki w ojczystym języku : i chociaż dzieło to robił z pośpiechem, chociaż był szczęśliwszy w oryginalnem napisaniu, niż w tłumaczeniu, w wielu miejscach, jego przedziwny talent w całej świetności widzieć się daje.
Pióro Krasickiego obfite w wierszu, nie mniej było obfite w prozie. W roku 1775, wydał Przypadki Mikołaja Doświadczyńskiego. W tem dziele autor wytyka pospolite wady dawnej edukacyi : naprzód srogość w obchodzeniu się z młodym. Niemasz nic przesadzonego co mówi w tej materyi. Przed lat czterdziestą surowe postępowanie z młodzieżą za istotną część edukacyi kładziono. Drugą wadę wystawia autor w braniu nieznanych cudzoziemców do prowadzenia młodzieży. JPan Damon kamerdyner w swoim kraju, u nas udający się i uważany za Hrabiego, nie mający żadnej nauki, przepisuje prawidła edukacyi, daje ton całej okolicy, kończy swoję rolę haniebnem oszukaństwem. Ileż takich Damonów znajdowało się w kraju! Kabały trybunalskie, przekupstwa, wymowa mecenasów, przedziwnie wydana : jestto miejsce najlepsze w Doświadczyńskim. Dalsze jego przypadki są nadto romansowe, osobliwie rozbicie się na morzu i zapłynienie na wyspę Nipuanów. Prawda, że tam wziął nauki bardzo pożyteczne od Xaoo, ale czyż trzeba było ich tak daleko szukać? Cały ten kawałek nienaturalnie wprowadzony, i podobno też z obcego dzieła przeniesiony. Znalezienie pieniędzy, zdarzenia Doświadczyńskiego w Ameryce, poznanie się z Kwakrem, dary od niego, osadzenie wędrownika w domu szalonych, wszystko to wychodzi z granic powieści. Nic łatwiejszego, jak przez wymyślenie rozmaitych przypadków, przeciągnąć powieść; ale zamknąć ją w małej liczbie osób, ograniczyć scenę rzeczy, a zrobić ją interessującą; to jest prawdziwie dzieło dowcipu. Mógł Doświadczyński i te same nauki odebrać od którego Polaka i nadwerężony majątek, sukcessyą jaką, lub ożenieniem się z Julianną naprawić. Reszta powieści Doświadczyńskiego jest w tymże samym sposobie, co jej początek. Roboty sejmikowe, wymowa JPana Podkomorzego, kabały sejmowe, wybornie opisane. W Panu Podstolim zamierzył sobie autor wystawić dobrego gospodarza, cnotliwego i rozsądnego człowieka, a razem wytknąć wady i przywary naszemu narodowi właściwe. We wszystkiem, co mówi i czyni Pan Podstoli, widać znajomość gospodarstwa, zdania zdrowe, sentymenta obywatelskie. Osobliwie ton, tak zręcznie jest uchwycony, tak doskonale do obyczajów narodowych przystosowany, że trudno jest lepiej Polaka wystawić. Druga część Pana Podstolego, później od autora wydana, nie bardzo ściśle związana z pierwszą, ale co do tonu i stylu te same ma zalety. Zrobił autor część trzecią, którą czytałem w rękopismie. Widać w niej to samo pióro, lubo materya tej części mniej jest ważna. Miał jeszcze Krasicki wygotować część czwartą. W niej zamyślał wyprowadzić na scenę wuja Pani Podstoliny, człowieka cnotliwego, z wielkim charakterem, ale mizantropa bo go długie życie i różne przypadki nauczyły, jak mało można polegać na ludziach. Śmierć autora dokonaniu tej myśli przeszkodziła.
W powieści pod tytułem Historya, dowcipna zamyka się krytyka na tego gatunku pisma. Wystawia w niej człowieka, który nie mogąc umrzeć, znalazł sposób odmładzania się za pomocą pewnego balsamu. Ten człowiek, jako przytomny świadek, opisuje dzieje, wytyka błędy historyków, czyni uwagi nad charakterami ludzi. Myśl bardzo szczęśliwa, ale razem niezmiernej wiadomości historyi i głębokiej krytyki wymagająca, jak to oboje Barthelemy w podróży młodego Anacharsysa po-
- ↑ Madame de Staël.