Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/153

Ta strona została przepisana.

A na zbyt trwożny termin dla człowieka,
Spokojnie czeka.

Co szczęście daje, lub bierze przypadkiem.
Nie tak działaczem, jak tego jest świadkiem.
Równie na szczęście i smutne odmiany
Przygotowany.

Zna, iż się rzeczy tak snują, jak snuły,
W sobie zawarty, lecz dla innych czuły,
Nie zarzeka się tego, co, od wieka
Zdobi człowieka.

Dobro umysłu wśród siebie gdy mnoży,
Cudza go zdrożność dolega, nie sroży :
Czem jest, gdy pomni, zle sądzić nieskrzętny,
Miary pamiętny.

Ta żądz porywczych kiedy trzyma wodze,
I bujać w szczęściu i upadać w trwodze
Broni : a tłumiąc zbytnią czucia tkliwość,
Daje szczęśliwość.


XXXIV. O! quid solutis beatius cubis?

Cóż nad spoczynek być może milszego?
Kiedy strudzeni szczyt domku naszego
Obaczym przecie, a kończąc podróże,
Na własne nasze rzucamy się łoże.
O domku wdzięczny! widok mnie twój krzepi,
Dobrze gdzieindziej, u ciebie najlepiéj.


XXXV. Cierpliwość.

Nagadaliście się do wieczora,
Mój panie Pietrze, aż do sytości :
Całą godzinę trwała perora,
Trwała i drugą, o cierpliwości.
Jeżeli wiedzieć, czem ona, chcecie,
Ja wam to powiem, ale do ucha :
Oto, gdy jeden razporaz plecie,
A kiedy drugi razporaz słucha.


XXXVI. Do Doktora.

Panie Doktorze, gdy się rozgadacie.
Rzadko rzecz bywa ku naszej pociesze :
Zawsze w zanadrzu coś złego chowacie,
Ażeby straszyć lekkowierne rzesze.
Dobrze czynicie z tą wymową waszą.
Szczodrzy są tacy, którzy się przestraszą.

Rolnik rżnie pługiem, ogrodnik nożycą,
Furman pracuje i wołem i osłem :
Czem się wzmagają, tem się ludzie szczycą,
Trzeba żyć człeku powziętem rzemiosłem.
Każdy to czyni, co zyskowi sprzyja,
Xiądz ludzi grzebie, a Doktor zabija.


XXXVII. Nadzieja.

Co czynić, gdy się los dla nas wspaczy,
I smutną straszy koleją?
Czyliż się srogiej poddać rozpaczy?
Czyli się wzmagać nadzieją?
Płynący, w burzy kiedy maszt pryśnie,
Widzi, iż łódka ma zginąć,
Niechże łagodny promyk zabłyśnie,
Sili się brzega dopłynąć.
Straszy zdaleka uprawne role,
Wzmagająca się ulewa,
Idzie starowny oracz na pole,
I co uprawił zasiewa :
Nie wie, czy zbierze, na co pracuje,
Nie wie, czy zyska pogodę,
Jednakże słodycz w nadziei czuje,
I wróży sobie nagrodę.


XXXVIII. Gaskon. (z Francuzkiego.)

Pytał się raz kardynał jednego Gaskona :
Czyli Tyber tak wielki, jak u nich Garona.
Jakto? odpowie Gaskon żwawo i zuchwale,
Gdyby pod moim zamkiem, przy moim kanale,
Śmiał płynąć Tyber, który mają tu za wielki,
Kazałbym go do razu przelać na butelki.


XXXIX. Do Jana.

Życie nasze jest igraszką,
I kłopotne i trwa mało.
Zatrudniamy się nad fraszką,
Ułudzonym okazałą.
Dzieci płoche bieżym sporo,
I ustajem w zbytnim pędzie :
Każda chwila dobrą porą,
A my w ustawicznym błędzie.
Jedni biegną za rozkoszą,
I daremnie się mordują,
Ci chciwością zdobycz płoszą,
Ci lenistwem nie zyskują;
Niedołężni, posiąść chciwi,
Zbytnim pędem zmordowani,
I porywczy i leniwi,
Zostajemy oszukani.
Bodaj spocząć, po wsi biegać,
Gdy spoczynek w naszej woli :
Po co zdrady się wystrzegać,
Bać się kajdan bez niewoli?
Przejdą troski i uciski,
Samo się szczęście udzieli,
Same do nas przyjdą zyski,
Bylebyśmy tylko chcieli.
Tak się obchodź w swojem życiu,
A zbytnią chęcią nie pałaj.
Przestań na mizernem byciu,
Jak umyślisz, tak i działaj.
Byleś tylko myślał prawie,
Nic nie przyjdzie niespodzianie :
Kto zbyt skrzętny, na przeprawie
Chybia portu, miły Janie.


XL. Do mojego worka.

O ty! coś niegdyś złotym wzdęty plonem,
Wspaniałym brzękiem pieścił moje uszy.
Coraz słabiejesz, grozisz blizkim zgonem,
I wkrótce będziesz, jak ciało bez duszy.