Młodzież ku cnocie sposobił,
Starzec, co kraj przyozdobił.
W żałobę przybrani słudzy ukazywali nam ogrody i pałac, czułość ich i rozrzewnienie pochwałą były widoczną pana, którego świeżo utracili. Przejeżdżając przez Kurów, postrzegliśmy przy drodze samej kształtny budynek, a że kościoł był blizko, domyśliłem się, iż to mieszkanie proboszcza :
Więc widząc na przysionku piękną kolumnatę,
Pomysliłem, dobrą tu ma Proboszcz intratę,
I zgadłem : Proboszcz kontent, a przestając na tym
Co posiada, rzetelnie zdał mi się bogatym.
Coraz zbliżając się ku Lublinowi, postrzegliśmy na boku ostatki Dąbrowickiego zamku, opuszczonego teraz, sławnego jednak w historyi naszej stąd, iż był gniazdem i siedliskiem familji Firlejów. Winni oni byli wzrost swój zasługom, ale i protekcya królowej Bony, nie pomału do uszczęśliwienia ich pomogła.
Ta, co od nas uciekła, z niezmiernym połowem,
Chytra, chciwa, lubieżna, Włoszka jednem słowem,
Co się przy pańskich dworach dość zwyczajnie dzieje,
Tem, co zdarła od drugich, stroiła Firleje.
Nie daleko tego miejsca Babin[1]
Gdzia Pszonka dobrej myśli chcąc być sprawcą,
Nowego państwa został prawodawcą;
A za tak sławnym idąc przewodnikiem,
Kto głupstwo zrobił, został urzędnikiem.
Gdyby tych indziej używano względów,
Byłby niezmierny nacisk do urzędów.
Zbliżając się ku Lublinowi :
Ja, który z łaski bożej pieniaczem nie jestem,
Bojąc się potkać z pozwem, albo z manifestem :
Stanąłem na Wieniawie, sławnej piwnicami :
A gdym się o nowiny badał u Węgrzyna,
Rzekł : zle się w Polszcze dzieje, już nie chcą pić wina.
Popsuł wszystko obyczaj jakiś nowomodny,
Przedtem winne bywały, dziś trybunał wodny.
Dopomogliśmy przy flaszce wzdychać Węgrzynowi, a uprowidowani na drogę, wjechaliśmy w stołeczne miasto województwa lubelskiego :
Gdzie, jakoby na przemiany,
Pomięszane wszystkie stany,
Wadzą się i gryzą wspołem;
Z strachem ratusz ominąłem.
Tam pod tronem pieniactw jędza,
Ziemianina, kupca, xiędza,
Gdy się jadem wzdęta zżyma,
U nóg swoich w pętach trzyma.
Wśród wrzasków, jęczeń, lamentów,
Wpośród stosów dokumentów,
Chciwość na zysk zdradnie czuwa,
Zjadłość nędzarzów podszczuwa.
Godne bożyszcza kapłany,
Podstęp czynią naprzemiany,
Możne pieniactwa okupem,
Panoszą się nędznych łupem.
Takie zwykły bywać siedliska pieniactw, a że niemasz, jak mówią, reguł bez excepcyi, przykładność sędziów, których zastałem, pewną rękojmią, iż się do nich ten opis nie stosuje.
Późno w noc wyjechaliśmy z Lublina, stanęliśmy na nocleg we wsi, a że i potoczne okoliczności wypisać nie zawadzi, zastaliśmy w karczmie wesele chłopskie.
Miły to widok, kto ma czułe serce,
Gdy rodzaj ludzi, miany w poniewierce,
Rodzaj szacowny prostej kmiotków rzeszy,
Po dziennej pracy wieczorem się cieszy.
Tam radość szczera, uprzejma, prawdziwa,
To, co jest w sercu, na widok odkrywa;
Nie masz obłudy, zazdrości i plotek,
Śpiewa piosneczkę pośród tańca kmiotek.
Niefrasobliwe o przyszłe dorobki,
Skaczą wesoło ochocze parobki;
Fałszywym tonem skrzypiciel rzępoli,
A młodzież wiejska wśród płochej swawoli,
Skoczne hołupce wybijając pięty,
Tańcuje żywo z raźnemi dziewczęty.
Miły to wprawdzie widok, przejeżdżającym jednak i snem zmorzonym nie najpożądańszy, zwłaszcza, iż się ochota przez całą noc przewlekła.
- ↑ O tym Babinie Sarnicki w dziejach swoich, pod rokiem 1560, takową czyni wzmiankę : « W tymże samym czasie (to
jest w roku 1560), rzecz ucieszna i bardzo przyjemna od
« niektórych obywatelów w województwie lubelskiem, wy-
« myślona była. Ustanowili oni niejakie społeczeństwo, lub
« zgromadzenie, które Rzecząpospolitą Babińską nazwali, dla
« tego, iż jej wynalazcą był Pszonka, dziedzic wsi Babina; i
« tak to miejsce przejeżdżającym przez wspomnienie na to, co
« się w niem działo niegdyś, bywa przyczyną rozweselenia.
« Ludzie żartobliwego humoru, umyślili towarzystwo swoje
« nazwiskiem Rzeczypospolitej upoważnić, a dla większej
« okazałości, na wzor innych państw, mieli senatorów, mi-
« nistrów i urzędników. Sposób wybierania na takowe sto-
« pnie był takowy : ktokolwiek nad innych, czyli w publicz-
« nem czyli prywatnem posiedzeniu chciał się wynosić, kładli
« go na czele. Rozszerzał się kto zbytnie w mowie nad rzecza-
« mi jego stanowi mniej przyzwoitemi, pewen był miejsca
« w senacie babińskim; kto się z prawdą ominął, albo przy-
« najmniej co mniej podobnego do wiary powiedział, tego
« posłem, albo urzędnikiem stanowili; kto się niewcześnie z
« waleczności chełpił, tego rotmistrzem, lub pułkownikiem
« wojsk Rzeczypospolitej babińskiej kreowali. Dla czego do
« naprawy obyczajów, mówienia roztropnego, nauczania
« obyczajnej wstrzemięźliwości, żart ten był bardzo poży-
« teczny. » Dodaje dalej Sarnicki, iż to zgromadzenie z śmiercią Pszonki, który był starostą, i Kaszowskiego kanclerza, ustało.
O Kaszowskim, wspomina tenże pisarz, iż żył jeszcze za jego czasów, i był sędzią ziemskim lubelskim. Zacny nasz Zygmunt August lubił często słuchać powieści o tej rzeczypospolitej. Otoczony raz osobami które do niej należały, zapytał Pszonki czyli ta rzeczpospolita ma także i króla? « Nie,
« najjaśniejszy panie, odpowiedział Pszonka, za twego życia
« nie obierzemy króla; panuj i w Polszcze i w Babinie. » Światły monarcha nie tylko się nieobraził tą odpowiedzią, ale owszem pochwalił ją, i tym sposobem zawstydził tych którzy za winy swoje pootrzymywali patenta na urzędników babińskich.
Rzeczpospolita ta po śmierci swego założyciela utraciła świetność, trwała jednak do końca prawie XVII wieku; a biblioteka Puławska posiada dzienniki jej posiedzeń od roku 1601 do 1677.