gdziem moje pierwsze lata strawił. Wspaniały teraz Krakowiec nie był takim, gdym ja w nim przebywał.
Nie kształciły go rzemiosła,
Przecież mi się piękny zdawał:
Żywiej wówczas trawka rosła,
Jam czuł, zyskał i doznawał,
W pożądanej wieku wiośnie
Z nami wszystko wdzięcznie rośnie.
Po kilkudniowem zabawieniu się w Krakowcu, przypadł trakt dalszy podróży na Jaworów, miejsce niegdyś upodobane króla Jana. Już i śladów nie było, i jego mieszkania, i jego ogrodu, i jego zwierzyńca, którem ja niegdyś widział.
Pożarł wszystko czas łakomy,
Mrą i ludzie, mrą i domy.
Przebywszy Szkło[1] siarczystemi źródłami sławne, przyjechaliśmy do Janowa. Tam w przysionku kościoła czytałem nagrobek Konstancyi Poniatowskiej, kasztelanowej krakowskiej.
Uczciłem godną, tę matronę wielką,
Być matką królów, i nauczycielką.
Lwów się zatem ukazał:
I wspanialszy i ludniejszy,
Jednak przedtem, choć był mniejszy,
Choć mniej ludny, mniej kształtniejszy,
Gdy był swoim, był wdzięczniejszy.
Nie bawiłem się w nim długo, trakt dalszy szedł ku Żółkwi i na Kulików :
I tu ślad dziedzicznej ziemie
Bohatyra, co bił Turki :
Niewolników dotąd plemie;
Tka kobierce, koce, burki;
Nie żem potrzebował, ale oddając hołd zwycięzkiemu tych rzemiosł ustanowcy :
Żarliwem ujęty sercem,
Z burką, z kocem i z kobiercem,
Przyjechałem do Żółkwi. Że było już późno w noc, trzeba było odłożyć nasycenie ciekawości do jutra.
A że w złej izbie czekać trzeba było rana,
Myślałem, nie tak było tu za króla Jana.
A natychmiast druga myśl przyszła :
Nie szukali wygody i miękkiego pierza,
Zwyciężne domowniki monarchy rycerza.
Zabrałem się do spoczynku w czułych myślach, które sławne miejsca nadawać zwykły. Nazajutrz szedłem oglądać zamek, i znalazłem :
Nie gmach z szczytu, z posągów, z kolumn okazały,
Dóm miernością szacowny, mieszkańcem wspaniały.
Zdawał mi się być najwyborniejszej architektury, albowiem mnie się zdaje,
Iż mówiono i za Leszka,
To dóm zdobi, kto w nim mieszka.
Ale ichmościom architektom, którzyby się może tym prostym sarmackim wyrazem urazili, mam honor powiedzieć, iż to ich kunsztowi bynajmniej nie uwłoczy; i owszem wolno, i pięknie na stotysięcznej wiosce stawiać pałac dwakroć stotysięczny. Szedłem do kollegiaty wspaniałej, dawniej albowiem
Chociaż dóm bywał w dość wspaniałym progu, Wspanialsze cnota poświęcała Bogu.
Zbliżywszy się do nagrobku Żółkiewskiego postrzegłem, iż dawny napis był zmazany, a natychmiast dowiedziałem się od pokazującego, iż[2] pradziadowi swojemu te słowa, które się dotąd dają widzieć, dołożył król Jan :
Odmieniać nagrobki, mazać napisy, nie rzecz : ale godziło się dawny napis odmienić temu, który
Święte pradziada swego uwielbiając zwłoki,
Pradziada, co był kraju zaszczytem, podporą,
Zemścił się dnia onego, kiedy w Dniestr potoki.
Krwi polskiej pod fatalną płynęły Cecorą[3].
Nad grobem wyobrażone zwycięztwo Kłuszyńskie i skutek jego, wzięcie stolicy i carów[4].
Jak kołowrot wystawia w odmiennej posturze,
Kto był na wierzchu w dole, kto w dole na górze.
Los jak z ludźmi i z państwy po swojemu igra,
Jego kunsztu to przemysł, kto przegra, kto wygra.
Widzieć się dają kunsztowne wyobrażenia zwycięztw pod Wiedniem, Strygoniem, i te co je poprzedziło Chocimskie; po którem
Bracia swojemu walecznemu bratu,
Co je od hańby i straty ochronił,
- ↑ Szkło, wieś należąca do starostwa jaworowskiego, w niem źródło wód mineralnych. O ich przymiotach i użyteczności jest xiążka sławnego niegdyś lekarza lwowskiego Syxta, jej tytuł : o Cieplicach we Szkle.
- ↑ Stanisław Żółkiewski hetman i kanclerz wielki koronny z Reginy Herburtównej, miał syna bezpotomnego, Jana starostę Rubieszowskiego, i córkę Zofiją Raniłowiczowę, wojewodzinę ruską : z tej spłodzona Teofila Sobieska, kasztelanowa krakowska, matka króla Jana, wniosła w dóm Sobieskich, Żółkiew i Olesko, gdzie się ten wielki wojownik urodził.
- ↑ Stanisław Żółkiewski, hetman i kanclerz wielki koronny, wyprawiwszy się za Dniestr, przeciw wojskom tureckim pod przywódcą Skinder Baszą w Multany weszłym, przy Cecorze mężnie się potykając, dokonał chwalebnego życia swego starzec siedmdziesięcioletni.
- ↑ W roku 1610.