Za monarchy, z któremi łgarz go koligaci,
I mile podziękuje, i dobrze zapłaci.
Bodaj to ślubne pienia. Z miłym towarzyszem,
Burmistrzowa Wenerą, a burmistrz Jowiszem,
Gra Apollo na cytrze, Kupidyny swaty,
Fauny w pląsach, Dryady śpiewają wiwaty;
A Lucyna się krząta o nowe przybysze,
A nasz poeta kontent, jak pisze, tak pisze.
Cóż dopiero gdy chcący pochwalić dokładnie,
Paprockiego herbarza szczęśliwie dopadnie,
Jak wsiądzie na Rawicza ozdobnego plonem,
Jak się wzbije do góry z lotnym Ślepowronem,
Jak Grzymałą umocni, co wieki nie zwalą,
Jelenną i Bajwolą nasroży Rogalą;
Podkowy torem szczęścia, Pogoń zyski chyże,
A dopieroż i całe i nie całe krzyże.
Zgoła zapatrując się na rzeczy śmiechu godne, można się zawsze ucieszyć, ile że to jest rola nazbyt i zawsze urodzajna.
Uskarżasz się WMćPan na niesworność rymotworską, albo raczej mniemanych rymotworców. Wolno się każdemu bawić, a ułożenie rzeczy uczyniło, iż nie wolno każdemu mieć talent, jakiegoby chciał. Sporządziła to jednak natura, iż ci, którzy talentu nie mają, słodycz podobania się sobie kreślą; więc gryzmolą, i cieszą się : a że o głupich nie trudno na tym świecie, znajdują i wielbicielów.
I za czasów mistrza Jana,
Działo się to i dziać będzie;
Nie najlepsza przechwalana,
Siadła wziętość w muzów rzędzie.
Skromność wielkim towarzyszy,
Małych najzuchwalsze kroki,
Siedzi nie raz słowik w ciszy,
Kiedy w lesie krzeczą sroki.
Jak wyczytuję z listu WMPana bardzo wiele, a w krótkim czasie było rzeczy do rozdania. Zmarli niech sobie odpoczywają w pokoju, ale każdy z żyjących :
Jak myśliwiec w pośród kniei,
Tropi zbyt rączego zwierza,
Głodzien zysku a w nadziei.
W prawą, w lewą i wprost zmierza.
Czuwaczów rodzaj najobfitszy :
Każdy z nich ma swoje prawo,
Prawo co sam sobie stworzył,
Ci podstępnie, a ci żwawo,
Byleby głód nie umorzył.
Trzeba albowiem żyć :
A co w roli nie pracują
Chcą żyć dobrze i bezpiecznie,
Potrzebę majątku czują,
I pragną dostać koniecznie.
Stąd owa ciżba przy dworach haftowanych i galonowanych suto nieboraków :
Co się projektami bawią,
Jak to zebrać, choć uciskać :
Co rozdawcom razwraz prawią,
Jak są godni, żeby zyskać.
I są rozdawcy, co im wierzą :
A to przez wzgląd miłosierny,
A to przez wzgląd, czasem cudzy:
Traci na tem dobry, wierny;
A drą panów zdradni słudzy.
Od Lizbony aż do Japonu to się podobno zdarza; a jak w nagrobku owego xięcia Miranduli czytamy, możnaby o tej prawdzie powiedzieć, iż przeświadczone o niej, et Tagus et Ganges, forsan et Antipodes.
Gdyby sami godni brać mieli, nie razby rzecz rozdajna dość długo była wstrzymana, nimby przezorne dawcy oko upatrzyło, komu dań należy.
Czy jezdzić do cudzych krajów, czyli nie; czy naśladować innych, czyli się swego trzymać, różne są w tej mierze zdania. Na zapytanie w tej mierze, ja tak odpowiadam :
W moim sadzie gdy drzew mało,
Biorę je z sadu cudzego,
Ażeby się zdatne zdało
I jam korzystał z swojego.
Ale kiedy ja ogrodnik, czy ziółka, czy kwiatki, czy drzewka z cudzego sadu w mój przesadzam :
Nim przesadzę, patrzę pilnie,
Jak drzewko, ziołko przesadzić;
Grunt uprawiam i usilnie,
Wtenczas prace nie zwykł zdradzić;
Więc mając takie zadatki,
Kwitną drzewka, ziółka, kwiatki.
Częste zwykłem odbierać pytania, podobne temu, które WMPan czynisz, czyli się w zakącie moim nie nudzę. I w miastach się nudzą. Nie idzie więc o to, żeby się wcale nie nudzić, ale żeby mniej nudności doznawać, niżeli inni doznawać zwykli. Mędrcy dawnych wieków powiadali, a teraźniejsi ustawicznie powtarzają.
Iż kto wgłąb rzeczy docieka,
Wznieść się może nad człowieka.
A jednakże gdyby i tych mędrców kto dobrze szpiegował, znalazłby ich może i nie raz ziewających.
Wewnątrz nas ułomność siedzi;
Chybabyśmy byli z miedzi,