Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/171

Ta strona została przepisana.

Za monarchy, z któremi łgarz go koligaci,
I mile podziękuje, i dobrze zapłaci.
Bodaj to ślubne pienia. Z miłym towarzyszem,
Burmistrzowa Wenerą, a burmistrz Jowiszem,
Gra Apollo na cytrze, Kupidyny swaty,
Fauny w pląsach, Dryady śpiewają wiwaty;
A Lucyna się krząta o nowe przybysze,
A nasz poeta kontent, jak pisze, tak pisze.
Cóż dopiero gdy chcący pochwalić dokładnie,
Paprockiego herbarza szczęśliwie dopadnie,
Jak wsiądzie na Rawicza ozdobnego plonem,
Jak się wzbije do góry z lotnym Ślepowronem,
Jak Grzymałą umocni, co wieki nie zwalą,
Jelenną i Bajwolą nasroży Rogalą;
Podkowy torem szczęścia, Pogoń zyski chyże,
A dopieroż i całe i nie całe krzyże.

Zgoła zapatrując się na rzeczy śmiechu godne, można się zawsze ucieszyć, ile że to jest rola nazbyt i zawsze urodzajna.

XIX. Do ***.

Uskarżasz się WMćPan na niesworność rymotworską, albo raczej mniemanych rymotworców. Wolno się każdemu bawić, a ułożenie rzeczy uczyniło, iż nie wolno każdemu mieć talent, jakiegoby chciał. Sporządziła to jednak natura, iż ci, którzy talentu nie mają, słodycz podobania się sobie kreślą; więc gryzmolą, i cieszą się : a że o głupich nie trudno na tym świecie, znajdują i wielbicielów.

I za czasów mistrza Jana,
Działo się to i dziać będzie;
Nie najlepsza przechwalana,
Siadła wziętość w muzów rzędzie.
Skromność wielkim towarzyszy,
Małych najzuchwalsze kroki,
Siedzi nie raz słowik w ciszy,
Kiedy w lesie krzeczą sroki.

XX. Do ***.

Jak wyczytuję z listu WMPana bardzo wiele, a w krótkim czasie było rzeczy do rozdania. Zmarli niech sobie odpoczywają w pokoju, ale każdy z żyjących :

Jak myśliwiec w pośród kniei,
Tropi zbyt rączego zwierza,
Głodzien zysku a w nadziei.
W prawą, w lewą i wprost zmierza.

Czuwaczów rodzaj najobfitszy :

Każdy z nich ma swoje prawo,
Prawo co sam sobie stworzył,
Ci podstępnie, a ci żwawo,
Byleby głód nie umorzył.

Trzeba albowiem żyć :

A co w roli nie pracują
Chcą żyć dobrze i bezpiecznie,
Potrzebę majątku czują,
I pragną dostać koniecznie.

Stąd owa ciżba przy dworach haftowanych i galonowanych suto nieboraków :

Co się projektami bawią,
Jak to zebrać, choć uciskać :
Co rozdawcom razwraz prawią,
Jak są godni, żeby zyskać.

I są rozdawcy, co im wierzą :

A to przez wzgląd miłosierny,
A to przez wzgląd, czasem cudzy:
Traci na tem dobry, wierny;
A drą panów zdradni słudzy.

Od Lizbony aż do Japonu to się podobno zdarza; a jak w nagrobku owego xięcia Miranduli czytamy, możnaby o tej prawdzie powiedzieć, iż przeświadczone o niej, et Tagus et Ganges, forsan et Antipodes.
Gdyby sami godni brać mieli, nie razby rzecz rozdajna dość długo była wstrzymana, nimby przezorne dawcy oko upatrzyło, komu dań należy.

XXI. Do ***.

Czy jezdzić do cudzych krajów, czyli nie; czy naśladować innych, czyli się swego trzymać, różne są w tej mierze zdania. Na zapytanie w tej mierze, ja tak odpowiadam :

W moim sadzie gdy drzew mało,
Biorę je z sadu cudzego,
Ażeby się zdatne zdało
I jam korzystał z swojego.

Ale kiedy ja ogrodnik, czy ziółka, czy kwiatki, czy drzewka z cudzego sadu w mój przesadzam :

Nim przesadzę, patrzę pilnie,
Jak drzewko, ziołko przesadzić;
Grunt uprawiam i usilnie,
Wtenczas prace nie zwykł zdradzić;
Więc mając takie zadatki,
Kwitną drzewka, ziółka, kwiatki.

XXII. Do ***.

Częste zwykłem odbierać pytania, podobne temu, które WMPan czynisz, czyli się w zakącie moim nie nudzę. I w miastach się nudzą. Nie idzie więc o to, żeby się wcale nie nudzić, ale żeby mniej nudności doznawać, niżeli inni doznawać zwykli. Mędrcy dawnych wieków powiadali, a teraźniejsi ustawicznie powtarzają.

Iż kto wgłąb rzeczy docieka,
Wznieść się może nad człowieka.

A jednakże gdyby i tych mędrców kto dobrze szpiegował, znalazłby ich może i nie raz ziewających.

Wewnątrz nas ułomność siedzi;
Chybabyśmy byli z miedzi,