Jest rzecz na świecie,
W karczmie gdy chłopy
O grosz, o snopy,
Pełni gorzałki
Pójdą na pałki;
W pijanym gwarze
Zwierzchność je karze.
A ci, którzy nie pozwalają się bić w karczmie z tymi, na których uraza częstokroć sprawiedliwa, każą się bić z takimi, którzy nic niewinni, i nawet bijących nie znają;
Więc człek spokojny,
Przez prawo wojny,
Co panu sprzyja,
Nie chcąc zabija.
I któryby przez wielokrotne zaboje, zasłużył na szubienicę, przez zabój przykazany odbiera nagrodę. Od czego więc zacząłem, na tem kończę :
Czy to wojna, czy przymierze,
I co daje, i co bierze;
Na to, czem jest, nie pamięta;
Zgoła, ludzie są zwierzęta.
Podróży WMPana okoliczności, a osobliwie, iż wszystko stało się w krótkim czasie, wielce mnie zabawiły, gdym je przesłane od WMPana czytał.
Bo co czynią więksi niby,
Mniejsi niby uwielbiamy :
Ten zyska złoto, ów grzyby;
Lecz gdy w zysku korzyść mamy,
Miłe zawsze są zarobki,
Tak pan czuje, jak parobki.
Alexandrowi chciało się drugiego świata, xiążęciu chce się królestwa, xięztwa, szlachcicowi hrabstwa, mieszczaninowi szlachectwa, dzierżawcy zastawy, zastawnikowi dziedzictwa.
Chęć jest jedna jak jestestwa,
Ten chce wioski, ten królestwa.
Ja który, jak MWPan wiesz, miałem wioski, a teraz ich nie mam, a były i nie złe :
Nie klnę na los co wziął wioski.
Ujął skrzętność, ujął trwogę;
Dał spokojność, a wziął troski,
Więcej być nie chcę, nie mogę.
I nie jest to wyznanie owej liszki, która nie mogąc dostać kiełbasy, nazwała ją powrozem :
Napatrzyłem się ja zbliska,
Co to być wyższym nad innych :
Blask omamia lecz uciska,
Widok oczu, oczu gminnych,
Wielbiąc czem wspaniałość pieści,
Nie wie, co się pod nią mieści.
Sekret to jest stanu w każdem państwie : monarchów, iżby się udawali za szczęśliwych; ministrów, żeby nie oznaczali zewnętrznie wzgardy względem tych, co ich czczą; a czczących, żeby nie powiadali tego, co myślą.
Wyjeżdżasz WMPan do cudzych krajów, i mojej rady w tej mierze zasięgasz, a wyrażasz w liście swoim, iż wyjeżdżasz; żądasz więc nie rady, ale approbacyi swojego kroku. Powstawałem ja niekiedy przeciwko nierozmyślnym za granicę pielgrzymowaniom; ale gdym powstawał przeciw nierozmyślnym, bacznych nie ganiłem. Znam sposób myślenia WMPana, i dobrze tuszę o jego podroży. Co więc wyrażę, nie do siebie przyjmiesz, ale do zbyt zagęszczonych naszych pielgrzymów, którzy na to się pokazują, żeby zostawali pośmiewiskiem; tym wszystkim trzeba powiedzieć, nim się na swoję płochą, a kosztowną podróż wybiorą :
A naprzód gdy masz szaleć, trzeba o tem wiedzieć,
Lepiej być głupim w domu, i tam cicho siedzieć,
Niżli śmiesząc sąsiadów, bogacąc filutów,
Osiąść w głupich szpitalu, lub w turmie bankrutów.
Bo dopieroto wtenczas głupio-wspaniałe nasze rodaki czynią rekursa do kochanej matki ojczyzny : a gdy nieborak ojciec, lub matka, stryj, xiądz, lub wuj opiekun :
Z płaczem hołd głupstwu dając, poszlą za granicę
Zpieniężone, len, owies, żyto i pszenicę.
Powraca :
W zbiorze pomad, perfumów, fryzur, nowych sprzączek,
Guzików nadzwyczajnych, i modnych obrączek :
Obywatel szacowny; qui mores hominum vidit et urbes, przywozi, jak Pitagoras od Garamantów, umysł wzniesiony.
Więc błyszczący żarzącym promieniem stolicy,
Dziwo parafialnej całej okolicy,
Zwąc wszystko niezgrabnością, prostactwem i dziczą;
Omamia płeć żonatą, wdowią i dziewiczą...
A że do zdań wielce głębokich, trzeba powagi pisarzów wielkich :
Cytuje więc autorów w reformie powziętej :
Wolter, nie kazał słuchać w niedzielę Mszy Świętej;
Helwecyusz powiedział : dobre są rozwody;
Rousseau, nieprzyjacielem był święconej wody;
Lock uznał w dziesięcinach wynalazek prosty;
Newton czterdziesto-dniowe nienawidził posty!
Diderot mniemał, iż zle bywać na kazaniu;
D’Alembert pisał xiążkę przeciw bierzmowaniu.
Więc słuchacze porównywając wdzięk słodyczy krasomowskiej wyperfumowanego apostoła, z twardą dzikością dawnej sławiańszczyzny; zaczynają powstawać przeciw mszy świętej w niedzielę, święconej wodzie, postom, kazaniom, dziesięcinom, bierzmowaniu, i tam dalej.