Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/191

Ta strona została przepisana.

swoje. Trzeba jeszcze, iżby się przeistoczył w aktora, i żywiej naówczas rzecz czując, zdobędzie się na przyzwoite wyrazy. Nim się dzieło zaczynać ma, trzeba wprzód ułożyć treść całą jego, od początku do końca, a dopiero przystępować w szczególności do części, jak jedna po drugiej następuje. Szczegóły częściej wypadają w tragedyach, niż w rytmie bohatyrskim.
Tragedya ma w sobie rozmaite działania, które wszystkie do jednego końca zmierzać mają. Epizodyjnych powieści, tojest tego, co się przytacza, a do dzieła mniej należy, najskromniej w tragedyi używać należy, w Epopei i obszerne i wielorakie być mogą.

o komedyi.

Jak tragedya naśladowaniem jest dobrego, tak komedya tego, co złe na widok stawia : nie złe jednak w powszechnem użyciu, co albowiem wyszydzenia godne, niekiedy złem w istocie nie jest. Pierwiastki komedyi poszły z Satyr, i wrodzonej skłonności naśmiewać się z tego, co godne śmiechu. Z razu tłok gminu ich użyczał, i pomału wzięła postać i pewne prawidła, a pierwsi jej sprawcy byli w Sycylji Epicharmus i Phormis, w Atenach Krates.
Jak tragedya, tak i komedya, gdy są z istoty swojej naśladowaniem, choć czasem bajeczne rzeczy obwieszczają, nie powinny jednak od podobieństwa się oddalać, i takie stawiać widoki, które choć się nie stały, stać się jednak mogły. Dziejopis od poety w tem się różni, iż pierwszy opowiada ściśle, co było, drugi co być mogło, lub co być było powinno. Dziejopis w szczególności się określa, rymotworca powszechność za cel bierze w Satyrze, która jest częścią komedyi, szczególność się bierze ku ohydzeniu, i w tem się niejako do historyi zbliża.

o wyrazach.

Sposób mówienia rymotworskiego, albo wyrażenie powinno być jasne, takie jednak, iżby było nieco wzniesione nad zwyczajne mówienie. Będzie jasnem, jeśli słowa w ścisłem znaczeniu swojem użyte będą, ale nie wzniesie się nad zwyczaj, i w tem Stenelas z Kleofonem zdrożnemi byli. Będzie wzniesionem, jeżeli się styl wyrazy ozdobnie brzmiącemi wykształci, zgoła przywdzieje na siebie wdzięk z powagą; co jak w tragedyi, tak w komedyi i epopei udziałali wielcy mistrzowie.


CZĘŚĆ DRUGA.
o
RYMOTWORCACH GRECKICH.

§ I.

Najdawniejsze Chaldeów, Indów, Egypcyan narody miały zapewne rymotworców swoich, ale gdy ich dzieła czasów naszych nie doszły, pierwiastki Rymotworstwa od Greków zasięgać należy. Z tych najpierwszy, co do dawności.

ORFEUSZ.

Powszechna wieść kładzie go na czele, nie tylko rymotworców, ale i muzyków. W xiędze przemian Owidyusz twierdzi, iż słodyczą pieśni swoich wielce się wsławił. Horacyusz zaś tak o nim mówi : « Kapłan i
« tłumacz bogów, Orfeusz, odwiodł ludzi w dzikich
« pierwiastkach od zabójstw i jadła nieprzyzwoitego
« stąd wieść poszła, iż wdziękiem pieśni łaskawił lwy i
« tygrysy. O Amfionie twierdzą, iż na odgłos słodko-
« brzmiącej lutni jego, wzruszały się kamienie i głazy,
« i tym sposobem twierdze miasta Teb powstały, »

Silvestres homines sacer interpresque deorum
Cædibus et victu faædo deterruit Orpheus :
Dictus ob hoc lenire tigres rabidosque leones.
Dictus et Amphion Thebanæ conditor arcis.
Saxa movere sono testudinis, et prece blauda.
Ducere, quo vellet.

Rodem miał być z Tracyi, synem Eagra króla tamtejszego, żył przed zburzeniem Troi, miał zostawić trzydzieści dziewięć pieśni albo hymnów : dwóch ułomki tylko mamy. Żal jego po śmierci małżonki Eurydyki dał pochop Owidyuszowi do powieści, jakoby chcąc zmarłą odzyskać, śpiewaniem swojem zmiękczył piekielne mocarstwa : ale nie mogąc się wstrzymać od spojrzenia, gdy ją z otchłani uwodził, stracił już nieodzyskaną. Trwał odtąd w żalu i rozpaczy; a że względem niewiast innych kraju swego, mimo najżywsze ich usiłowanie, wzgardy pełną obojętność zachował, w czasie obrządków Bachusa od nich rozszarpanym został.

Hymn Orfeusza o Bogu.

Królu nieba! i otchłań, i morza, i ziemi!
Co wzruszasz szczyt Olimpu pioruny twojemi;
Ty! którego piekielne potwory sie boją.
A duchy nieśmiertelne drżąc przed tobą stoją;
Którego słuchać muszą Parki nieużyte.
Ojcze wieków! śnieżnemi pomroki okryte,
Na mgnienie oka twego skały się wzruszają,
Na twój rozkaz burzliwe wiatry wypadają;
Straszysz piorunów twoich trzaski okropnemi,
Wzmagasz spragnioną ziemię obłoki dżdżystemi.
Śklnią się pod twym przysionkiem gwiazdy niezliczone :
A co cię otaczają duchy uwielbione,
Duchy, co w bystrym locie do twych usług śpieszą,
Zsyłasz je, i nas nędznych wzmagają i cieszą.

LINUS.

Mytologia czyni go synem Apollina, a w tem ubóztwieniu oznaczać zdaje się wziętość jego i szacunek. Pierwszy w rodzaju lirycznym pieśni składał, które odami przezwano, i dotąd to nazwisko na sobie noszą. Miał uczniem Herkulesa, który rozgniewany o to, iż w śpiewaniu i graniu postępu żadnego uczynić nie mógł, na głowie mistrza instrument muzyczny tak zręcznie strzaskał, iż stał się niezdatnym do grania, a mistrz do nauki.
Rytm jego o roztropności takowe w sobie zawiera wyrazy.

Wnijdź w siebie, i natężaj myśl na to usilnie,
Abyś się zasad prawych trzymał nieomylnie.