Przystąpił zatem do mieszkańców Krety,
I rzekł : « Powiedzcie, skąd do nas płyniecie,
« Do jakiej zmierza ta żegluga mety.
« Czy wszczynać handel z mieszkańcami chcecie?
« Czyli zdobyczy i gwałtu podniety,
« Każą wam morzem tułać się po świecie?
« Zbliżcie się ku nam, a w godnym zamiarze.
« Bierzcie spoczynek strudzeni żeglarze. »
Kiedy to mówił, tchnął w ich umysł trwożny,
Miłej otuchy dzielne zasilenie :
Rzekł wódz Kretensów : « Młodzieńcze przemożny,
« Ty co masz bóztwa wspaniałe wejrzenie;
« Pozdrawiamy cię, umysł nasz niezdrożny,
« Pragniem w tym kraju mieć zabezpieczenie.
« Odpowiedz wzajem na nasze pytanie,
« Co za kraj widzim, jacy są ziemianie.
« Gdy się z moimi towarzyszmi trudzę,
« Abyśmy z drogi nieco wypoczęli,
« Widzimy próżny nasz zawód w żegludze,
« Płyniem do Pilos : gdyśmy rozumieli,
« Iż go obaczym, widzim kraje cudze
« Kraje, których my jeszcze nie widzieli.
« Z błędu w który nas bóztwo jakieś wdało,
« Pragniem, aby nas wywieść znowu chciało. »
« O cudzoziemcy! Rzekł do nich bóg dzielny :
« W rozkosznych Gnossy gajach urodzeni,
« Nie obaczycie tej ziemi oddzielnej,
« W tym zostaniecie kraju umieszczeni :
« Wzywa Jowisza was syn nieśmiertelny,
« Wzywa Apollo : odtąd zaszczyceni
« W świątyni Delfów, najwspanialszej w świecie,
« Obrządków moich służbą zostaniecie.
« Jam was w żegludze waszej w błąd wprowadził,
« Nie żebym czynił to na jaką szkodę,
« Lecz abym w mojej świątnicy osadził,
« I cnocie zdolną oznaczył nagrodę.
« Tutaj się mnogi lud będzie gromadził,
« Który do mojej wieszczbiarni przywiodę.
« Spuszczajcie żagle, i czasu nie trawcie,
« A na tym brzegu ołtarz mi postawcie.
« Wziąłem był postać na siebie Delfina,
« Gdyście mnie w waszym postrzegali biegu :
« Niech się od tego mój obrządek wszczyna,
« Zwijcie Delfickim, a w wieków szeregu,
« To będzie sławne znamię Apollina,
« W ołtarzu, który sławicie na brzegu;
« Tam ku czci mojej gdy złożycie dary,
« Ucztą radosną zakończcie ofiary. »
Rzekł : a posłuszni rozkazom żeglarze,
Natychmiast żagle okrętu spuścili,
Bóztwu co ściśle nagradza i karze,
Naprędce z darnia ołtarz postawili :
Mąki, owoce, kwiaty, nabiał w darze
Miotając, w ogień bóztwu poświęcili.
Sprawiwszy ucztę, przez onej ciąg cały,
Apollinowe śpiewali pochwały.
Szli zatem w górę ku bożej świątnicy,
Im strzałolotny Apollo przodkował,
Śpiewali jego pieśni ofiarnicy,
On tony dawał i dźwięki wskazował.
Choć ciężki przystęp wzniosłej okolicy,
Bożą się sprawą żaden nie zmordował.
Wskazał wspaniałość przybytku swojego,
A wódz Kreteński tak mówił do niego.
« O wielowładny! któryś nas prowadził,
« Powiedz, jak dalsze mamy pędzić życie. »
Rzekł strzałonośny : « natom was osadził,
« Byście mych darów użyli obficie.
« Lud, który będzie do mnie się gromadził,
« Wielkiemi tłumy śpieszący ujrzycie;
« Wszystkich przyjmować wy będziecie sami,
« Których świątnicy czynię strażnikami.
« Przyjmujcie trwożnych, troskliwych, zbłąkanych,
« Niech ulgę w waszej dobroci uczują,
« Miejsce to czynię pociechą stroskanych,
« Błędni niech miły spoczynek znajdują.
« Niech słyną Delfy w wieszczbach pożądanych,
« A te w umysłach waszych niech wiekują. »
Ten wyrok dałoś, bóztwo wiekopomne!
Nigdy ja pochwał twoich nie zapomnę.
Hymnów Homera pozostałych i z różnych pisarzów zebranych, które nas doszły, jest trzydzieści jeden : z tych trzy do Wenery, dwa na cześć Bachusa, jeden do Pana, bożyszcza lasów, jeden do Marsa, do Dyany dwa, tyleż na cześć Pallady, do Westy i Merkuryusza, do Junony, Cerery, do matki Bogów, Herkulesa, Eskulapiusza, Kastora i Poluxa, do Merkuryusza dwa, do Wulkana, na cześć Apollina dwa, do Muz i Apollina, Neptuna, Jowisza.
Są oprócz tego niektóre Epigrammata i pieśni, te które stosują się do jego życia i sposobu myślenia tu się kładą. Herodot następnych dwóch umieścił ułomki.
« Rzućcie okiem na nędzarza, który przytulenia dla
« siebie zneleźć nie może, o wy mieszkańcy miasta,
« które się szczyci być dziełem upodobanej Nimfy bo-
« gini Junony, wy których wdzięczne siedliska, Herma
« rzeka rozkoszna, płód Jowisza, oblewa. »
« Przyjmijcie do siebie ubogiego, pięknych Kumów
« mieszkańcy, któremi się Juno opiekuje, którzy upra-
« wiacie żyżne doliny, pod wyniosłemi a zarosłemi
« ozdobnym lasem wierzchołkami gór Sardeny, i na-
« pawacie się rozkosznemi wodami Hermu, a ten się
« być płodem Jowisza szczyci. »
« Z ciężkością przyczołgałem się do domu obfitego,
« który z pierwszego wejrzenia dostatek pana oznacza.