Krassus wojnę wstrzymywał. Jak szczupła cieśnina,
Która grożące sobie dwa morza rozcina,
Gdyby się rozerwała, w silnej swej zaporze,
Wnet Jońskie z Egejskiem tłukłoby się morze;
Tak gdy Krassus, co srogiej był wojny przewłoką,
Zginął, i zbroczył Karry łacińską posoką.
Wybuchnął z zajadłością swoją Rzym zażarty,
Więcejście, niż mniemacie, dokazały Party,
Zabrawszy zwyciężonym Rzymianom sztandary :
Wznieciliście w nich wojny domowej pożary.
Dzieli się mieczem państwo, a los, który w rządy
Przemożnego dał ludu, i morza i lądy,
I świat cały ogarnął, dwóch objąć nie może.
Julia zmarła, męża opuściwszy łoże,
Złączonej krwi poniosła związki do Ereba.
Lecz gdyby ci chwil dłuższych pozwoliły nieba,
Tyś jedna jeszcze mogła wstrzymać od oręża,
Zajadłego z tej strony ojca, z tamtej męża,
Wytrąciwszy żelazo, zbrojne sprządz prawice,
Jak z świekry sprzęgły zięciów Sabińskie dziewice.
Z tobą zniknęła ufność : wolne boju wrota,
Chciwa pierwszeństwa bodźcem dla obudwu cnota.
Ty, ażeby przy nowych stare laury twoje,
I przy Gaulach, stłumione nie zgasły rozboje,
Obawiasz się Pompeju : a ty bojem długim
I ciągiem wzniesion szczęściem, nie możesz być drugim.
Cezar wyższego nie chce, Pompej z równym siedzieć :
Kto słuszniej przywdział zbroję? niepodobna wiedzieć.
Wielkich obiedwie strony mają sędziów na to :
Zwycięzkiej sprzyja niebo, zwyciężonej Kato.
Nierówni się spotkali, i wiekiem i stanem.
Jeden laty schylony, już i być hetmanem
W długim odwykł pokoju : chciwy próżnej sławy,
Pospólstwu sypał dary, tworzył mu zabawy,
Cały ulegający, dla gminnego wiatru,
Podobał sobie w klaskach swojego teatru.
Nie krzepi sił, zbyt w dawne ufny powodzenia,
I cień w nim tylko stoi wielkiego imienia.
Tak dąb wyniosły w polu, który dawno wzięte,
Dźwiga łupy narodów, wodzów dary święte,
Choć ciężarem, nie silnym trzyma się korzeniem,
Nagi w gałąź, ode pnia małym darzy cieniem,
Choć go pierwszy wiatr zwali, z ogromnym hałasem,
Chociaż wkoło kwitnącym otoczony lasem;
Samemu jednak tylko naród cześć oddawa.
W Cezarze zaś nie sama była wodza sława,
Lecz umysł, nie cierpiący na chwilę pokoju,
A ten tylko wstyd jeden, nie zwyciężyć w boju.
Bystry, gdzie gniew go niesie, lub nadzieja wzywa,
Spieszy z zapałem, leci, żelazo porywa,
Jednem szczęściem, o drugie szczęście się dobija,
Wznosi lot wyżej, widząc, że mu niebo sprzyja.
Cokolwiek na przeszkodzie, śmiałym kruszy łomem,
I kontent, drogę sobie otwiera pogromem,
Tak z powietrza łoskotem, a z przestrachem świata,
Wiatrem wyparły piorun, z obłoku wylata,
Ukośnym rażąc błyskiem, lud zdumiały trwoży,
I zajadły, na własne świątynie się sroży,
Padając i wracając niecofnięty z drogi,
Wszystko wali, i zbiera rozpierzchłe zażogi.
Te wodzom, lecz publiczne do wojny powody,
Występki, które gubią przemożne narody.
Gdy Rzym podbite świata spanoszyły kraje,
A przy szczęściu zniknęły dawne obyczaje,
Wstał zbytek, z łupów wziętych na nieprzyjaciołach :
Nie masz miary, w naczyniach, w pomieszkaniach, w stołach,
W szaty, które zaledwo kobietom przystoją,
Straciwszy wstyd i cnotę, mężczyzni się stroją.
Już nikt płodnego w mężów, ubóztwa nie lubi,
A tego chciwie szuka, co narody gubi.
Skupują grunta nowe, a mierne zagony,
Które kopał lemieszem Kamillus wsławiony,
I które Kuryuszów grzebały motyki,
Zbyt rozciągnione, obce widzą osadniki :
Już len lud nie znał ceny pokoju i zgody,
Ni w ciszy broni, drogiej używał swobody :
A stąd obfite sporów i niesnasek źrodło,
Za nic zbrodnie, do których ubóztwo przywiodło :
Stąd żelazem szukana, niegodziwa sława,
Więcej módz nad ojczyznę; stąd gwałt mierzy prawa,
Stąd wyciskane mocą pospólstwa uchwały,
Stąd konsule z trybuny, gwałcą trybunały,
Stąd, porywane złotem pęki i topory,
Zepsuły lud, swojemi frymarczy honory.
Stąd ambit, zgubne krajom rodzący bezprawia,
Coroczne, na przedajnem polu, walki wznawia :
Stąd brzydka lichwa, korzyść w zdzierstwach nieprzystojna,
Wiara zgasła, i wielu pożyteczna wojna.
W królestwie Neapolitańskiem dotąd trwające miasto Akwino, ojczyzną było Juwenalisa. Pisarz ten Satyr, wszystkich innych w zwięzłości i wytworze przewyższył. Kwintylian współcześnik, pisząc o tego rodzaju rymotworcach, stosowny do żyjącego naówczas wyraz w dziele swojem umieścił : « Są i teraz w tym rodzaju zna-
« komici, i o których w czasie potomność nie zapomni. » Sunt clari hodieque, et qui olim nominabuntur.
Powstał ten żarliwy obyczajów strażnik i obrońca przeciw komedyantowi Parysowi, ulubionemu od Domicyana, temi wyrazy : « Daje on nagrody wojenne, zdobi
« zaszczyty rycerskiego stanu pochlebców sześciomiesię-
« cznych; czego się nie ważą znakomici, lada trefniś to
« daje : »
Ille et militiae multis largitur honorem,
Semestri vatum digitos circumligat auro,
Quod non dant proceres, dabit histrio.
Nie zapomniał trefniś zażartowania, i w tem litościwszy nad faworyty pańskie, zamiast wyzucia ze wszystkiego, pod pozorem niby nagrody, uczynił nieostrożnego poprawiacza strażnikiem granic Egiptu. Bawił tam poniewolnie, jak się z pism jego wydaje, aż do czasów Adryana cesarza.
Szesnaście Satyr pozostałych sławę jego trwale utrzymują.
Aulus Persyusz w Wolaterrach mieście Toskanji, z dostatnich rodziców spłodzony, kwitnął za czasów Klaudyusza i Nerona. W ojczyznie wziął pierwsze do wieku