Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/245

Ta strona została przepisana.

Astolf ponawia natychmiast pytania,
Coby w tak wielkiej ozdobie znaczyła.
Wszystkie (rzekł starzec) powabów zebrania,
Szczęsnemi pasmy wśród siebie złączyła :
Pływem porywczym i żatkiemi wiosły,
Te żagle wieków zaszczyt będą niosły.

Tam gdzie z zaroślin czoło wydobywa
Erydan dumny wśród swoich współbraci,
Patrz (mówił starzec), szczupłe się odkrywa
Siedlisko; wzrośnie, a w swojej postaci
Nie tak gmachami błyśnie jasność żywa,
I nowym Włochy widokiem zbogaci :
Nie kunsztem pęzla, ni rzeźbiarską sztuką,
Lecz dziełmi, sławą, cnotą i nauką.

Ślepy przypadek tych dziwów nie zdarzy,
Ani los szczęsnym wpływem nakłoniony.
Niebo to nada, i pomyślnie zdarzy,
Aby w tem miejscu został osadzony
Ten, który w sobie zbiór cnoty skojarzy :
I gdy powszechnie będzie uwielbiony,
Jak kamień drogi ku swej wiecznej sławie,
W dogodnej blasku znajdzie się oprawie.

Rzadki duch zajdzie w te święte mieszkania,
Podobny jemu, gdy go tu osadzą :
Rzadki na ziemi takie cnot zebrania
Posiędzie, tak się w nim wszystkie zgromadzą.
Co do dzielności i upodobania,
Wszystkiemu temu niebiosa zaradzą :
Obdarzon hojnie wyboru zaszczytem,
Będzie Esteńskim zwał się Hipolitem.

Co w obfitości swojej przyrodzenie,
Szczęśliwym losem dla ludzi udziela,
To jemu nadda, i na podziwienie
W nim zbierze jednym, co daje dla wiela;
A na tym większe daru dopełnienie,
Zdarzy w nim nauk prawego czciciela.
Lecz się już dalej nie będę zaciekał,
Nadtoby długo Orland na nas czekał.

Tak rzekł przywódca : szli zatem do woli,
Upatrywając owe stanowiska,
Szczęsny spoczynek po życia niedoli.
Wtem gdy się rzeczom przypatruje zbliska,
Obaczył Astolf pod cieniem topoli
Źródło, z którego mętna woda pryska,
A na brzeg starzec wzięte na ramiona
Znosił pisane na kartach imiona.

Postać okropna, smutna, wynędzniała,
Którą patrzącym na się okazywał,
Sędziwość nader wielką oznaczała,
Jednak się krzepił, na siłę zdobywał.
Liczba kart była, co je niósł, niemała,
Wszystkie w swym płaszczu mieścił i ukrywał :
Zdrój zwano Lethe, on gdy go zakłucał
Stosy, co nosił, w jego wody rzucał.

Skoro do brzegów spadzistych przychodził,
Nurzał do gruntu wszystkie stosy owe,
Schylał się rzezko, zdrój mącił, gdy brodził,
I tłoczył imion spisanych osnowę :
Kto wpadł, już więcej się nie oswobodził.
Szły w głębią, karty i stare i nowe,
Z milionowych, które rzucał snadno,
Jedna spływała, a reszta szła na dno.

Sroki i wrony, i sępy i kruki,
Ponad te wody ustawnie latały,
Przeraźliwemi wrzaskami i huki,
Zbliżających się prawie zagłuszały.
Rwały kart w rzekę pogrążonych sztuki,
I gdy niektóre z nich wydobywały,
Krzecząc z radości żądanego zysku,
Niosły je w górę i w szponach i w pysku.

Ale nie długo wzbijać się im godzi,
Przyniewolone w zapędzie ustawać :
Ciężar kart grubych w locie je zawodzi,
Co wzięły wodom, muszą im oddawać :
Para się tylko takowa znachodzi,
W której się pyskach mogą pozostawać.
A te ozdobne w licznym innych rzędzie,
Są śnieżnym puchem okryte łabędzie.

Niosą je na brzeg, choć się starzec sroży,
I skrzętnie szuka, jakby nurzał znowu :
Ale już niemi liczby nie pomnoży
Wyniszczałego swojego połowu.
Te się wzbijają w lot ciągły i hoży,
A bijąc w skrzydła wznoszą zię z parowu.
Tam gdzie śklniącemi ozdobione dachy,
Widać na górze przysionki i gmachy.

Kościołto sławy i nieśmiertelności,
Nimfa go piękna ustawicznie strzeże;
A kiedy schodzi z owych wysokości,
I przechadza się nad te ponadbrzeże,
Z pysków łabędzich bierze nowych gości,
Zanosi w kościoł te znamiona świeże,
I na kolumnach zawiesza w tym rzędzie,
Skąd je już czasów ciąg nie wydobędzie.

§ IV.
CHIABRERA.

W Sawonie mieście Rzeczypospolitej Genueńskiej roku 1552 urodził się Gabryel Chiabrera (albo Habrera); sam życie swoje opisał, i opowiada jakie były pierwiastki jego, osobliwie gdy się udał do Rzymu, gdzie poznawszy sławnego wówczas literata Manucyusza, wiele korzystał z jego uczonego towarzystwa. Zostawał potem na dworze kardynała Kornaro, i był u niego w łasce, ale ją zbytnią żywością swoją (do czego się sam przyznawa), utracił. Powrócił zatem do ojczyzny, gdzie mając już lat pięćdziesiąt, małżonkę pojął. Poważanym był wielce od wielu udzielnych xiążąt, używali go do pisania dzieł teatralnych i pieśni, które w widowiskach śpiewane bywały. Wiele się takowych rytmów znajduje w dziełach jego, a w nich wydaje się niepospolity dowcip i wielka łatwość pisania. Umarł w Sawonie ojczyznie swojej roku 1638, mając lat ośmdziesiąt sześć.
Dzieła jego wyszłe z druku są : Italia liberata (Wło-