Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/25

Ta strona została przepisana.
8
DZIEŁA KRASICKIEGO.
Jaki był, skosztowawszy, poznali po szkodzie,
Pierwszy znalazł truciznę w żółci, drugi w miodzie.


XVI. Atłas i Kitaj.


Atłas w sklepie z kitaju żartował dowoli;
Kupił atłas pan sędzic, kitaj pan podstoli.
Aże trzeba pieniędzy dać było kupcowi,
Kłaniał się bardzo nizko atłas kitajowi.
Gdy przyszło dług zapłacić, a dłużnik się wzbraniał,
Co rok się potém kitaj atłasowi kłaniał.


XVII. Zwierciadło pochlebne.


Patrząc się we zwierciadło, a widząc się białą,
Lubiła go smaglawa, że jej pochlebiało.
Przyszła do niej znajoma, nierównie czarniejsza:
Gdy spostrzegła, że i tej szpetności umniejsza;
Zła, że i jej sąsiadce do gustu przypadło,
Stłukła w drobne kawałki pochlebne zwierciadło.


XVIII. Ptaki i Osieł.


Był dyskurs o słowiku: wdzięk jego śpiewania,
Rzekł czyżyk, tak jest miły, że aż do świtania
Od zmroku gotów jestem słuchać jego pieśni.
Toż samo powtarzali śpiewaczkowie leśni,
Toż samo i zwierzęta; osieł mało-dbały,
Gryzł chwasty na ustroniu;... więc się go spytały:
A ciebie, czy ten jego głos wdzięczny poruszył?
Mnie?... jakem się odezwał, zarazem go zgłuszył.


XIX. Dobroczynność.


Chwaliła owca wilka, że był dobroczynny;
Lis to słysząc, spytał jej, w czemże tak uczynny?
I bardzo, rzecze owca, nie wiele on pragnie,
Moderat! mógł mnie zajeść, zjadł mi tylko jagnie.


XX. Skąpy.


Chciał się skąpy obwiesić, że talara stracił:
Żeby jednak za powróz dwóch groszy nie płacił,
Ukradł go pokryjomu: postrzegli sąsiedzi.
Kiedy więc osądzony na śmierć w jamie siedzi,
Rzekł, gdy jedni żałują, a drudzy go cieszą:
To szczęście, że mnie przecież bez kosztu powieszą.


XXI. Pan i Kotka.


Nie masz prawej przyjaźni, mówiła do pana
Kotka, syta połowem, i za to głaskana.
Jakto nie masz przyjaźni? pan na to odpowie.
Pieścisz mnie, rzecze kotka, bo ci myszy łowię.
Łowić myszy, pan rzecze, przysługi to znaczne.
Ale dla czego łowisz?... dla tego, że smaczne.


XXII. Człowiek i Suknia.


Brał się pewien do pręta, chcąc wytrzepać suknię;
Ta widząc się w złym razie, żwawie go ofuknie:
A takażto jest pamięć na usługi, rzecze,
Bijesz tę, co cię zdobi, niewdzięczny człowiecze!
Rzekł człowiek: ja nie biję, lecz otrząsam z prochu,
Zakurzyłaś się wczoraj, dziś trzepię potrochu.
Wybacz, z przykrych sposobów, kto musi, korzysta;
Gdybyś nie była bita, nie byłabyś czysta.


XXIII. Szczurek i Matka.


Widząc, że z myszą igra, chwalił szczurek kota.
Rzekła matka do niego: fałszywa to cnota;
Na pozór on jest grzeczny, a wewnątrz jad mieści,
Najokrutniejszy taki, co gryzie, a pieści.


XXIV. Sąsiedztwo.


Zeszło żyto na ziemi leżącej odłogiem;
Cóż potem? kiedy zewsząd otoczone głogiem.
Grunt był dobry, chociaż go pług nigdy nie ruszył,
Byłoby z niego zboże, głóg wszystko zagłuszył.
Szczęśliwy, kto z równemi o granicę siedzi!
Zły głód, wojna, powietrze, gorsi źli sąsiedzi.


XXV. Wyszydzający.


Żartował, a od śmiechu trzymał się za boki,
Na ślepego kompana patrząc jednooki.
Nadszedł, co krzywo patrzył: śmiał się; nadszedł stary,
I ten się śmiał, włożywszy na nos okulary.
Przyszedł nakoniec jeden z dobrze patrzających,
Żałował i wyśmianych i wyśmiewających.


XXVI. Mądry i Głupi.


Pytał głupi mądrego: na co rozum zda się?
Mądry milczał: gdy coraz bardziej naprzykrza się,
Rzekł mu, na to się przyda, według mego zdania,
Żeby nie odpowiadać na głupie pytania.


XXVII. Jastrząb i Sokół.


Niech zważa z kim ma sprawę, kto chce być junakiem.
Jastrząb, że się z niejednym dobrze spotkał ptakiem,
Chciał sokoły wojować: śmiał się sokół lotny.
Nakoniec z zuchwałości takowej markotny,
Porwał go; a gdy ostre szpony wskroś przebodły,
Rzekł: daruję cię życiem, boś dla mnie zbyt podły.
Szpecą sławę zwycięztwa, mdłe nieprzyjacioły,
Jastrzębie na przepiórki, orły na sokoły.


XXVIII. Woły krnąbrne.


Miłe złego początki, lecz koniec żałośny.
Nie chciały w jarzmie chodzić woły podczas wiosny,
W jesieni nie woziły zboża do stodoły;
W zimie chleba nie stało, zjadł gospodarz woły.


XXIX. Wilk i Owce.


Wilk, chociażto ostrożny, przecię że żarłoczny,
Postrzegł ścierwo, chciał dostać, i wpadł w dół poboczny.
Siedzi w jamie, a wzdycha; wtem owieczki słyszy:
Patrzą w dół, aż wilk w jamie siedzi, ledwo dyszy.
Odezwał się nakoniec, rzekł do nich powolnie:
Nie wpadłem, za pokutę siedzę dobrowolnie;
Trzeba czynić pokutę za boje, za groźby,
Za to, żem was pożerał.... Owce zatem w prośby:
Wynidź z dołu,... nie wyjdę... my będziem podnosić....
Droży się wilk, nakoniec dał się im uprosić.
Jęły się więc roboty, i tak pracowały,
Że go ze dna samego jamy wydostały.
Wyszedł, a zawdzięczając nierozumnej kupie,
Pojadł, pogryzł, podusił wszystkie owce głupie.