Rzekła : natychmiast młodzież chciwa wojny,
Bujna rozpustą, próżniactwem wypasła,
Ztłumić nie mogąc umysł niespokojny,
Krzykiem ochoczym jednostajnie wrzasła.
Słysząc ten odgłos pan burmistrz dostojny,
Okrzyknął z góry przeraźliwe hasła.
« Ciszy hałastro! świegotliwe jędze,
« Jak się zawinę, kijem was rozpędzę.
« Alboż to jarmark! gdy się bić należy,
« Bronić ojczyzny, alboż to są fraszki?
« Niech każdy raczej na ratunek bieży,
« Niech stojąc w szyku porzuci igraszki,
« Niech się odważnie stawi i najeży,
« Na miecze, dzidy, nie garnce i flaszki. »
Ucichła wrzawa, a Gierard tymczasem
Na Bonończyki wpadł z wielkim hałasem.
Dopieroż wojna. — Nad rzeką się działo,
Ale iż mostu żadnego nie było,
Stali na brzegu Bonończycy śmiało,
Stali na drugim Modeńczycy z siłą;
Nuż się więc łajać żwawie i zuchwało.
A gdy się stronie obojej sprzykrzyło,
Już mieli wracać. — W tem wspaniałej duszy
Gierard, ów Gierard! — wpadł w rzekę po uszy.
Andrzej Novagerius, znakomitego domu w Weneckiej Rzeczypospolitej potomek, kwitnął za owych szczęśliwych czasów, gdzie nauki wsparte szacunkiem i nagrodą, wzrost swój i zaszczyt brały. Wielce był szacowanym od Karola V cesarza, od którego sprawował poselstwo do Franciszka króla francuzkiego, i właśnie wówczas na dworze tego monarchy, przyjaciela uczonych, przebywał, kiedy Sadolet, o którym wyżej była wzmianka, odbywał tamże, imieniem Klemensa VII papieża, poselstwo. Rytmy jego łacińskie szacowne zjednały mu porównanie z Tybullem. Jest ich zbiór z druku wyszły, między któremi są sielanki najznakomitsze.
Franciszek Molza kwitnął na końcu piętnastego wieku; rytmy jego włoskie zbyt wolnemi wyrazy wykraczają, łacińskie powściąglejsze, sprawiedliwy zaszczyt pisarzowi przynoszą. Rodem był z Modeny, i tam wiek swój przepędził. Pisał przeciw rozwodowi Henryka VII. — O pokoju w Nicei zawartym. — O wzięciu Rzymu przez Karola Borboniusza. Życie jego rozpustne starość mu nadarzyło bolesną, i przed laty zgrzybiałą. Wnuczka jego Tarkwinia, równie urodą, jaki nauką znamienita, straciwszy w młodym wieku męża, resztę życia przykładnie w pobożności i zabawach przepędziła; sława zaś jej tak była wielka, iż ją pospolicie dziesiątą Muzą nazywano.
Marek Antoni Flaminio kwitnął w owym czasie, gdzie kunszta i nauki wsparciem udzielnych i możnych ludzi wzrost brały, a ci którzy się do nich udawali, byli w poważeniu. Sławny kanclerz francuzki de l’Hopital przymuszony oddalić się z kraju swego w roku 1526, zyskał, będąc w Bononji, przyjaźń tego szacownego rymotworcy, i powróciwszy do ojczyzny, ciągle się do niego nadgłaszał. Ze wszech miar godzien był ten mąż szacowny wziętości swojej. Rytmy jego tchną duchem rymotworczym owym, który niegdyś Ateny, a dalej pod Augustem Rzym, uczynił przykładem następnych wieków. Pierwsze dzieło, które mu zjednało wziętość, było na pochwałę Brutusa i małżonki jego Porcyi, córki Katona, Hymn jego do Zdrowia pełen żywych wyrazów. — Pisał pochwały Pawła III papieża i synowca jego « Alexandra Farnezyusza. — Treny po śmierci rodzi- « ców swoich. — Fraszki. — Rytmy do kardynała Hip- « polita Esteńskiego i innych znakomitych przyjaciół « swoich. » O czasie i miejscu śmierci jego wieści nie masz.
Franciszek Bernia, albo Berni, rodem był z Bibieny w xięztwie Florenckiem. Młodość wieku swojego strawił przy kardynale Medyceuszu, który potem pod imieniem Klemensa VII, rządził kościołem bożym; uczyniony kanonikiem Florenckim tamże życia dokonał w roku 1543. Dzieła jego rymotworskie przy wielkiej łatwości, niekiedy w zbytniej wesołości swojej, obrażają wyrazami. Pisał także Satyry tak dokładne, a zatem uszczypliwe, iż zdaje się w tej mierze nawet Juwenalisa przewyższać.
Dóm ten znamienity w xięztwie Florenckiem wydał w przeszłym wieku znakomitego rymotworcę. W zamku Barberyno urodził się na początku roku 1600. Umarł w roku 1675. Przez niego na włoski język pieśni Anakreonta przełożone dokładnie, zwłaszcza iż językiem jakby umyślnie do takiego sposobu pisania zrządzonym.
Poema jego żartobliwo bohatyrskie o Baszcie rozwalonej, il Torrachione, pisane było w roku 1660. Wieża ta albo Baszta opustoszała, nad rzeką Lorą znajdowała się niedaleko miejsca, w którem się rymotworca, jej opisywacz, urodził.
Śpiewam, lutnia dopomaga
Tony czułowdzięcznemi,
Jak Alcydama odwaga,
Pana Mangonu ziemi,
Lazerakową przemaga
Spory, bitwy srogiemi.
Jaki skutek ta zajadła
Walka wówczas powzięła,
Jak straszna wieża upadła,
I na gruzach spoczęła.
Piękna Muzo! Co szafujesz,
I dowcipem i wdzięki!
Jeżeli mnie udarujesz
Twojej chwałą poręki,
Gorycz przykrą ocukrujesz.