Niechże czas ustanie mroźny,
Co wycierpiał, nie pamięta;
I skoro słońce dogrzewa,
Trzodę pędząc, wesół śpiewa.
Żeglarz czuły na odmiany,
Skoro miłe błyśnie zorze,
Mimo szturmy i bałwany,
Puszcza się śmiało na morze;
I w podróży kiedy śpieszy,
Nadzieją się zysku cieszy.
Błędem to jest podłej duszy,
Gdy nadzieje w zdradzie marzy :
Choć pomyślność dobrze tuszy,
Spokojności nie nadarzy.
Zyski hojnie obdarzona,
Będzie jednak zbrodnia szkodą :
Cnota chociaż opuszczona,
Sama sobie jest nagrodą.
W życia biegu wszystko błędem,
Jeśli niebo nie wspomoże,
Darmo szybkim śpieszym pędem,
Odprawując te podroże.
Drży serce, trętwieją nogi,
Rozum słabnie, przemysł stygnie,
Co w nas, to nabawia trwogi;
Co nad nami, to podźwignie.
Gdy się morze szumem bieli,
Niebo łyska, biją gromy,
Żeglarz co się wyjść ośmieli,
Ginie w żegludze łakomy.
Każda burza temu szkodzi,
Kogo nazbyt uciemięża :
Statek przykre chwile słodzi,
Statek złe chwile zwycięża.
Dąb od wieków rozkrzewiony,
Co na szczycie Alpów rośnie,
Wiatry, burzą, niewzruszony,
Daje odpór setnej wiośnie.
Czasów trwających wymiarem,
Gdy się zachwieje spróchniały,
Wzruszone spadku ciężarem,
Rwą się z nim razem i skały.
Lew obrażony
Czuje, iż ginie,
Nieustraszony,
Czem był, tem słynie.
Choć zgonu bliski,
A pocisk w łonie,
Łamie pociski,
I straszny w zgonie.
Szkodą, żeglarz gdy się smuci,
Przysięga zdradzon w dozorze,
Iż już do morza nie wróci:
W pogodzie wraca na morze.
Zrzeka się bitwy wśród ciszy
Żołnierz, już w domu spokojny.
Niechże głos trąby usłyszy,
Wraca się znowu do wojny.
I wąż i pszczołka,
Bez alternaty,
Jedneż ssą ziółka,
Jedneż ssą kwiaty :
Równi zdobyczą,
Różnią się składem,
W pszczołce słodyczą,
W wężu są jadem.
Co do czasu, ledwoby nie należało pierwszeństwo rymotworcom francuzkim nad włoskimi; ponieważ pierwsze było utworzenie z łacińskiej mowy, francuzkiego pierwiastkowego języka, który romansowym, tojest od Rzymian wziętym zwano. W południowej części królestwa francuzkiego, którą potem prowincyą w powszechności, albo Prowancyą nazwano, pierwsze było siedlisko jak języka, tak i rymotworców francuzkich. Zwano ich w pierwiastkach Truwerami, albo Trubadurami. W jedenastym wieku kwitnąć zaczęli, i tak się była ich liczba rozmnożyła, iż na początku roku 1300 tych których dzieła czytano, znalazło się 127. Na wzór Homera, lubo zbyt dalecy od śladów nawet jego, obchodzili domy i śpiewali pieśni od siebie złożone. Żeby się zaś tym więcej przypodobać mogli, mieli z sobą pospolicie muzykantów, którzy na arfach i innych wówczas używanych instrumentach muzycznych grając, dodawali wdzięku ich śpiewaniu.
Miewali takowych Trubadurów na dworach swoich, królowie i udzielni xiążęta, jakoto Rychard król Angielski, królowie Arragońscy, hrabiowie Prowancyi, Tolozy i Szampanji. Ostatni z nich Teobaldus (Thibault) sam był w tej liczbie, żył za czasów Św. Ludwika IX króla, i są jego pieśni do Blanki królowej, matki tego monarchy.
Najsławniejsi między Trubadurami byli : Arnaldus Daniel, żył w wieku dwunastym, rodem był z miasta Taraskony, zostawił dzieła dramatyczne i poema przeciw bałwochwalstwu.
Belozer (Emeryk) pisał rytmy miłosne. Dzieło jego