Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/264

Ta strona została przepisana.

Maże się Atreusza krwawemi niezgody;
Flora się uśmiechnęła, ja śpiewam ogrody.
Powiem, jak sztuka wsparta miejsca położeniem,
Rządzi wodą, kwiatami, murawą i cieniem.
Ty więc, co godząc wdzięki i moc wyrażenia,
Umiesz pieśni uczącej ożywić nudzenia,
Muzo! coś Lukrecego poratować chciała;
Gdyś twardych jego nauk ostrość ugładzała;
Wszak nie krzywdząc języka bogów, z twej posługi,
Rywal jego opiewał pracowite pługi,
Przybądź, i chciej przystroić rzecz tę większej wagi,
Tę która warta była Wirgila przewagi.
Nam tu dalekich ozdób szukać nie należy :
Przybądź! me czoło tylko ma zdobić kwiat świeży,
I jak chmura swą barwę ma z promienia daru,
Język mój wdziękiem twego zaprawię zamiaru.

Niewinna ta zabawa, którą mój wiersz głosi,
Do pierwszych się dni świata zwraca i odnosi.
Gdy człowiek dziką ziemię w posłuszeństwo wprawił,
I małej się jej cząstki wykształceniem bawił,
Blizko pod swojem okiem, co praw jego strzegły,
Drzewa mu ulubione, i kwiaty się zbiegły.
Już prosty Alcynous dawał za przykłady,
Starożytnej Grecyi swe wieśniacze sady,
W tymże czasie nierównie większemi zachody,
Babilon na powietrzu zawieszał ogrody,
Gdy Rzym światu całemu rozdawał kajdany,
Zwyciężca szedł w swój ogród łupami przybrany :
Tam składał gniew wojenny, tam składał i chwały.
Dawniej ogrody mędrcom schronienie dawały,
Gdzie z twarzą śmiejącą się ludzi nauczają :
I gdy grunt Elizejski nieba cnocie dają,
Czyż tam były pałace? Gaj to był zielony,
Gaj kwiatem, strumykami, polem ukształcony.
Mieszkanie próżnowania i najsłodszej chwili,
Gdzie zmieszaną z pokojem trwałym rozkosz pili.

Niedawno wydał Delille drugie poema w rodzaju dydaktycznym pod tytułem : Człowiek wiejski, albo wieśniak, z którego kładziemy tutaj kilka ułomków.

Uważanie natury, wyjątek z tego poematu.
PRZEKŁADANIA F. DMOCHOWSKIEGO.


Jak mi ten człowiek miły! co w chęciach szlachetny,
Czyni swe pole żyżne, a swój dowcip świetny :
On używa wszystkiego : pospólstwo oślepłe
Na najpiękniejsze świata widoki jest skrzepłe :
Nie zna wielkiej Istności, i w ciemnym rozumie
Od dzieła do ich Twórcy wznosić się nie umie.
Nie dla niego obrazy tylą świat ozdobił
Wielki malarz, i sprzeczność harmonijną zrobił;
Nie zna, jak przez kanałów utajony związek,
Z korzenia w pień, stąd w gałąź, a z tej do gałązek,
Z gałązek aż do liścia sok żywny przechodzi :
Jak się kryształów massa przezroczysta rodzi,
I zgodności odbicie i zbiór farb bogaty.
Obojętny na lasy, nieczuły na kwiaty,
Nie zna ich imion, cnoty, rodów rozmaitych.
Grubą ręką zabiera wśród liścia ukrytych
Synaczków słowikowi, a śpiewaków wiośnie.
Mędrzec zna prawa świata : on jeden radośnie
Wszystkie zmysły prawdziwą rozkoszą, obdziela :
Bo natura jest tylko dla sztuk przyjaciela.

Gdyś więc zakończył prace i ważniejsze troski,
I niemi zajął szczęsne dni twoje wśród wioski :
Spuść się w wielkie badania ciekawością twoją,
Te upięknią twe chwile, rozkoszy podwoją.
Stawiają trzy królestwa swoje tajemnice,
Znać dobrze swych poddanych powinni dziedzice.
Wstrzymaj się nad bogatym natury obrazem.
Pośpiesz, chodźmy, zważajmy, używajmy razem.
W tych odmiennych widokach jaka dziwna płodność;
Tu wszystko harmonia, gładkość, piękność, zgodność :
Tu świeżej zieloności nieprzejrzane cienie,
Tu strumyków tysiąca wabiące mruczenie,
Zokrąglone pagórki, i lasy szanowne,
I w rozkosznych jaskiniach schronienia czarowne.
Tam okropne zwaliska, grożące zapady,
Zniszczenia ręki czasu niezatarte ślady :
Nieużytecznym piaskiem tu wiatr płochy ciska,
Tu niehamowny potok spada przez urwiska :
Ostre ciernie mech dziki i zielska ostatki,
Spustoszonego gruntu przeraźliwe świadki :
Dobrego, złego, darów, chłosty, znak wyryty.
Abyś skutków i przyczyn łańcuch objął skryty,
Nie będziesz dwoistego zasięgał początku,
Z których jeden chce zgody, drugi nieporządku.
My takim błędem naszyh badań nie oznaczem :
Pójdź! gienjusz Buffona będzie nam tłumaczem.

Przemiany kawałka marmuru.

Lecz nie rzucając góry, ni miłej doliny,
Na marmuru starego spojrzyj odrobiny.
Jak szanowna pamiątka! jego długie lata
Ogłaszają świadectwo wielkich odmian świata.
Ukształcony z żywiołów, które miały czucie,
Ten marmur za swój pierwszy zaród miał zepsucie.
Nim te przegniłe szczątki ułożyły wody,
Jakie zgasły plemienia, kraje i narody!
Jak długo się toczyły nad nim morza tonie!
Jak długo wały w swojem rzucały go łonie!
Schodzący z gór w przepaści, gdzie dawniej miał bycie,
Ocean go zostawił na ich w zniosłym szczycie.
Jużci znowu nawałność w wodach go zanurza,
Już znowu go na brzegi niesie morska burza,
I bierze i oddaje. Tak wiekiem miotany,
Wytrzymał wiatry, flagi, wytrzymał bałwany :
Pokorny gór spółcześnik, ten głaz wprzód ozdobny
Był skałą, a ta skała dziś jest proszek drobny :
Lecz syn czasu, powietrza i ziemi i wody,
W przygodach swoich świata wystawia przygody.

Obraz Kapłana.

Patrz na ten domek skromny : tam mieszka mąż święty:
On cały posługami ludzkości zajęty,
Zanosi przed tron Boga swej trzody ofiary,
Ściąga na okolice wszystkie niebios dary,
Wspiera nieszczęście, ślubne poświęca ogniwa,
Owoce roczne, polne błogosławi żniwa.
Uczy cnoty, przyjmuje w kolebce człowieka,
Przewodniczy mu w życiu, u grobu nań czeka.
Nie posadzę ja nigdy na świętym urzędzie