Nie mogły zachwiać męztwa w statecznym umyśle.
Ponieważ moja Alba w tej świetnej ozdobie,
Tyle mi czci wyrządza, ile twój Rzym tobie,
Jak ty, wypełnię wszystko, czego naród czeka :
Jestem mężem... lecz przecie mam serce człowieka...
Wiem, że twój honor każe krwią moją się zbroczyć,
A mój równie mi każe krew twoję wytoczyć,
Mając się żenić z siostrą, brata zabić trzeba...
Dla kraju tak mi smutny los zrządziły nieba!
Tak świetnej powinności nie unika cnota,
Serce we mnie dziczeje okropność mną miota :
Lituję się nad sobą, zazdroszczę tym skrycie,
Którzy szlachetnie w boju utracili życie.
Lecz nigdy Alby moje nie zawiedzie ramie,
Wzrusza mię dziki honor, ale mię nie łamie.
Czuję to, co mi dają; czuję, co postradam....
A jeśli Rzym chce więcej... dzięki niebu składam,
Że mi się Rzymianinem urodzić nie dało :
By przecież coś ludzkiego w mej duszy zostało...
Jeśliś nie Rzymianinem, zasłuż nim być godnie.
I jeżeliś mi równy, pokaż to dowodnie.
Gruntowna cnota, z której Horacy się chlubi.
Towarzystwa słabości z rycerstwem nie lubi.
Zle ten sobie otwiera do honoru drogę,
Kto niemęzką na pierwszym wstępie cofa nogę,
Widzę jak się nieszczęście całą siłą sroży,
Widzę, całą moc jego... lecz mnie nic nie trwoży.
Przeciw komu mnie wzywa kraj, o to nie pytam :
Lecz się ślepo tej chwały i z radością chwytam.
On wszystkich obcych względów godzien jest wyzucia,
Jego rozkaz powinien wszystkie tłumić czucia.
Kto chcąc służyć krajowi na bok rzuca okiem,
Podłym do powinności przystępuje krokiem.
Święta wola ojczyzny wszystkie związki zrywa :
Tak, na nic nie mam względu, kiedy mnie Rzym wzywa.
Czuję zupełną radość z tą pociechą zatem,
Z którąm się żenił z siostrą, będę się bił z bratem.
I żeby niepotrzebną mowę przerwać pręcej,
Gdyś od Alby wybrany, nie znam cię już więcej.
A ja ciebie znam jeszcze... to mnie wskroś przenika!...
Lecz mi nie znana była ta cnota, tak dzika :
Chce się ona o wyższość z nieszczęściem mocować,
Pozwól, niech się jej dziwię, nie każ naśladować.
Godny następca wielkiego poprzednika, jeżeli nie wyniosłością myśli, zrównał mu wdziękiem najczulszych wyrazów. Tragedye jego mniej dziwią, powabniejsze jednak są ku czytaniu, i przeto częściej na teatrach, niżeli Kornelego, dawane bywają. Najwyborniejsze jego tragedye są : « Hippolit, Andromacha, Ifigenia,
« Mitrydat, Athalia. » Umarł w roku 1699, przeżywszy lat sześćdziesiąt.
Andromachę przełożył na ojczysty język Stanisław Morsztyn wojewoda Mazowiecki.
O cale temu wierzę w tym nieszczęścia kresie,
Sam Hektor tę odmianę w twoje serce niesie.
Chce, żeby Troja w jego dziecięciu powstała,
Żebyś żywot jej królów dziedzicowi dała.
Sam ci tę myśl podaje, sam ci śluby stręczy,
I pewnie za Pirrusa, że dotrzyma, ręczy.
Wróci syn byleś chciała; w jednem twojem słowie
I bezpieczeństwo jego zawisło i zdrowie.
Pirrus ojca, i krewnych chce zapomnieć cale,
Twojemu się synowi poświęca wspaniale :
Nic nie dba na ojczyznę, na lud, którym włada,
I berło, i koronę, u twoich nóg składa.
Więc kiedy obietnice wszystkie swoje zjści,
Czyż będzie godzien takiej twojej nienawiści?
Już ci szczerze pomaga, już z jego opieki
Twój Astyanax może nic nie dbać na Greki :
Bo mu dał swoich ludzi, choć sam jest bez straży.
Tak cię kocha, tak sobie twą przysługę waży,
Że wiedząc, jako Grecki naród jest zażarty,
Wolał się sam z potrzebnej ogołocić warty ;
A jemu dać obronę. Tymczasem w kościele
Czynią przygotowania, już tam ludu wiele.
Dałaś słowo. Niech z ciebie nie będzie przyczyna
Zwłoki.
Pójdę; lecz jeszcze niech obaczę syna.
Na cóż się przyda widzieć, właśnie jakby we śnie?
Nasycisz się nim potem, bezpiecznie i wcześnie.
Będziesz go miała zawsze : po co się dziś śpieszyć,
Kiedy się jutro możesz cały dzień z nim cieszyć?
Będziesz go wychowywać, nie jak sługę panu,
Lecz jak dziecie przy ojcu królewskiego stanu :
On dźwignie Troję : ciesz się, uśmierz długie płacze.
Pójdźmy, niechaj go jeszcze przed śmiercią obaczę.
O przebóg! cóż to mówisz?
Nie mam się kryć woli
Przed tobą, bom cię w każdej doświadczyła doli.
Znam serce, znam twą cnotę, alem rozumiała,
Żeś też i ty mnie lepiej, niżli widzę, znała.
Wierzyłażeś, żem dobrą sławę oszkaradzić,
Żem tym postępkiem miała męża mego zdradzić?
Męża, co we mnie żyje, którego pamięci
Andromacha czas wszystek życia swego święci?
I wreszcie te ofiary uprzykrzywszy sobie,
Ważyła się zmarłego pokój mieszać w grobie?
Nie takiej wiary Hektor spodziewał się po niej.
Ale syn jego w ciężkiej, i śmiertelnej toni.
Sama widzę, że nie masz ratunku od zguby,
Jedynie go ocalić mogę przez me śluby.
Więc trzeba dać koniecznie rękę Pirrusowi,