Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/280

Ta strona została przepisana.

dziców do tej myśli, iżby go ile niesposobnego, da jakiego rzemiosła obrócili; niedługo jednak trwał takowy przesąd, odmiana nauczyciela okazała błąd pierwszego. Osadzony na wsi, mając wolność pisania, wkrótce dał dowody bystrości dowcipu w sielankach. Najpierwsze ze znaczniejszych dzieł Dafnis, wyszłe z druku roku 1754, ustanowiło wziętość jego, i odtąd między najznakomitszymi pisarzami był policzony. Śmierć Abla poema, w rodzaju swoim z najsławniejszemi się równa. Pierwszy zas Żeglarz umieszcza go w liczbie najcelniejszych rymotworców. Umarł w ojczyznie swojej w roku 1786, mając lat pięćdziesiąt sześć.

Pieśń Abla.

Schodźcie sny z oczu wszelkiego stworzenia,
Schodźcie sny marne, porywcze i zmienne,
Umysł się wznosi przez dzielne wzruszenia :
Tak jak po zmroku, pierwsze zorze dzienne
Rzeźwią posępne ciemnic zamartwienia,
Lasy i wzgórki i niziny plenne.
Które z nad cedrów żywym blaskiem wschodzisz,
Co przyrodzenie uwieńczasz i młodzisz;

Słońce! dnia sprawco i naszej pociechy,
Witaj w twym wschodzie wdzięcznym i wspaniałym!
Ziemia się zwalnia wonnemi oddechy,
Śklnią się farb wdziękiem kwiaty okazałym :
Trawki się ścigną wzrastania pośpiechy,
Zginają drzewa owocem dojrzałym.
Gaśnie pomału słabiejące zorze,
Śmieje się ziemia, powietrze i morze.

Schodźcie sny z oczu, czuj wszelkie stworzenie,
Schodźcie sny płoche. Gdzie nocy ciemności?
W puszcze się skryły : pomroki i cienie
Osiadły w głębiach dzikiej bezdenności.
Znajdą się wówczas, gdy zwierza zażenie
Upał południa, a w chłodnej świeżości
W zapadzie światła niknącego mrocznie,
Zziajana trzoda i pasterz odpocznie.

Gdzie orzeł bierze na pierwsze błyśnienia
Lot swój u szczytu skalistej opoki;
Jak dym od kadzidł i całopalenia,
Tuman się wzbija i wznoszą obłoki :
Głosto natury i pieśń dziękczynienia.
Ptastwo, zwierzęta, gadziny i smoki,
Wszystkie się łączą powszechnym okrzykiem,
Te wdzięcznem pieniem, te ogromnym rykiem.

Chwal duszo Pana, co stworzył i chowa.
Niechaj głos pierwszy wznosi się od ludzi;
Niech idą z dzięki uwielbienia słowa,
Nim zwierz powstanie, ptastwo się obudzi.
Nim jeszcze chwila przyjdzie porankowa,
I dzienną pracą wszystko się zatrudzi.
W zbiorze powszechnym okręgu całego,
Nim zacznie dzieło wielbić sprawcę swego.

Jakaż wspaniałość w twojem udziałaniu?
Zewsząd się mądrość, dobroć ukazuje,
Zmysł się natęża, rzewni w oglądaniu,
I niewymowną słodyczą przejmuje;
Od czegoż zacząć w twojem uwielbianiu?
Kto cię z świętości twoich wywołuje,
Abyś, co znikłość miało w wieczny podział,
Wywiodł na bycie i w istność przyodział?

Dobroćto wszystko twoja urządziła,
Chciałeś szczęśliwe oglądać istności.
Wdzięczny poranku! jasność twoja miła,
Rozpędza nocy ponure ciemności;
A postać rzeczy gdy się odmieniła,
I tchnie, co żyje, uczuciem radości.
Te wszystkie słodkie widoki, wzruszenia,
Żywym są dla mnie obrazem stworzenia.

Ponad zamęty tego, co wzniść miało,
Sprawca się rzeczy wszechmocny unosił :
Wszystko w głębokiem milczeniu czekało,
Nim wyrok swego działania ogłosił.
Rzekł : barw się licznych ptastwo rozleciało,
Odgłos się wdzięczny po puszczach roznosił :
Echa w dolinach stokroć powtarzały
Szczęście stworzenia i Stwórcy pochwały.

Zniżył lot ciągły, głos jego wzmógł ziemię,
I z zamartwiałej zjstoczył na płodną :
Zdatne wydaniu znalazło się brzemie,
Zjędrzył ją w przyszłość dzielnością dogodną.
Zwierząt i gadu niezliczone plemie
Wydobyło się na postać swobodną.
Wzgórek poruszon w słonia się istoczył,
Lew z pyłu ryknął, kiedy stwórcę zoczył.

Jak to ò Boże! w poranku zdobywasz,
Snem, wzorem śmierci, stworzenia zemdlone.
Budząc się widzą, jak je opatrywasz,
Pod skrzydły twemi jak mają obronę;
Jak je ukrzepiasz, wzmacniasz i okrywasz,
A dobrodziejstwy twemi nasycone;
Gdy zewsząd zawsze twej łaski doznają,
Powszechnym głosem ciebie uwielbiają.

Przyjdzie czas; wieszczy duch słodko mi marzy :
Całą tę ziemię płód ludzki osiędzie,
W ścisłe się związki zejdzie i skojarzy.
A w czuciu prawem i powinnym względzie.
Cisnąć się będą do twoich ołtarzy :
Na każdym wzgórku cześć twoja osiędzie,
I będzie hasłem wszelkiego narodu,
Od wschodu słońca do słońca zachodu.

Sielanka. Pacierz staruszka.
PRZEKŁADANIA ADAMA NARUSZEWICZA.

Gończe złotego słońca, różana Jutrzenko,
Jużeśto w chatki mojej zajrzała okienko?
O jak ślicznie z twej twarzy promień bije czysty,
Przez te młode gałązki leszczyny krzewistej!
I ty, coś tu pod belką zlepiła gniazdeczko,
Nucąc sobie, świt biały witasz jaskółeczko!
Już i ranny skowronek wdzięczny głos wydaje,
Wzbiwszy się lekkiem skrzydłem na powietrzne kraje :
Wszystko ze snu głuchego przyrodzenie wstawa,
Zwilżona chłodną rosą podniosła się trawa.