Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/283

Ta strona została przepisana.

Płaszczył garby, a biodra zaklęsłe nadstawiał.
Zgoła kunsztem przemyślnym, mocą wysilenia,
Jego było trzy części, czwarta przyrodzenia.
Gdy więc to, co odziewa, w działaniu dowodne,
A to co przyodziane, szacunku niegodne,
Trzeba mówić, kunsztowne gdy widzim okrycie,
Kłaniam ci się atłasie, kłaniam axamicie.
A gdy suknia galowa zaśklni w wspaniałości,
Upadam do nóg waszej haftowanej mości.
Wszystko w świecie do jednej dążyć musi mety,
Co są ludziom cmentarze, to sukniom tandety.
Jak ziemia raz oddane zwłoki ludzkie strzeże,
Tak i tam kształtne niegdyś widzimy odzieże.
Wyglądają niekiedy pokornie z pod ławy,
Taralatka wytarta i kontusz dziurawy.
Śmią się bratać z odzieżą; gdzie orderów znaki,
Nicowane żupany, połatane fraki :
Wisi na pańskim płaszczu opończa służebna,
Obok niegdyś koronek leży płachta zgrzebna.
A patrzący gdy zwłaszcza nie ma za co kupić,
Wpada w myśli pobożne, jak czas może złupić,
Jak odrzeć z ozdób, wszystko gdy psuje, zatraca,
Wzdycha — i jak był przyszedł, tak też i powraca.

§ VIII.
KLOPSTOCK.

Jeden z najsławniejszych poetów niemieckich, którzy w zeszłym dopiero wieku wsławili się. Urodził się w Hamburgu 1718. Messyada, dzieło oryginalne okazujące wzniosły gieniusz i bujną imaginacyą, zwróciła na niego oczy rodaków. Poema to w układzie swoim, jako też w tem, że opiewa rzeczy zpod sfery zmysłów wyjęte, i tylko w umysłowym wydarzone świecie, że wywodzi istoty nadprzyrodzone, zdaje się mieć podobieństwo do Raju utraconego Miltona. Czułość i ton melancholijny panującą są jego cechą.
Pisał jeszcze Klopstock w znacznej liczbie ody, i w tym rodzaju nie mniej wygórował, jak w pierwszym, który go w poczcie twórców Epopei umieszcza[1].

WIELAND.

Żyjący dotąd pisarz[2] najwięcej się przyłożył swojemi dzieły do wykształcenia ojczystego języka. Pisma jego tchną dowcipem i wesołością: łączą razem naukę i przyjemną zabawę. Równie celuje w prozie jak w wierszu: w obudwu rodzajach ma znakomite imie. Liczne tego zacnego pisarza dzieła są nadto znane, żebyśmy je pojedynczo wymieniali.

ZACHAREE.

Autor wielu dzieł, na sprawiedliwy zasługujących szacunek. W rodzaju poematow żartobliwych nader szczęśliwy.


Świątynia nudów, wyjątek z tego poety.
PRZEKŁADANIA MICHAŁA WYSZKOWSKIEGO.
Z przystosowaniem do swego kraju.

Na granicy Polesia, gdzie zamierzchłe knieje,
Gdzie miły promyk światła nigdy nie jaśnieje,
W pośrodku ciemnych lasów, stoi gmach wspaniały,
Który gotyckie jeszcze wieki budowały.
Misterną rzeźbą słupy ozdobnym go czynią,
Tam sobie założyła Nudota świątynią :
I stamtąd samowładnie swoje prawa daje.
Na wszystkie oświecone tego świata kraje.
Przed dowcipem, rozumem, drży ona lękliwa,
I najczęściej w klasztorach, lub w szkole przebywa.
Snują się przy pałacu tych autorów roje,
Którzy nam do znudzenia chwalą dzieła swoje.
Jeden z nich Metafizyk, jasnej prawdzie przeczy,
Z wielkim wrzaskiem dowodząc bardzo małych rzeczy.
Drugi poważnie prawi stare przypowieści.
Wie dokładnie, jak wiele ulic Paryż mieści?
Wiele most kroków trzyma z Warszawy na Pragę?
We wszystkiem widać jego głęboką uwagę.
Tu rozprawia erudyt, choć rzecz oczywista,
On na dowód cytuje xiąg przynajmniej trzysta.
Tu przy głupiej piękności, kochanek poziewa,
I pasterka zasypia, gdy jej pasterz śpiewa.
Kukułka nigdy swego tonu nie odmienia,
Ani nawet strumyki swojego mruczenia.
Jednych ciągle warcabów zatrudniło granie,
A drudzy łapią muchy, w zamysłach, po ścianie.
Tu bogacz, chociaż z pełnych worów złoto liczy,
Nigdy go nie ma tyle, ile sobie życzy.
Całe smutku człowieka, i przykrości brzemie,
I co tylko Nudota wylewa na ziemię,
Co nam na myśli cięży, sercu boleść czyni,
Wszysko to bierze postać ducha w tej świątyni.
Niesmak, frasunek, żale, marzenia, zgryzoty,
Ulatują wokoło pałacu Nudoty.
Z gębą nawpół otwartą, wpadłemi oczyma,
Przy bramie pałacowej Ziewanie straż trzyma;
Jednak przystęp do niego nietrudny jest wcale,
Ziewnąć na nie trzy razy, otwiera ci sale.
Zamek ten liczy w środku pokojów tysiące,
W każdym lamp ciemnych widać światło błyskające,
A patrząc na gry, tańce i zabawy ludzi,
Rzekłbyś, że się z mieszkańców tamtych, nikt nie nudzi.
Lecz niedługo przychodnia taki pozór mami,
Wszystko umie bogini zaprawić nudami.
W tym przybytku panuje ona samowładnie,
Wszędy truje wesołość, i zabawy kradnie.
Oto głupiec co skacze! lecz mimo te skoki,
Po zmarszczkach twarzy jego znać smutek głęboki.
Daremnie gwiżdże tamten, od nudów dręczony,
Daremnie obgadują sąsiadki, matrony,
Na tak miłe rozmowy zasiadłszy dokoła
Chcą się bawić, lecz żadna z nich nie jest wesoła;
W innem miejscu, piękności zebrało się grono,
Radząc o strojach, jakie i gdzie wymyślono?
Nieszczęściem nie mogą ich zabawić i mody.
Tu poeta z zapałem czyta swoje ody,
A niechętni słuchacze ziewają mu w oczy.
Ciężar jakiś rozpaczy duszę ludzką tłoczy.

  1. Umarł w Hamburgu 1802.
  2. Umarł w Jena 1813.