nazywali gorzałką, potem wódką, my teraz ochrzciliśmy likworami. Napić się porcyi wódki nie godzi, ale wypić kieliszek likworu wolno.
Poszliśmy do objadu. Potrawy były niewymyślne, ale smaczne. Sztuka mięsa przerastała, kapłony tuczne, jarzyny wyborne. Postawiono przedemną wino wystałe, klarowne, zielonawe, tego rzadkiego a szacownego gatunku, który to brzoskwiniowym zowią. Pan Podstoli pił miód. Straciłem nieco dobrą o nim opinią, gdym ten trunek nieprzystojny na jego stole obaczył. Nieznacznie wszczął się dyskurs o miodzie; a Pan Podstoli tak mówił : o gustach dysputować się nie godzi, przysłowie jest pospolite : ma miód swoje wdzięki dla tych, którzy się do niego przyzwyczają. Sycony bez zbytniej mocy, którą ma z korzeni, staje się trunkiem miłym, zdrowiu nieszkodliwym. Używany w mierze, strawności dopomaga krwi nie zapala, jak wino. I toćto jest, co usprawiedliwiać miodowników powinno względem gustu i zdrowia. Ale nierównie jeszcze celniejsze są przyczyny, które nas Polaków do tego trunku zachęcać powinny.
Jestto trunek nieprzywoźny, i gdy go nam zdarzenie Boże przez produkcyą kraju naszego, pszczół naszych, drzew, kwiatów ziemi naszej użyczyło; wykracza ten przeciw prawom wdzięczności, kto darów ojczystych nie używa. Prawy obywatel w każdej sprawie choćby najpotoczniejszej, dobro kraju swojego zawsze powinien mieć przed oczyma, tak czynili ojcowie nasi; umieli i oni żyć, mieli czem żyć, żyli dobrze, strzegli się jednak ile możności zbytków przywoźnych. Gdybyśmy wiedzieli, albo raczej, gdybyśmy chcieli wiedzieć, jakową szkodę używanie wina Polszcze przynosi, brzydzilibyśmy się jak trucizną, tym trunkiem.
Trafiło mi się być przy rachunkach cełł koronnych : przestraszyłem się niezmiernie, gdym obaczył, iż sama opłata skarbowi z beczek wina wchodzących w kraj, na kilkakroć stotysięcy złotych wynosiła. Wyjąwszy z tego to co sobie przywłaszczali przełożeni, przez libertacye, te co kupiec przemycił; znajdzie się summa niezmierna wychodząca z kraju bez żadnej nadziei powrotu : nic albowiem od nas Węgry w zamian nie biorą.
Po tych i innych wielu, któreby jeszcze można przytoczyć, uwagach, miód, jeżeli gustowi niesmaczny, umysłowi i sercu dobrego Polaka powinienby się stać szacownym. Tak są wypieszczeni w gustach swoich Angielczycy, jako i my; większą mają od nas, bo bogatsi, do zbytków sposobność, a przecież piją jabłecznik, jako krajową produkcyą. Skończył Pan Podstoli, a jam sobie nalał szklankę miodu.
III. Czas był gorący, zabawiwszy się nieco w pokojach po obiedzie, poszliśmy do ogrodu. Tam gdyśmy usiedli w chłodniku, Pan Podstoli tak mówić zaczął : ojcowie nasi nie kochali się w ogrodach, nie idzie zatem, że ogrodów nie trzeba. Ślepe naśladownictwo bydlęcym jest przymiotem. Dla tego że mój dziad, ojciec, ogrodu nie miał, ja drzew moich nie wytnę. Gdzie teraz WMPan moje kwatery widzisz, tam był przedtem len i konopie.
Dobry, prawda, len i konopie, ale roztropny gospodarz umie im przyzwoite miejsce naznaczyć : wie, co ma służyć do pożytku, wie, co do ozdoby i zabawki. Zabawy wiejskie są miłe, prawda; ale ktoby się chciał jedynie w samem tylko gospodarstwie zagrzebać, znalazłby w dniu wiele godzin próżnych. Jednostajność widoków zbytecznie nasyca oko; trzeba mu odmian, żeby ujść nudności : kto rozumie, że na kształtnym ogrodzie zyska, nie umie kalkulować. Przemysłem mniej może stracić, ale lekką stratę odważa dla większej korzyści, a ta jest, zabawa niewinna i miła. Opowiem WPanu, jakem mój ogród założył, i jak go rozrządzam.
W porządku rzeczy, od istotnie potrzebnych zaczynać należy. Istotnie potrzebne w gospodarstwie są, rola i budynki folwarczne. Ze jednak sadzenie i szczepienie rozmaitego rodzaju drzewa, długiego potrzebuje czasu, nim do swojej pory przyjdą : spieszyć się z założeniem ogrodu potrzeba. Tom ja uczynił, objąwszy possessyą wioski mojej; co mogło mi zbyć czasu i pańszczyzny od innych nieuchronnych potrzeb, łożyłem na ogród. Znalazłem szczęściem zaraz ziemię sposobną za dworem, a chcąc, żeby z wdziękiem łączył się pożytek, żadnego takiego nie posadziłem drzewa, któreby nie było zdatne : lipy nawet, z których ten i inne chłodniki, nie dla samego cienia tu stoją, są to obfite spiżarnie pszczółek moich.
Sadziłem też i morwy : nad moje spodziewanie bujnie zeszły. Te drzewa nader są pożyteczne, ile że i owoc przynoszą, i liściem swoim jedwabne robaczki karmią. Bawi się ich pielęgnowaniem Jejmość, i już corocznie kilkadziesiąt funtów jedwabiu naszego mamy. Posłaliśmy go byli dość znaczną kwotę do Gdańska, skąd przesłany był do fabryk. Przyszła nam z niego urobiona pięknej materyi sztuka, i te pierwiastki pracy naszej ofiarowaliśmy Panu Bogu, na aparat do naszego kościoła.
Co się tycze dyspozycji ogrodowej, starałem się o to, żeby przy jak najlepszem ułożeniu wiele miał odmian. Dawniej pospolicie te, które włoskiemi zwano, tak były rozrządzone, iż za pierwszem wejściem wszystko było obaczyć można. Ucieszyło się na moment oko pięknym widokiem, ale nic więcej nad to, co zrazu postrzegło, dalej nie widząc, widok stawał się zbyteczną regularnością nieprzyjemnym.
Był tu u mnie niedawno świeżo z cudzych krajów przybyły syn naszego P. Podkomorzego. Ten wszedłszy do ogrodu, rzekł mi, iż szkoda było mojej pracy teraźniejszej, albowiem gust zupełnie zniósł dawne ogrodów przepisy. Jakem był w Anglji (rzekł dalej) tamem się dopiero nauczył, jakie ogrody być powinny. W ogrodach angielskich nie masz kwater, nie masz kanałów, nie masz fontan; zgoła, co tylko w ogrodach gdzieindziej jest, tam tego nie masz; ale też ogrody są wyborne, przedziwne, piękne. Jakież to są te ogrody? rzekłem mu : oto (prawi) sama istotna bez żadnej przysady natura, las, łąka, krzaczki, pagórki, strumyki; gdzieniegdzie i zboże sieją. Regularność każda (mówił dalej) sprzeciwia się dziełom prostym przyrodzenia, oko zacieśnia, myślom nie daje się rozpostrzeć. Postrzegli to Angielczycy, wycięli szpalery, powyrywali bukszpany i ligustry, znieśli kwatery; natomiast pozasadzali sosny, świerki, dęby, jodły, lipy i zgoła wszystkiego rodzaju drzewa, a wszystko bez żadnej symetryi kunsztownej, tak jak przyrodzenie samo w lasach i krzewinach miejsce im oznacza. Zyskali nieskończenie na takowej odmianie : wszyscy już ich teraz naśladują, i tym lepiej dla wszystkich. Nie przeczę ja temu, (rzekłem) że widok naturalny jest piękny, że kunszt natury nie przemoże, ale ja dla tego moich ulic nie wytnę. Rozmaitość duszą jest każdej ozdoby : zostawię ja kunszt w moim ogrodzie : a mój lasek dębowy, mój gaik lipowy, moje łąki, moje jeziora, moje
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/300
Ta strona została przepisana.