Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/309

Ta strona została przepisana.

większą połowę dla charakteru i stopnia swojego trzymać musi. Wynosić się nad własną kondycją, jestto płochość; nie postawić się w takim stanie, jakiego po nas zwyczaj i przystojność wyciąga, gorsze jeszcze przestępstwo.
Nie czyń przez drugich, co sam przez siebie uczynić możesz, maxyma była mego ojca : nie raz mi ją powtórzył, gdym pierwszy raz wychodził na świat. Zachowuję ją więc ile możności. Gdyby rozmaitych kondycyj panowie częstokroć zastanawiali się nad tym punktem, szedłby rząd dobrze w ich domu, marszałek nie przywłaszczałby sobie zbytecznych prerogatyw, sekretarz nie wszystkieby sekreta wiedział, koniuszego rumaki mniej byłyby spaśne, nie dzieliłby się piwniczy z Jegomością winem, ani szafarz przysmaczkami. Nie wchodzę w krytykę cudzych domów, to wiem, iż dozorowi mojemu winienem istotę całego gospodarstwa, a nadewszystko spokojność.
Mijam inne w szczególności przepisy i obserwacye, jak się pan względem sług, jak słudzy wzajemnie względem pana obchodzić mają; zastanawiam się nad jednym, według zdania i doświadczenia mojego, najdzielniejszym sposobem.
Służący, lubo nie jest niewolnikiem, albo przynajmniej być niepowinien, traci przecie wolność, najszacowniejszy przywilej człowieka. Gdy go urodzenie lub nieszczęśliwe przypadki do tego stanu przywiodły, nie inszy powinien być cel służby jego, jak ten, żeby z zaprzedanej na czas wolności tyle zyskał, iżby znowu mógł się stać wolnym. Do tego punktu zmierzać powinny, prace sługi, wdzięczność pana. Gdy u mnie kilkanaście lat mniej lub więcej, co się miarkować ma względem rodzaju pracy, wiernie który z czeladzi służył, wyzwalam go od jarzma służebniczego, nadaję grunt, wystawiam dóm, naznaczam dożywotnią a proporcjonalną do stanu jego pensyą lub ordynaryą. Dzieci jeżeli ma, do usług biorę, lub do rzemiosła oddaję. Tym sposobem wypłacam się z obowiązku wdzięczności, zyskuję ze sługi przyjaciela, w majętności mieszkańców mnożę, a w dzieciach ich dobrze wyćwiczonych, znajduję gniazdo, że tak rzekę, nowych sług nadal, znajomych, obowiązanych i wiernych. Ten sam zyskiwają u mnie przywilej i ci, którzy, lubo nie dopełnili w usługach zamierzonego kresu, przez kalectwo lub chorobę stali się do służby niezdolnymi. Mieć o takowych staranie, każe miłość bliźniego, charakter poczciwy, politowanie, wszystkie nakoniec i religji i obyczajności przepisy i obowiązki. Pan nieczuły nad dolegliwością sług swoich, pan dobrowolnie jej przyczyniający, pan opuszczający w nieszczęściu, monstrum jest natury, niegodne ludzkiego towarzystwa, protekcyi praw, względu starszych, spojrzenia nakoniec poczciwych ludzi.
Te domki po lewej stronie dworu, idąc do kościoła, które się jednostajnością swoją WPanu podobały, są to mieszkania starych sług naszego domu. Matrona, która z nami jadła, Jejmościna niegdyś ochmistrzyni; a ten starzec poważny, któregoś WPan także przy stole widział, jeszcze za rodziców moich tutejszej wsi podstarości. Starzy ci ludzie dawnością usług i przebywania w domu jednym, zabierają ku panu i dzieciom przywiązanie nadzwyczajne. Zdaje się im czasem, iż oni są rodzicami, bracią, pokrewnemi tych, z któremi wiek swój cały strawili. I z tej zapewne przyczyny, mój stary szafarz, który jeszcze u dziada mojego służył, łaje mnie o zbytek; a pani ochmistrzyni gdy mówi o moich synach lub córkach, inaczej nigdy niepowiada, tylko nasze dzieci.


XIĘGA II.

I. Przechodząc się po wsi z Panem Podstolim, wstąpiłem umyślnie do domu jednego z poddanych, żebym oczyma oglądał to, com wprzód od niego słyszał. Wszedł ze mną : natychmiast otoczyły go dzieci, z któremi gdy się bawił, matka na to patrząc, miała łzy w oczach. Obszedłem wszystkie kąty domu, i znalazłem, iż powieść przyjaciela mojego zupełnie się zgadzała z prawdą. Co mnie zaś najbardziej kontentowało, było to, iż widziałem mnóztwo dzieci pięknych, raźnych i zdrowych. Pytałem się matki, wiele jej wymarło? odpowiedziała, żadne; potwierdziłem się więc w tem, com od Pana Podstolego słyszał, iż złe mieszkanie i niedozór najbardziej rozmnożeniu szkodzi. Wyszliśmy z tego domu i nieznacznie wszczęliśmy o tem mowę, jak się panom dziedzicom, lub possessorom z poddanymi obchodzić należy. Byliby szczęśliwszymi nierównie i majętniejszymi panowie nasi, rzekł Pan Podstoli, gdyby mogli być gruntownie o tem przeświadczeni, iż ich poddani tak są ludźmi, jak i oni. Zdała mi się być osobliwa ta powieść, i rzekłem: iż żadnego takiego pana nie znałem, któryby mniemał, iż jego poddani są zwierzęta. Ze skutku o rzeczach sądzić należy, odpowiedział Pan Podstoli; ja nie mogę temu wierzyć, że ten chłopa człowiekiem być mniema, który się z nim jak z bydlęciem obchodzi. Jeżeli to więc być nie może, iżby majętniejsi mniemali, że są inszej natury od ubogich, przeświadczenie takowe tym bardziej potępia ich nieludzkość. Zwyczaj zarywający nieco dzikości, utrzymuje w krajach naszych ścisłe poddaństwo, albo jak prawnie zowiemy, przywiązuje człowieka do roli. Nazwisko to, lubo słodsze na pozór, mało się przecież różni, od rzeczywistego niewolnictwa. Nie wchodzę tu w to: czyli należy, czyli można, i jakim sposobem możnaby tę zastarzałą nieprawość znieść. Rzecz ta, jak słyszę, roztrząsana już była wielokrotnie tam, gdzie o tem decydować należy : nie widzieliśmy jeszcze skutków tego roztrząśnienia, pochlebiać jednak sobie należy, iż przyjdzie czas taki, w którym nieuprzedzone umysły i wnijść raczą w rozsądek tak wielkiej sprawy, i decyzya pożądana nastąpi.
Poddaństwo, albo, jeżeli mam prawdziwego terminu użyć, niewola chłopska, upadla umysły tego rodzaju ludzi, których los pod moc cudzą poddał. Wraża jakowąś naturalną niechęć przeciw panom, na których w swojej sytuacji, nie inaczej się zapatrywać mogą, tylko jak na instrumenta swojego nieszczęścia. Potwierdzać zdają się panowie te zdania, obchodzeniem z poddanymi nieludzkiem. Stąd w panach wzgarda ku poddanym, w poddanych nienawiść ku panom. Czegóż się z tych wzajemnych sposobów myślenia spodziewać można? Oto pan gardzący osobą chłopa swojego, o jego dobre mienie nie dba chłop nienawidzący pana, pracować na niego nie chce. Stąd źródło nieporządku w majętnościach, przyczyna upadku gospodarstwa, ruina kraju. Mówię, ruina kraju : jeżeli go albowiem rolnictwo nie wesprze, wszystkie inne do zapomożenia i podźwignie-