Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/31

Ta strona została przepisana.
Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły,
Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.


X. Konwersacya.


Nie tylko to w Paryżu, nie tylko w Warszawie,
Śni się ludziom na jawie.
Mają też i zwierzęta posiedzenia modne,
I w dowcip płodne.
Zeszły się raz w pół lasa, był dyskurs o człeku:
A jak w zwyczaj w tym wieku,
Tyle o nim gadano,
Tak się z niego nasmiano,
Z takiem sławy ujęciem,
Iż ledwo był zwierzęciem.
Nakoniec gdy raz nierychło
Posiedzenie ucichło,
Ktoś zagadł małpę, coby w nim dociekła?
Rzekła:
Chciałby on to coś znaczyć, ale mi się zdaje,
Że źle małpy udaje.


XI. Wyżeł i Brytan.


Pan strzelił, trafił kaczkę, pies dostał i dobił,
A gdy postrzegł brytana, który nic nie robił,
Zgrzytnął zębami.
My tylko sami,
Wyżły legawe
Dajem wam strawę,
A wy śpicie leniuchy.
Patrz na moje łańcuchy,
Rzekł brytan, stróż domowy:
Gdy ty idziesz na łowy,
Ja nic wprawdzie nie robię;
Ale gdy w nocnej dobie
Do wczasu się sposobisz,
I nic wówczas nie robisz:
Ja uwolnion z łańcucha,
Czyniąc urząd podsłucha,
Gdy wyręczam kolegę,
Pana, ciebie, dóm strzegę.


XII. Czapla Ryby i Rak.


Czapla stara, jak to bywa,
Trochę ślepa, trochę krzywa,
Gdy już ryb łowić nie mogła,
Na taki się koncept wzmogła.
Rzekła rybom: wy nie wiecie,
A tu o was idzie przecie.
Więc wiedzieć chciały,
Czego się obawiać miały.
Wczora
Z wieczora
Wysłuchałam, jak rybacy
Rozmawiali: wiele pracy
Łowić wędką lub więcierzem:
Spuśćmy staw, wszystkie zabierzem,
Nie będą mieć otuchy,
Skoro staw będzie suchy.
Ryby w płacz: a czapla na to,
Boleję nad waszą stratą,
Lecz można złemu zaradzić,
I gdzieindziej was osadzić;
Jest tu drugi staw blisko,
Tam obierzcie siedlisko.

Chociaż pierwszy wysuszą,
Z drugiego was nie ruszą.
Więc nas przenieś, rzekły ryby:
Wzdrygała się czapla niby;
Dała się nakoniec użyć,
Zaczęła służyć.
Brała jednę po drugiej w pysk, niby nieść mając,
I tak pomału zjadając;
Zachciało się nakoniec skosztować i raki.
Jeden z nich widząc, iż go czapla niesie w krzaki,
Postrzegł zdradę, o zemstę zaraz się pokusił,
Tak dobrze za kark ujął, iż czaplę udusił.
Padła nieżywa:
Tak zdrajcom bywa.


XIII. Chłop i Ciele.


Nie sztuka zabić, dobrze zabić sztuka,
Z bajki nauka.
Szedł chłop na jarmark, ciągnąc ciele na powrozie:
W lesie, w wąwozie,
W nocy burza napadła, a gdy wiatry świszczą:
W ciemności, postrzegł wilka po oczach, co błyszczą.
Więc do pałki; jął machać, nie myślawszy wiele,
Zamiast wilka, co uciekł, zabił swoje ciele.
Trafia się i nie w lesie, panowie doktorzy,
Lek pałka, wilk choroba, a cielęta chorzy.


XIV. Jodła i Jabłoń.


Jabłoń rzekła sąsiadce: o ponura jodło!
Pocóż blisko mnie wzrastasz, gdy jesteś tak podłą?
Patrz, do moich owoców, jak się każdy śpieszy,
Patrz jak widząc, że kwitnę, każdy się ucieszy.
Spadły kwiaty zaczasem, owoce zerwano,
Spadły liście, a zatem o jabłoń nie dbano.
Widząc to, rzekła jodła: sąsiadko zbyt harda,
Osądź teraz, czy słuszna była twoja wzgarda?
O tem, co było zewnątrz, trzymałaś wysoce;
Nie ciebie ludzie czcili, lecz twoje owoce.


XV. Podróżny.


Arab jeden, gdy go noc w podróży zapadła,
A był dwa dni, wśród stepu, bez wody, bez jadła,
Postrzegł worek na drodze: wziął rozweselony,
A w blasku gwiazd chcąc wiedzieć, czem był napełniony:
Jęknął i rzekł, niezmierną boleścią przejęty:
Jam rozumiał, że kasza, a to dyamenty.


XVI. Bocian i Jeleń.


Bocian, miasta mieszkaniec, mówił jeleniowi:
Ty kunsztu lekarstw nie znasz; jeleń mu odpowie:
Prawdę mówisz, bocianie, lekarstw nie rozumiem,
Ale ty leczysz, a ja chorować nie umiem.
Umarł mędrzec, w lat dziesięć, na dachu przy mieście;
Umarł prostak na puszczy, żył tylko lat dwieście.



CZĘŚĆ TRZECIA.




I. Trzoda.


Pies wierny, owca prosta, ale dobre zwierze,
Z wilkiem i lisem raz weszły w przymierze.
Lis, aby od kur stronił,
Wilk, aby owce bronił.