chłopi nie pili, zmniejszyłby się szynk; ale niech się panowie nad tem zastanowić raczą, iż zysk ze złych akcyj pochodzący, nieprawy; iż dając sposobność do pijaństwa, niszczą poddanych; iż stając się zabójcami ludzi do siebie należących, grzeszą przeciw ojczyznie, która ich najpierwszą jest panią. Nie wchodzę w zawód sumienia, rzecz ta do Teologów należy; nad tem się zastanawiam, iż dla tak sprawiedliwych względów jakiem wyraził, sakryfikować cokolwiek własnego zysku, jest to obowiązek poczciwego człowieka; gdyby nawet zupełny zysk arendy karczemnej upadł, bojaźń, choćby największej straty, od pełnienia obowiązków nikogo rozgrzeszyć nie może. Ale nie masz się czego obawiać. To coby się stracić mogło na arendzie, gdyby chłopi byli wstrzemięźliwi, zyska się na czynszu, zyska na pańszczyznie, zyska na dobrej uprawie roli, zyska na tysiącznych innych okolicznościach, a to takowym jak u mnie sposobem. Z czasem i cierpliwością przezwyciężyłem w poddanych moich nałóg pijaństwa. Szynku wódki w moich karczmach nie masz, ale natomiast piwo dobre, a niezbyt mocne przedaję : piją go chłopi za zwyczajny trunek, bo ich, ile zamożnych, stanie na to. Co więc przedtem upił się z nich każdy złą wódką za groszy sześć, dziesięć, teraz nie upijając się wyda za piwo dwanaście. Przed lat trzydziestą zastałem we wsi gospodarzów pijaków, a przeto ubogich, słabych, niedołężnych, trzydziestu pięciu; jest ich teraz zdrowych, czerstwych, dobrze się mających sto dwadzieścia; liczba więc pijących przymnożyła się w trójnasób. Czemże się pomnożyła? śmiem powiedzieć, iż najbardziej wstrzemięźliwością. Gorzałka krew zapala, humory suszy : rzadko pijak, osobliwie jednak gorzałczany, starości dojdzie; dzieci takich rodziców słabe, nikczemme, po większej części w niemowlęctwie umierają. Za jeden więc i to zle wykalkulowany karczemny zarobek, niezliczone inne niebaczni panowie tracą. Uczyniłem ja w czas tę uwagę, ośmieliłem się iść wbrew prewencjom dawnym; mam za to poddanych dostatkiem, a arenda lubo w wiosce, od dwóch tysięcy, przyszła do ośmiu, a może i z okładem.
Spytasz mnie WPan podobno, jakim sposobem odzwyczaiłem poddanych od pijaństwa? Wiele mnie to, przyznać się muszę, z początku kosztowało, i nierychło przyszedłem do tego. Przecież nie traciłem serca, i mimo spodziewania wielu, dokazałem tego, o czem jużem sam powątpiwał. Ci gospodarze, którychem po śmierci rodziców zastał, byli od młodości do tego nałogu przyzwyczajeni, powoli więc ich odzwyczajać potrzeba było. Najpierwszy sposób któregom się chwycił ten był, iż wypędziłem karczmarza Żyda. Wziąwszy szynk na siebie, osadziłem w karczmie człowieka trzeźwego, obyczajnego, któregom dawniej już był sobie upatrzył. Piwo dobre kazałem robić, gorzałkę umyślnie złą : nie pomogło to z początku; jedni i tą złą upijali się, drudzy dobrą, albo przynajmniej cóżkolwiek od mojej lepszą brali skądinąd. Pomału zaczęli gustu do piwa nabierać, a tak nieznacznie odstręczali się od gorzałki. Zakazałem trunków dawać na borg, czego więc perswazye uczynić nie mogły, dokazała potrzeba. Starzy wymarli, młodzież łatwiej się dała nakłonić : resztę X Pleban napomnieniem swojem wykorzenił. Zaczęli się mieć poddani lepiej, jęli się gospodarstwa, pijaństwo ustało.
Uważałem ja to nieraz, iż ubóztwo i mizerya, największem jest do pijaństwa zachęceniem. Nawróceni owi pijacy sami mi się przyznawali potem, iż najczęściej się dla tego upijali, żeby oszczędzić wydatku na jadło, które przy dobrym, jaki zwyczajnie u chłopa, apetycie, nierównie więcej kosztuje, niż gorzałka.
Drudzy, a takich wiele, nie mogąc znieść ciężaru nędzy swojej, upijają się, żeby przynajmniej na czas o niej zapomnieli. Stawić więc potrzeba chłopów w tym stanie, żeby im na przystojne pożywienie wystarczyło, uczynić ich tak szczęśliwymi, jak tylko w swojej sytuacyi być mogą : zatrudnieni naówczas przemyślnem, a pracowitem gospodarstwem nie będą mieli ani okazyi ani pretextu, ani nawet czasu do pijaństwa.
IV. Jużem, przeszło tydzień, w domu Pana Podstolego przebywał, gdy nam dano znać, że goście jadą. Byłto Pan Sędzia ziemski z żoną, córką i zięciem Panem Skarbnikiem. Wkrótce nadjechali synowie Pana Sędziego. Najstarszy był Regentem ziemskim, średni Porucznikiem w regimencie, najmłodszy Towarzysz pancerny, bawił się przy dworze tamecznego Pana Wojewody. Pan Sędzia byłto człowiek podeszły, wysoki, suchy, łysy. Czapka rogata, suknie długie, pikowany żupan, i kłapcie u rękawów, oznaczały człowieka, który się dawnych zwyczajów trzymał. Jejmość w długich kornetach, w czółku i mantoleciku felpą podszytym prezentowała postać naszych prababek. Pan Skarbnik człowiek średniego wieku, ubrany był przystojnie; strój JPani Skarbnikowej wpół był modny, wpół ziemiański : jeszcze muszki z jej czoła nie zeszły były, na skroni prawej reprezentowały podobno Plejady; a jedna z lewego boku ust pilnowała. Pan Regent bojąc się podobno ślinogorza, bocianowatą nieco szyję swoję muślinowym halsztukiem obwinął. Wysmukłość jego wydawała się dokładnie, w opiętym kontuszu papużym różową kitajką podszytym, i żupanie tegoż koloru : zastępowały miejsca mankietów, szeroko podwijane na żupan, od koszuli batystowe zarękawki. Pan Porucznik był w kamizelce mundurowej i fraku angielskim, włosy z przodu miał nizko ostrzyżone, z tyłu zebrane na grzebień. Najmłodszy Towarzysz pancerny, w czerwonych safianowych skrzypiących bótach, opasany pod brzuch, podgolony zwysoka, kuso, buchasto, dźwigał miecz u kolana; ustawicznie ręce zacierał, pluł w bok, i po czuprynie się głaskał.
Po pierwszem przywitaniu prezentował Pan Sędzia naszemu gospodarzowi dwóch młodszych synów, Porucznika i Towarzysza : tych lubo od lat kilku gdy byli w szkołach widział nie raz Pan Podstoli, przy takich jednak odmianach, przyznał się, iżby mu poznać ich było trudno. Wzięli to za grzeczny komplement, i ukłonili się obadwa po swojemu; Pancerny zaś tak dobrze nogą w zad machnął, iż stolik wywrócił i szklankę stłukł. Postawiono na swojem miejscu stolik, zebrano szkła. Wtem nadeszli Panowie Podstolicowie, pokłonili się kompanji i udali się do Panów Sędziców chcąc ich zabawić, ale jakem uważał byli przyjęci ozięble : domyśliłem się, iż owi rycerze gardzili studentami. Zniknęli wkrótce z izby, a gdy przyszło do obiadu, znaleziono Pana Porucznika u panien, Towarzysza w stajni.
Konwersacja Pana Sędziego nie była wytworna, najwięcej mówiło interessach ziemiańskich, o sprawach obywatelów; doniosł Panu Podstolemu, że Pani Podczaszyna zezwoliła na kompromis z Panem Podwojewodzym; Pan Vice-Regent zrzucił się z arendy wsi Pana
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/311
Ta strona została przepisana.