Cześnika; Prowincyał Franciszkański umarł; reszta dyskursów, o urodzaju, targach zboża, defluitacyi do Gdańska; a co widzę najbardziej Pana Sędziego obchodziło, była wieść z Warszawy, że na przyszłym sejmie mają prowizye spaść do sześciu od sta.
Po obiedzie zniknęła młodzież, panie piły kawę, z niemi ja, X Pleban, Pan Regent i Pan Sędzia; nasz Pan Podstoli i OO Reformaci zabawiali się butelką; tak jednak kielichami rozrządzał gospodarz, że można było miarkować, iż się ochota bez pijaństwa obejdzie. Już się butelka druga kończyła, gdy trzecią którą niesiono z piwnicy, postrzegł ze stajni najmłodszy Pan Sędzic; przybył więc do kompanji, dogonił wkrótce drugich, i przerywając dyskurs, na który trafił, zaczął chwalić człapakę cisawego białonożkę, którego w stajni widział. Kazał go wyprowadzić Pan Podstoli; wyszli wszyscy na podwórze, a gdy go kilka razy przeprowadzono, prosił Pan Sędzic, aby go po swojemu sprobował i zażył : pozwolił gospodarz; natychmiast Pan Sędzic zawinął poły, dosiadł konia raźno, wypuszczał, zwracał; a że kilka kłód na podwórzu leżało, począł przez nie skakać. Udało się dwa razy, za trzecim koń się związał, padł z nim Pan Sędzic, skoczyliśmy ku niemu : szczęściem ani nogi, ani ręki niezłamał; głowę jednak rozciął : zatamowano krew, rana nie była szkodliwa, a gdy mu konia Pan Podstoli ofiarował, choć z zawiązaną głową, duszkiem kielich wielki winna wypił na podziękowanie. Gdy więc na ganku jeszcze podziękowania trwały, jam się wrócił do dam, i zastałem Panią Sędzinę już kończącą kronikę całej ziemi. Właśnie mówiła o pewnym domu pewnej szlachcianki, do której pewny Jegomość w pewnym interesie bardzo skwapliwie i wielokrotnie uczęszczał, a nawet ostatnią razą, był tam w wigilją Najśw : Panny zielnej. Broniła, jak mogła, rodzaju ludzkiego nasza Pani Podstolina : szczęściem zaczął Pan Regent dyskurs o bluzgierach, które już z mody zaczynały wychodzić. Weszła więc w obszerny dyskurs Pani Skarbnikowa, i dowiedzieliśmy się, kiedy ażusta nastały, palatynki zeszły, jakie były rewolucye salop z kapturkami i bez kapturków, jakie były odmiany rogówek, sposoby układania fontaziów. Nie dała dokończyć Pani Sędzina stara, i zaraz zaczęła się historyą o bawetach, żużmantach, kabatach, pondelarach, szarpach, czubach : pamięć zaś dawnego, a daleko lepszego, niż teraz, wieku, tak ją rozrzewniła, iż byłoby się na obfitym płaczu skończyło, gdyby szczęściem reszta kompanji nie nadeszła. Pan Sędzia żegnać się począł, ruszyliśmy się z miejsc, i po wielu ceremoniach, ukłonach i oświadczeniach, goście odjechali.
V. Wolni od grzeczności sąsiędzkiej, siedliśmy pod lipami, i naturalny dyskursu początek był od tego, co mi się zdawało o każdej z osób, którem widział. Dał mi się nagadać Pan Podstoli, i gdy kolej mówienia na niego przyszła rzekł : to coś WPan dziś u mnie widział, są to objekta nie rzadkie, wszędzie się podobnych napatrzyć możesz. Pan Sędzia z żoną ludzie, jak mówią, dawnego wieku, mają swoje przywary, ale w porównaniu z młodzieżą, daleko lżejsze. Jestto ton i zwyczajny sposób mówienia starych ludzi, dawne wieki chwalić z krzywdą teraźniejszych; jam nie młody, a przeto może i ja do tej liczby należę, że jednak wiem, iż tojest przykrym i nieznośnym prawie defektem, strzegę się go ile możności : z tem wszystkiem, sam WPan osądź, jaka się przed nami perspektywa otwiera. Widziałeś WPan trzech synów mego sąsiada, dał im wychowanie takowe, na jakie się tylko zdobyć mógł; osadził każdego według ich talentów i sposobności : czegóż się doczekał? Oto ten, któryby w ślady ojca wstępować powinien, zamiast Ładowskiego, Koloandra czyta. Porucznik trawi czas u gotowalni, Towarzysz pijak i burda, odwagi swojej na złe używa. Płacze rolnik, gdy na uprawnym gruncie dobre ziarno zle wschodzi : dotkliwsza czułość dobrego obywatela, gdy na nieprawą młodzież patrzy. Te to są poprzedniki upadku państw, te naszemu ostatnią ruiną grożą. I wprawdzie, po największych klęskach nie trzeba rozpaczać : wojna nieszczęśliwa może się powetować, handel upadły może się wesprzeć, prawa zdrożne poprawić; ale kiedy się w narodzie grunt cnoty zepsuje, szkoda jest nienagrodzona : choćby się znalazło nakoniec nieco pzczciwych i dobrze myślących, ladajakiej powszechności nie przeprą; a tak w podwalinach skażony budynek upaść nakoniec musi. Jeszcze ja do ostatniej rozpaczy nie przychodzę, rzekł dalej, jeszcze stołeczna nieprawość zupełnie przynajmniej do naszych kątów nie zaszła. Starają się, słyszę, z góry zabieżeć złemu; prosić Pana Boga potrzeba, żeby te starania skutek swój wzięły.
Przyszła kolej do Pani Sędzinej i Skarbnikowej, zastanowiliśmy się nad jadopłynną wymową matki. Zdrożnosć ta, rzekł Pan Podstoli, najbardziej się płci niewieściej trzyma. Trzeba materyi ich krasomowstwu, ta najobfitsza. Uwiedzione żywością zbyt bystrej imaginacyi, nie postrzegąją częstokroć, jak wiele i innym i sobie, takowem gadaniem szkodzą. Zatopione w próżnowaniu, nie mając co lepszego robić, trawią czas na plotkach. Ci, co ich słuchają adoratorowie wdzięków, aprobują wszystko na oślep; drudzy bojąc się żądła milczą, trzeci lubo obrażeni, gardzą tak słabym orężem :
większa zaś połowa pomaga im, i tak obmowa stała się powszechną dyskursów materyą, najmilszym przysmakiem posiedzenia.
Jak niewieściego próżniactwa skutkiem jest ogadywanie, tak męzkiego pijaństwo. Co ma ten czynić w przeciągu nudnych godzin między obudzeniem się a obiadem, między obiadem a wieczerzą, między wieczerzą a spaniem, który niczego się nie uczył, nic nie czytał, mało co słyszał : a choć co dobrego usłyszeć mógł, nie uważał, albo nie pojął? Dyskursa jego dzisiejszejsze muszą być koniecznie podobne wczorajszym; powtarzanie jednostajne i jemu się sprzykrzy i drugich znudzi. Rozwalać się, w karty grać, tytuń kurzyć, bić czeladź ustawicznie, nie można : cóż więc zostaje? kieliszek. Ten zabija nudne godziny, ten rozgrzewa ostygłą imaginacyą, ten troski uprząta, a nakoniec twardego snu użycza. Po miłym spoczynku przebudzenie pijakowi bolesne, gorzałka natychmiast rozpędza nudność; wzbudza ochotę do flaszki, flaszka do snu nagli, i tak pijak śpi we śnie i na jawie.
Nie jestem ja nieprzyjacielem wina, pije i miód z gustem : trafi się niekiedy, że sobie z dobrym przyjacielem i podochocę, i ten stan miernego rozweselenia mniemam być bardzo wdzięczną chwilą życia ludzkiego; ale tak to podochocenie miarkuję, żebym nazajutrz niebył smutnym dla wczorajszej wesołości.
VI. Właśnie gdy kończył swój dyskurs Pan Podstoli, postrzegłem zostawioną pod lipami flaszkę z winem, śmieliśmy się z tego przypadku, a że okazya i najświętszego skusi, nie chcący wypiliśmy ją zupełnie,
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/312
Ta strona została przepisana.