Jednak, iż był lis zdradny, wilk w siłę zamożny,
Pies był ostrożny.
Gdy szły w manowce,
Pilnował owce,
A na odwodzie
Czuwał przy trzodzie.
Raz gdy się kury, gęsi, owce, w radę zeszły,
Przybył tam i rzekł do nich lis w lata podeszły:
Próżno się zgromadzacie, już to razy kilka;
Zawsze jest podejrzenie na lisa i wilka.
Na wilka, co was broni kochane jagnięta,
Na lisa, co was strzeże kury i gęsięta:
Pies was w to podejrzenie ku nam przyprowadza,
Pies was zdradza.
Więc wyrok zgromadzenia psa odejść przymusił:
Cóż zatem? wilk zgryzł owce, lis kury wydusił.
I tak to zawsze bywa, gdy się zejdą w kupie,
Pilnujący, roztropni; pilnowane, głupie.
II. Wyżeł i Brytan.
Wyżeł, czołgacz pochlebny, zdrajca skryty w duchu,
Chcąc się panu przymilić, stawał na podsłuchu,
I nosił razwraz plotki, układny i tajny,
Jakto jemu podobnych zdrajców kunszt zwyczajny.
Wtem złodziej, co na dobrą porę w nocy czekał,
Nakarmił wyżła skrycie, i wyżeł nie szczekał.
A gdy i brytanowi przysmaczku użyczył,
Rzucił wierny pieczenią, złodzieja skaléczył.
Uciekł ten: wyżeł pobiegł tymczasem do pana,
Dzikim, wściekłym zabójcą mianował brytana,
I wypchnięto go z domu; a złodziej skradł w nocy.
Poznał pan po niewczasie, jak był ku pomocy
Ów, którego wypędził: więc nazad powrócił.
A wyżeł zdrajca, co się lizał, bałamucił,
Gdy nanowo zamyślał, jak kogo uwięzi,
Zyskał, czego był godzien, uwiązł na gałęzi.
III. Cesarz Chiński i syn jego.
Chińczyki mają rozum, choć daleko siedzą,
I bajki wiedzą.
Jeden z nich, a co większa cesarz tego ludu,
Nie szczędził trudu,
Aby pan syn, następca jego, nie był osłem.
Raz płynął z nim po wodzie, a gdy robił wiosłem,
I płynąc nucił,
W brzeg uderzył, i łódki ledwo nie wywrócił.
Obadwa się przestraszyli.
Korzystając ojciec z chwili,
Rzekł: patrz, jak przez niebaczność, złem sobie poradził,
Gdybym nie śpiewał, o brzeg byłbym nie zawadził.
Z mojego czynu
Naucz się synu:
Łódka tron, lud jest woda, i unosi snadno;
Kiedy sternik niebaczny, łódka idzie na dno.
IV. Kogut.
Kogut iż piał na odmianę,
Zyskał życie pożądane.
W szczęśliwej porze
Osiadł we dworze.
Skoro raz pan umieścił,
Każdy sługa go pieścił.
Zażywając do rady
Pan, panięta, sąsiady,
|
Uwielbiali proroka
Pół roka.
Zapiał był raz po deszczu; — odmiana:
Więc zaraz z rana
Gospodarz w pole,
Sąsiad na role,
Szli zaufale:
Ale
W pośród roboty,
Nadeszły słoty.
Kogut winien; — więc na niego.
On sprawcą wszystkiego złego,
On zle poradził,
On grad sprowadził,
On czas rozziębił,
On zasiew zgnębił,
On zepsuł pole,
On zniszczył role.
Idąc na śmierć, rzekł nieborak,
Dobrze mi tak, żem był dworak.
V. Wóz z sianem.
Przy powrozie
Na mrozie
Wielki ciężar konie wlekły,
Więc sobie rzekły:
Aby naszę pracę skrócić,
Starajmy się wóz wywrócić.
I tak się stało:
Siano się w wodzie zmaczało.
Ale czego nie dociekły,
Cięższe, bo zmokłe, do domu przywlekły.
A nim wyschło, bywszy w wodzie,
Pracowały trzy dni w głodzie.
VI. Komar.
Brzęczał komar wesoło, bo się dobrze napił.
Gdy się więc kwapił,
Aby się to jeszcze stało,
Co mu się już raz udało,
Zle w tem sobie poradził:
Brzękiem własnym się zdradził.
I gdy próżno się trudził,
A śpiącego obudził;
Czatowany po głosie,
Skończył życie na nosie.
I cóż z tego wybadać?
Lepiej milczeć, niż gadać.
VII. Zajączek.
Już pora miła
Wiosny wschodziła,
Młode gałązki
Szły na zawiązki,
Trawki bujały:
Zajączek mały
Cieszył się wiosną.
Mruczał jednak na trawki, że tak prędko rosną,
Bo dla takiej odmiany,
I widzieć nie mógł, i nie był widziany.
Gdy je więc wydeptywał po łące igrając,
Rzekł stary zając:
Zetną trawki, ty wzrośniesz, i gdy się czas zmieni,
Na to, co w wiośnie pragniesz, zapłaczesz w jesieni.
|