nie cnot zacnych przodków w niegodnych potomkach i kładzie. Im się więc bardziej państwo ku zgubie nachyla, tym częściej obywatelom powtarzać należy : Moribus antiquis.
I. Z żalem porzuciłem dóm, w którym tak mile zabawiałem się, a przy zabawie, z rozmów Pana Podstolego odbierałem naukę; że jednak domowe interesa tego wyciągały, a nie chciałem też dłuższem bawieniem przykrzyć się gospodarzowi, postanowiłem bez pożegnania jak najraniej z domu jego wyjechać. Obudziwszy się więc przed wschodem słońca, gdym już wychodził, zastałem na ganku Pana Podstolego. Nie uprzedziłeś mnie WPan, rzekł, i lubo czuję w postępku jego delikatność, iż chciałeś mi umniejszyć żalu, że jednak, jak się spodziewam, wkrótce się przy łasce bożej obaczymy; ta nadzieja słodzi gorycz pożegnania, przeto nie kazała mi WPana naśladować. Że jeszcze powóz nie był zaszedł, łatwo się dałem nakłonić do śniadania, albo obiadu rannego : z okoliczności zaś wyjazdu rozmaite były między nami rozmowy.
Ludzkość, mówił Pan Podstoli, każe, ile możności, dogadzać gościowi, ale trzeba i w grzeczności mieć miarę, żeby zbytek dobrej intencyi nie skaził. Prosić miłego gościa, żeby się z odjazdem nie śpieszył, jestto mu dać poznać, iż bytność jego w domu naszym pożądana : ale naprzykrzać się zbytecznie prośbami, nie chcieć wchodzić w słuszne przyczyny, które przekłada, gwałtu nakoniec zażywać; są to sposoby zrażające bardziej od odwiedzenia nas, aniżeli okazujące uprzejmość ku osobie, którą zatrzymać chcemy. Trafiło mi się, mówił dalej, w dość spiesznej podróży wstąpić do jednego domu, abym odwiedził dawno mi znajomego gospodarza. Przyjął mnie ze wszelką ludzkością, i pewen byłem, iż z serca pochodziła; ale ta szacowna ze wszech miar cnota bardziej mi potem była przyczyną umartwienia, niżeli miłego uczucia, jakem się był z początku spodziewał.
Naprzód, zbyt ochoczy gospodarz, siebie bynajmniej nie oszczędzając, wszelkiemi sposobami nakłaniał mnie do tego, żebym z nim rzęsiste kielichy spełniał. Za moje zdrowie, oddałem jego zdrowie, nastąpiło małżonek naszych, dalej dzieci, dalej krewnych, na końcu pomyślnych sukcessów; i jużem rozumiał, że się na tem zakończy. Ale to wszystko było dopiero wstępem do dalszych : zaczęły się koleje z maxymami, z przysłowiami, z żarcikami, moralne, statystyczne, pobożne; do tego przyszło, iż nie mogąc wielości coraz następujących ataków wytrzymać, upatrzyłem czas, gdy gospodarz się odwrócił, i wymknąłem się z izby. Dogonił mnie wśród podwórza niespracowany częstownik, wypraszałem się prawie z płaczem, upadł mi do nóg, ja jemu; i tak klęcząc na podwórzu, musiałem jeszcze kielich jeden i drugi spełnić. Wstaliśmy nakoniec, i przecież pozwolił mi pójść do izby, która ku spoczynkowi mojemu była wyznaczona, pod tym jednak istotnym warunkiem, iż mnie odprowadzi.
Nąjpierwszy widok, gdym wszedł, dwie flasze wina na stoliku, a zatem nowe prośby, aby na szczęśliwą dobranoc, cokolwiek jeszcze pokosztować. Zezwoliłem, a gdy i potem jeszcze naglił, do takiej mnie nakoniec niecierpliwości przywiódł, iż dość żwawo zacząłem mu przekładać, jak takowemi sposoby na zawsze mnie od domu swojego odstręczy. Zamiast odpowiedzi, podał kielich z przysięgą, iż jużto będzie ostatni. Że zaklęcie było straszne, uwierzyłem, zaczęły się więc po spełnionym pożegnania, a wśród nich postrzegłem, iż niezmierny staroświecki prostozłocisty roztruchan na stole kładą.
Wziął go w obie ręce, już winem napełniony, chwiejący się gospodarz, i duszkiem za moje zdrowie wypił, wyciągając wprzód, abym ja toż samo uczynił, gdyż zaklęcie było o kielich, nie o kufel. Byłbym go był zapewnie spełnić musiał, szczęściem zbyt wielka miara zalała ostatek przytomności ochoczego gospodarza; spadłego z sił, i już mówić nie mogącego służący odemnie zanieśli na spoczynek. Odetchnąłem przecież, i lubo czułem nieco rozmarzenie, jednakże chodząc po podwórzu dla otrzeźwienia zupełnego, bliższy jednak pijaństwa, niżli trzeźwości, poszedłem spać, przykazawszy wprzód służącym aby równo ze dniem wszystko było na pogotowiu do dalszej podróży. Obudzony przez moich ludzi, dowiedziałem się nazajutrz, iż koła z powozu pozdejmowane; a wtem wchodzi czerstwy, wesoły, jak gdyby nic wczoraj nie pił, gospodarz.
Zacząłem natychmiast prosić o oddanie kół, przekładając, iż podróż mam wielce pilną, termin krótki, a jeżeli go uchybię, wielką stąd będę miał stratę. Próżne były moje prośby; po wielu dyskrecjach, sprzeczkach, nakoniec przymówkach, aby koła odzyskać, trzeba się było zostać na śniadaniu. O jedenastej siedliśmy do stołu, a żem się bolem głowy bronił, niezbyt naglił mnie gospodarz; sam jednak z kilku sąsiadami, i za mnie, i za siebie był ochoczy. Po południu zaszedł przecie mój pojazd, po wielu więc jeszcze, i w sieni, i na progu, i w ganku, i za gankiem, po ostatniem nakoniec zdrowiu na stopniu karecianym, dość podochocony wyjechałem.
Wyzwolenie moje tak mnie rozweseliło, iż nie oglądając się nawet za siebie, jak najśpieszniej kazałem jechać; tak dobrze mnie usłuchał woźnica, iż lecąc w czwał, tylko com za wieś wyjechał, chybił mostu, i w błoto wywrócił. Porwałem się zanurzony prawie w kałuży, i gdy na ludzi za pojazdem wołam, żadnego nie było, a woźnica rozmarzony bez zmysłów przy koniach leżał. Chcę forysia posłać, żeby ludzi szukał : ten słowa przemówić nie może, i ledwo na koniu siedzi, musiałem się więc sam wrócić do wsi, i nająć ludzi, którzyby i mnie wieźli, i ludzi zgubionych do blizkiej wsi przystawili. Trwało to aż do zmroku, i ledwom na noc o ćwierć mili do najbliższej karczmy zajechał, klnąc niewczesną ludzkość, i postanowienie jak najuroczystsze czyniąc, iż jak najdalej mijać będę takowe miejsce, które mi zwłoki i umartwienia było przyczyną.
Zbliżyła się ku nam, gdy kończył dyskurs, sama Pani Podstolina; zaczem poszliśmy na śniadanie, po którem bez zbytnich rozrzewnień i ukłonów, ale natomiast z szczerą, która się w gospodarstwie wydawała, ludzkością, rozłączyłem się z niemi, i gwałt sobie prawie czyniąc, opuściłem dóm Pana Podstolego.
II. Każdy siedzący sam jeden w powozie myślami się bawi : dodają większej sposobności ku myśleniu coraz