Widziałeś WPan na podwórzu karetę, kolaskę, wóz, wszystko to jego, a jeszcze musimy dawać kilka podwód, żeby go z dóbr do dóbr odwożono.
Na tem się więc jego objazdki kończą, że go musimy i z czeladzią za pańskie pieniądze żywić, kapele sprowadzać, a jeszcze przy wyjezdzie czy to Ekonom, czy Podstarości, zgoła aż do gumiennego, każdy mu się opłacić musi. Same kontraktowe i kwitowe po tak wielkich dobrach czynią znaczny kapitał; oprócz tego ma jeszcze i wieś dobrą, puszczoną sobie w pensyi, i kto wie, czy już nie zyskał dożywocia. A tymczasem, i dobra wniwecz idą, i intraty upadają, i jużeśmy kilka wiosek przedali : powiadają zaś, iż na przeszłych kontraktach kilkakroć sto tysięcy długu zaciągniono.
Oj! gdyby wstał z grobu nieboszczyk pan, widząc co się dzieje, zapewneby drugi raz umarł. Ta przez szczere przywiązanie do krwi pańskiej, lubobym się bez tego obejść mógł, nie puszczam się stąd : ale widzę z żalem, iż wszystkie moje starania i zabiegi, albo mało co, albo żadnego skutku nie przynoszą, bo co ja zrobię, to Pan Kommissarz, a bardziej zauszniczkowie jego, niszczą i psują. Przyjdzie podobno na to, iż co nieboszczyk pan przemysłem uczciwym zyskał, bodajem był fałszywym prorokiem, sukcessor złym rządem utraci.
Zbudowałem się z cnotliwych sentymentów staruszka owego, że zaś już późno było w noc, pożegnałem go, i poszedłem na spoczynek.
V. Codzień w podróży nowe miałem widoki, każdy z nich dawał pochóp do uwagi. Rozmowa z Ekonomem dała mi uczuć, jak się gospodarzowi każdemu wystrzegać tego należy, ażeby majątku swojego ludziom bez doświadczenia, płochym, a przeto zbytnie na zdaniu swojem zasadzonym, nie powierzał.
Pan Kommissarz, któregom poznał, możeby zdatnym być mógł do sprawowania urzędu swojego, ale wiek młody, nieposkromione passye, a nazbyt wielka o własnych przymiotach opinia, czyniła go szkodliwym panu, który mu dzierżenie majątku swojego powierzył.
Ambicya najłatwiej zakradać się zwykła w serca ludzkie; jak mi się jednak zdaje, bardziej nią grzeszą ci, co są w inszych stanach, niżeli ci, którzy zostają w zwierzchności. A to stąd pochodzi, iż ten, który sam jest podległy, gdy podległego sobie znajdzie, oddaje mu to w trójnasób, co sam wyższemu nad siebie dawać musi.
Zapewne gdy ów Pan Kommissarz przyjedzie do pana, czeka w przedpokoju, rychło go zawołają : jeżeli czeka kwadrans, Ekonom przed jego drzwiami czekać będzie godzinę. Ekonom Podstarościemu odda połajaniem, Podstarości gumiennemu groźbą, gomienny chłopu kijem, ostatni stopień za wszystkie odpowiada.
Te i inne uwagi bawiły mnie, nim do domu przyjechałem. Skorom zdaleka wieś moję postrzegł, uradowałem się przyjemnym każdemu właścicielowi widokiem. Nie tak mi się jednak zdawała porządna i budowana skorom sobie przypomniał skąd jadę. Postrzegłem wiele zdrożności, których dawniej nie upatrywałem, postanowiłem je, ile możności, poprawić na wzór Pana Podstolego. Postanowienie to moje nie było czcze, i w tym czasie, gdy to piszę, w nierównie lepszym stanie jest moja majętność, niż była przedtem.
Wielu odstręcza od dobrego działania odraza, którą przeświadczenie kładzie na naśladowców. Uczułem ja to własnem doświadczeniem. Musiałem sam z sobą walczyć; nim ów wstręt płochy, a wielce szkodliwy zwyciężyłem, użyłem zaś do tego uwag następujących.
Cokolwiek mówimy, było mówiono, cokolwiek piszemy, było pisano, cokolwiek działamy, inni już to działali; zgoła nie masz nic nowego pod słońcem. Próżne więc nasze usilności, żeby co nowego stwarzać.
Oryginalność, jeżeli się trafi, oznacza umysł nadzwyczajny, ale te cudami są przyrodzenia : jestto więc nazbyt sobie pochlebiać, kłaść się w tak wysokim stopniu, a choćbyśmy nakoniec w nim i byli, nie idzie zatem, iżby się nie można czego od inszych nauczyć. Częstokroć zdarzenie szczęśliwe nada myśl takową niewyćwiczonemu, na którąby się najdoskonalszy nie zdobył. Z tej korzystać, nie jestto się upadlać, i owszem jestto powiększać wytworność umysłu, przezwyciężając szkodliwy zbytek miłości własnej. Dzieła człowiecze mają sprawcy swojego piętno, niedoskonałość : poprawiać je więc, wzmacniać i wznosić zawsze można.
Służy do moich uwag i maxyma Pana Podstolego; która tkwić zawsze będzie w moim umyśle: « prawy dobrego naśladowca zasługuje sobie na to, aby i on też był naśladowanym. »
VI. Pierwsze dni w domu łożone były, jak zwyczaj, na odpoczynek, oglądanie gospodarstwa, wejrzenie w sprawy czeladzi i poddanych. I z tej, i z wielu innych okoliczności nauczyłem się, jak bytność gospodarza w domu istotnie jest potrzebna.
Nie podobna rzecz jest, chcieć wszystko samemu czynić, ale i podobna, i nie ciężka we wszystko zajrzeć. Choćbyśmy o tem byli przeświadczeni, iż wszystko dobrze idzie, przecież trzeba niekiedy tak czynić, jakbyśmy o tem powątpiwali, a przeto wchodzić jak najpilniej w działanie czeladzi; nie przeto abyśmy im nie ufali, zwłaszcza kiedy w sprawności doświadczeni, ale dla tej przyczyny, iżby nie opuszczali się, i nie ustawali w tej skrzętności, którą raz przedsięwzięli, i pełnią.
Skarbto jest rzadki; dobry, przywiązany, zdolny i wierny sługa : za jednego takiego, jeśli się zdarzy, złych gromada. Jakoż dało się to poznać, gdym przyjechał do domu. Wiele rzeczy zastałem zle wykonanych, wiele nie uczynionych, chociażem rozkazał.
Trzeba więc było strofować, upominać, karać, naprawiać, a resztę ścierpieć na tem się albowiem najczęściej w każdym domu nasze zabiegi kończą.
Kilka miesięcy czasu było jeszcze do terminu wyznaczonego wesela Panny Podstolanki, na które miałem zjechać. Czas więc bawienia w domu, postanowiłem obrócić na polepszenie domowego rządu i gospodarstwa. Że mi to bez trudności nie przyszło, łatwo się każdy domyślić może.
Każdy początek ciężki, a ta ciężkość i z nas, i z różnych innych okoliczności pochodzić zwykła. Z nas naprzód; trzeba bowiem zdobywać się na odważne przedsięwzięcie, żeby nałóg zadawniony przełamać; przykrość pierwiastków znieść, zdaniom się cudzym oprzeć, nie dać się nakoniec ustraszyć, choć pierwsze kroki nie zdają się być takowe, jakowych spodziewaliśmy się.
Za pierwszem ogłoszeniem odmiany w domu, powstali naprzeciw mnie nie tylko sąsiedzi, ale i właśni domownicy. Dawni służący, jak sami mówili, nie chcieli się na starość rozumu uczyć. Drudzy nie panu, ale
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/330
Ta strona została przepisana.