szych przywitaniach otoczyły go dzieci, on witając się ze wszystkiemi, dzieci nie przepomniał; każdego z nich zaczepił, swywolił z niemi a ta jego uprzejmość, znać jak miła i wdzięczna była patrzącym na to rodzicom. Sposób rozmowy był osobliwy, dobierał wyrazów nadzwyczajnych, te zaś wsparte głosem wyniosły m, giestami, i udaniem żwawem osobliwszą jakowąś czyniły okrasę temu, co mówił.
Nadjechał wkrótce Pan Skarbnik; z pierwszego wejrzenia nieco ponury, jakem się polem dowiedział, gospodarz zawołany, czego tym mniej można się było po nim spodziewać, ile że od żołnierskiego rzemiosła zaczął. Powszechny odgłos twierdził go być w przyjaźni stałym, w posiedzeniu uprzejmym, obywatelem dobrym, rządcą domu biegłym i przezornym.
Pomnożył towarzystwo nasze Pan Miecznik wzrostu bardziej nizkiego, postać oznaczała człowieka determinowanego, w mowie był prędki i gdyby się na powierzchowności zasadzać, opryskliwy; jakem sę w nim rozpatrzył, poznałem grunt serca poczciwy, męztwo nieustraszone, ale nienapastliwe, przywiązanie ku przyjaciołom takowe, iż gotów się był dla nich na największe poddać niebezpieczeństwa : stąd też wielce był szacowanym od tych, którzy się umieli na nim poznać.
Więcej jeszcze przyjechało sąsiadów, zakończył liczbę Pan Cześnik, mąż, przyjaciel, sąsiad, obywatel bez zakały : sama kształtu była okazałego, i tonu i wiadomości takowych, któreby się i w stołecznych miastach z dystynkcyą wydawały.
XI. Dziwno mi było, iż już ósma nadchodziła, czas zwyczajny wieczerzy u Pana Podstolego, a w pierwszej izbie, jak za zwyczaj stołu nie zastawiano; bardziej się jeszcze zadziwiłem, gdy skoro ósma wybiła, wszystkich nas Pan Podstoli do wieczerzy zapraszał.
Wyszliśmy z pokojów, i przeszedłszy sień, otworzono drzwi poboczne, przez które weszliśmy do sali przestronnej, i stół zastaliśmy zastawiony na osób przeszło czterdzieści.
Siadłszy około gospodarza, oznaczyłem mu moje z tej przedtem niewidzianej sali podziwienie : rozśmiał się i rzekł, iż umyślnie mi tego nowego przydatku w domu dotąd nie pokazał, aby miał porę poszczycić się z tej nowości, a razem nabawić mnie zadziwienia.
Jakoż świeżo ta jadalna izba była przystawiona : ponieważ pierwszy przedpokój, gdzie przedtem jadano, nie mógł tak wielu stołowników pomieścić. Chwalę ja teraźniejszy zwyczaj, mówił dalej, iż izby jadalne kładą na boku; jeść w przedpokoju z wielu miar jest rzecz niewygodna i nieporządna. Nieporządna dla rzeczy do stołu należącyh i kredensu, niewygodna zaś z całodziennej odrazy potraw, jak miłych z zapachu, gdy apetyt zaostrzony, tak wielce obrzydliwych, skoro się nasyci.
Stół był zastawiony obficie i ochędóżnie. Trwała wieczerza dość długo, wino lubo w mierze użyte, przydało wesołości tak dalece, iż koniec uczty nierównie był żywszy od początku.
Gdyśmy powrócili do pokojów, zastaliśmy przygotowane stoliki do gry. Pozasiadało wielu, jam się wyexkuzował : mieliśmy porę zabawy z przypatrzenia się grającym razem z gospodarzem, a gdym przy nim usiadł, zacząłem chwalić wieczerzą. Dziękuję imieniem kucharza i szafarza mojego, rzekł Pan Podstoli, dla mnie ta tylko część pochwały należy żem nie złych dobrał.
Wielu jest takich gospodarzów, rzekł dalej, którzy nie mając, albo nie chcąc mieć z inszych miar zaszczytu, szukają go z pasztetu, lub z pulchnej sztuki mięsa. Dobry jest pasztet i sztuka mięsa przerastała a krucha, ale na tem grunt wszystkiego zasadzać, jestto wedle zdania mojego ostatnie upodlenie. Znieść tego na sobie nie mogę, kiedy widzę pyszniącego się gospodarza z przysmaczków.
Drudzy są, którzy nibyto pokorni przepraszają za złe uraczenie, ganią swój stół, potrawy i kucharza, a to dla tego, aby stołowniki, i stołu porządek, i wybór potraw, i doskonałość kucharza, a nadewszystko gust pana chwalili. Ten rodzaj częstowników najnudniejszy. Przerwali dyskurs nadchodzący goście, a gdy damy oświadczyły ochotę do tańca, przyszli muzykanci, i trwał bal późno w noc.
XII. Gdym mniemał być w największem zatrudnieniu Pana Podstolego, ile w sam dzień ślubnego aktu córki, skorom się przebudził, obaczyłem go przed sobą. Przyszedłem obudzić WPana, rzekł, żebyś mi z łaski swojej dopomagał gospodarstwa w dniu dzisiejszym. Jakiż będę miał obowiązek? rzekłem: taki, jaki i ja, odpowiedział Pan Podstoli, cieszyć się z przyjaciółmi, i bawić się wesoło. Na takie urzędy, rzekłem, nic trzeba przynaglenia; wtem przyniesiono kawę, i pijąc wróciliśmy się do wczorajszego dyskursu o ucztach.
We wszystkiem trzeba się zbytku strzedz, mówił Pan Podstoli. Nie dobry to jest zwyczaj wielością potraw obciążać stół. W niezmiernej liczbie przygotowane, dobre być nie mogą; zły skutek co do widoku czynią; stółownikom, a zwłaszcza żarłocznym, przeszkadzają wyboru, a gdyby wszystkie kosztować mieli, nabawiałyby mnogością niesmaku, odrazy i niezdrowia; służących zbyt zatrudniają rozdawaniem, i rozmaitemi przygotowaniami.
Gospodarz między inszemi wiadomościami, powinien się znać i na kuchmistrzostwie. Kiedy ja gdzie dobrą potrawę zasmakuję, staram się zaraz dowiedzieć, juk ją przyprawiają, i natychmiast za przyjazdem do domu, z kucharzem rozmowa; a tak i on się uczy, i ja wiadomości nabieram, i stół zyska.
Jak zastawić stół, i to rzecz potrzebna do wiedzenia : przechodzi mnie w tym punkcie moja żona, ona więc rozrządza, a ja tylko do rady należę. Dobrzeby się działo i po pańskich domach, gdyby Jaśnie Oświecone, Jaśnie Wielmożne Jejmoście nie wstydziły się spiżarni. Tak przedtem bywało, aleśmy zmodnieli na nasze nieszczęście, a właśnie wtenczas kiedyśmy najubożsi.
Nie obaczysz WPan, mówił dalej Pan Podstoli, na moim stole piramid i marcypanów, bo u mnie razwraz ta maxyma, aby być takim w święto, jakim i w dzień powszedni. Że stołowników wiele, jadła będzie dostatkiem : ale co dóm ma, tem się raczą wszyscy kontentować, a że wykwintów nie znajdą, z tego się ile łaskawi, nie zgorszą.
Nie dawno było w sąsiedztwie naszem wesele u jednej wdowy, którą tu WPan z zięciem obaczysz. Sprowadziła cukiernika z miasta, kuchmistrza od Pana Wojewody; gdy jeść przyszło, dawali nam potrawy wykwintne, przypraw mocnych, smaku zaś i ułożenia takowego, iż ledwo z nas który mógł zgadnąć to, co je. Dowiedziałem się potem od gospodyni, iż ów pan cukiernik z kuchmistrzem taki jej uczynili wydatek, iż
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/334
Ta strona została przepisana.