Wziął do tańca gospodarz Panią Podstolinę, i natychmiast zabrzmiała muzyka, którą z blizkiego miasta umyślnie na ten akt sprowadzono; par idących za pierwszą tyle było, iż przyszło się prawie wszystkim na jednem miejscu kręcić. Skończył się pierwszy, następoi wały drugie, jam też niekiedy ochoty dopomagał, strze1 gąc się, ile możności, coraz żwawiej i natarczywiej idącej I kolei kielichów.
W tej właśnie byłem zabawie i myślach, gdy znagła powstał rozruch na sali, szło o precedencyą. Jejmość Pani Sędzina za to, iż Jmć Pan Skarbnik pierwej z Jejmością Panią Regentową tańcował, odmówiła mu tańca; zaczem gdy poszła w pierwszą parę z Jmć Panem Podczaszym, urażony Pan Skarbnik dał jej uczuć dotkliwość swoję : ujął się Jmć Pan Miecznik, zatem przyszło do słów przykrych, nakoniec do wyzwania.
Na odgłos rozruchu przypadł gospodarz, jednego z adwersarzów wziął na stronę, drugiego Pan Podstoli z Panem Łowczym : Panie Jmć Panią Sędzinę zaprowadziły do drugiej izby. Owo zgoła po długich rozmowach, poselstwach i negocyacyach stanęło na tem, iż Jejmość Pani Sędzina poszła w taniec z Panem Skarbnikiem, Pan Podczaszy z rąk jego kielich przyjął; więc ochota nieco przerwana, zwiększyła się we dwójnasób.
Czas wieczerzy nadchodził, skończyły się tańce, i stoły zaczęto wnosić. W sali był stół na czterdzieści osób, w drugiej izbie na dwadzieścia, trzeci dodatkowy był naprzeciwko. Gdy przyszło siadać, sadowiono każdego wedle rangi urzędu, toż samo względem dam zachowane było. Że stół drugi nie był do gustu biesiadującym, cisnęli się przeto wszyscy do pierwszego, tak dalece, iż zamiast czterdziestu, siadło nas przeszło pięćdziesiąt. Jam z ochotą miejsca mojego ustępował, ale mnie gwałtem zatrzymano; siedziałem więc z jednej strony zupełnie nakryty rogówką Jejmć Panny Sędzianki starszej, z drugiej strony tak ściśniony obszerną nader cyrkumferencyą Jmci Pana Podsędka, żem bokiem siedzieć musiał, i jedną tylko ręką władać mogłem; a że każde ruszenie moje dolegało Jejmć Pannę Sędziankę, a do tego bałem się, iżby bogata materya jej sukni, którą byłem przykryty, nie została uszkodzona od trunku lub potrawy, postanowiłem przeto być tylko świadkiem owej wieczerzy, a ruszywszy się z miejsca bawić dyskursem sąsiadkę moję. O potrawach, jakie były, sądzić nie mogłem, było ich dostatkiem, i zdało mi się, iż kwiatu muszkatelowego nie żałowano.
Gdyśmy wstali do cukrów, odetchnąłem, a mądry po szkodzie, obrałem sobie raczej obchodzić stół, niż siedzieć tak, jak przedtem. Trwały tańce po wieczerzy późno w noc, a gdy kielichy coraz rzęsiściej szły za rozmaite zdrowia, ja mojego oszczędzając, wymknąłem się z sali: dowiedziawszy się, gdzie nasza staneya, udałem się ku spoczynkowi.
VIII. Stancya nasza była na folwarku, w izbie Pani Podstolina z córką, Pani Łowczyna z dwiema córkami, w alkierzu Pan Podstoli, ja i Pan Łowczy; nie było pieca, ani komina w alkierzu; a choć przy czasie mroźnym dokuczało zimno, uśpiła mnie jednak fatyga podróży i traktamentu. Obudziwszy się rano, zobaczyłem Pana Podstolego już ubranego chociaż później odemnie spać się położył : żartowali więc zemnie z Panem Łowczym już także ubranym.
Zacząłem narzekać na ochotę gospodarza zbyteczną, i niewygodę noclegu naszego, a natychmiast rzekł Pan Podstoli : Darujmy gospodarzowi, jeżeli się nam wydaje, że w czem wykroczył, a co jest obowiązkiem grzeczności gościa, niedajmy mu poznać tego, iż nam nie we wszystkiem dogodził. Nocleg, prawda, mieliśmy ladajaki, alkierz bez pieca ledwo nas nie pomroził; wiatr wiał przez szyby potłuczone, a świerszcze śpiewały wciąż; ale też nie miał nas gospodarz gdzie lepiej postawić. Ci, którzy gdzieindziej mieli przytulenie, zapewne więcej jeszcze od nas niewygody użyli. Prawdę WPan mówisz, rzekł Pan Łowczy, ale po co tak wiele gości spraszać, kiedy ich nie masz gdzie mieścić? Na to ciężka odpowiedź, rzekł Pan Podstoli, ale też rzadka w domu okoliczność, wesele albo przenosiny; nie spraszać zaś na nie wielu, obraziliby się tem sąsiedzi i krewni.
Gdy to mówił Pan Podstoli, postrzegliśmy idącego do nas gospodarza, a za nim niósł pachołek kosz serwetą obwiązany. Gdy przyszedł, postawiono na stole kosz, i rozwiązawszy serwetę, wyjął z niego pachołek kilka flasz wódki, pierniki, i rozmaitego rodzaju konfitury i przysmaczki. Za przykładem gospodarza jął się do wódki Pan Podstoli z Panem Łowczym, i ja też, lubo nie przyzwyczajony do tego trunku. Pożegnał nas zatem gospodarz, i szedł na dalsze obchody, a że się Pan Łowczy oświadczył, iż mu właśnie była potrzebna gorzałka, rzekłem : tak to się zdaje z początku, kiedy ten trunek zaczyna rozgrzewać, ale to rozgrzanie nie długo trwa, a jeszcze większa potem czczość przystępuje, głowa cięży, a ten, co się chciał orzeźwić, staje się do niczego niezdatnym.
Dzjeje się to, odpowiedział Pan Łowczy, tym którzy nadto często tego trunku używają. Gorzałka codziennie szkodzi, rzadko brana jest lekarstwem. Tak nasi ojcowie mawiali, mówił dalej Pan Łowczy, a nasi ojcowie mieli rozum, Mospanie! Na nieszczęście weszła w modę kawa i herbatka. Wydatekto nie lada na te damskie łakotki, a kiedy się człek domowej anyżkowej, albo kminkowej napije, i lepiej się posili, i posiłek mniej drogi. Żyto się Mospanie, w domu rodzi, rzekł dalej do mnie, a kawa gdzieś tam za morzem, a dopieroż herbatka, kto ją tam wie gdzie. A tu trzeba tymczasem dla naszych żonek imbryczków, łyżeczek, tac, puzderek na cukier, a wszystko to musi być srebrne, a wszystko to z Gdańska, albo Auszpurga, albo z Norymbergi. Filiżanki jak się tłuką, tak się tłuką Mospanie, a ta skorupa, że na niej kwiatek, i gdzieniegdzie nibyto pozłota, bardzo wiele kosztuje. Bodajto nasi ojcowie Mospanie : ja pamiętam, żeśmy dzieci nigdy tych specyałów nie znali : w niedzielę na śniadanie rosół, w inne dni piwo z serem, a czasem kiełbasa; na post żur, albo polewka, a człek był zdrów.
Ja z panem moim sąsiadem jedno trzymam, rzekł Pan Podstoli: ale nie ja z moją sąsiadką Panią Łowczyną, rzekła Pani Podstolina, śmiejąc się. Bronimy kawy i herbatki, a to dla tego, iż te trunki zdrowe, i nieinaczej do nas przysły, tylko jak lekarstwo. Znać to, rzekł Pan Łowczy, bobyście się gotowe cały dzień leczyć. Toby był zbytek, odpowiedziała Pani Podstolina, takiż sam, jak gdybyś WPan kilka razy wódkę powtórzył, albo winną polewkę w post.
Co się tycze drugiego zarzutu, tak nań odpowiadamy : równie się tłuką filiżanki, jak i kieliszki, a więcej się bez porównania psuje w domu szkła, niż farfur. Przesadzać się na porcelanę nie przystoi, ordynaryjna zaś nie jest znacznym wydatkiem. Serwis do