Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/358

Ta strona została przepisana.

« Z małżonką, w zgodzie przykładnej, strawił wiek :
« i uznawał, iż była mu dana od Pana Boga za nieroz-
« dzielną do śmierci towarzyszkę : nieinaczej się więc z
« nią obchodził, tylko jak z równą sobie. Stąd w miło-
« ści, pokoju, zgodzie, i wspólnem uszanowaniu długie
« lata przepędzili; a gdy mu ją przed lat kilką Pan
« Bóg zabrał, lubo jako prawy chrześcianin zgadzał
« się z wolą jego, znać przecież było, iż bolał niezmier-
« nie.
« Pobłogosławił mu Pan Bóg licznem potomstwem,
« wychował je w bojaźni jego świętej, i doczekał się owej
« Patryarchów pociechy, iż oglądał syny i wnuki synów
« swoich. Jako gałązki oliwne wznosiły się w okręgu
« stołu jego, a on się odżywiał patrząc na bujne lato-
« rośle, któremi Pan Bóg sędziwość jego ukrzepiał i
« cieszył.
« Doczekał się starości wielkiej, bo ośmdziesiąt lat
« wieku swojego przeszedł; ale starość jego była rzeźwa
« i czerstwa, a tej szczęśliwej rzadko widzianej pory, on
« sam paniekąd był przyczyną, wiodąc życie pracowite a
« wstrzemięźliwe. Pędził lata pełne dzieł dobrych, a
« zbliżając się do kresu, nie trwożył się śmiercią, w któ-
« rej nauczony wiarą, upatrywał spoczynek po pracy i
« nadgrodę cnotliwego życia swojego.
« Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest
« królestwo niebieskie. Wyrzekłeś to Ojcze łaskawy,
« Mistrzu nasz, i mamy słodką nadzieję, iż się twój
« święty wyrok na tym starcu cnotliwym wypełnił. Je-
« żeli jednak zwykła, a przyzwoita człowieczej naturze
« ułomność, oddala go jeszcze od nadgrody; łączmy
« przed Majestatem Bożym, w dzisiejszym kościoła świę-
« tego obrządku, prośby nasze pokorne, ażeby raczył
« być miłościwym duszy jego. Amen. »
XII. Gdyśmy przyszli z pogrzebu, rozmowy ściągały się do okoliczności dnia. Pan Podstoli opowiadał przymioty szacownego starca, jaki był sposób jego rządu gospodarstwa, jakie przywiązania do pana, jaka nakoniec bystrość umysłu; zatem nieznacznie wszczął się dyskurs o tem, jakiego rdzaju oświecenia stan chłopski potrzebuje.
Właśnie przed kilką niedzielami czytałem byt xięgę, w którey autor ubolewał nad tem, iż najliczniejsza część rodzaju ludzkiego zostaje w grubej niewiadomości i ledwo się nie równa zwierzętom. Opowiadałem więc Panu Podstolemu treść tego pisma, i słuchał cierpliwie; a gdym skończył opowiadanie, rzekł : Godzien uwielbienia pisarz takowy, który ludzkość zaleca, nie może zaś nikt większego dowodu ludzkości dawać, jak gdy oświeca i cieszy podobnych sobie. Ci, którzy fałszywe mieli mniemanie o zwierzchności i poddaństwie, czyli to przez niewiadomość, czyli przez zwyczaj, czyli przez niebaczność, czyli nakoniec, co najgorsza, przez nieczułość; tak dalece rozpostarli władzę panów, iż chociaż nie zażywaliśmy nazwiska niewoli, była jej istota, choćby rzecz brać w najściślejszem tłumaczeniu.
Chciwość zaślepiała dziedziców i possessorów, a smutne niegodziwego zysku ofiary ledwo tylko z postaci rozeznać było można, iż są ludźmi. Stąd wsi nasze nikczemne i puste, mieszkania poddanych do szałaszów bardziej, niż domów podobne, chłopstwo wynędzniałe, a dzieci ich po większej części wymierały z nędzy i głodu. Nie poznawali, nie poznają, albo przynajmniej nie chcą poznać tego panowie, iż od wielości i dobrego mienia poddanych, ich własna możność zawisła; chcąc więc gwałtownie zyskać, odbierają sobie nadzieję trwałego zysku.
Nie można inaczej złemu zabieżeć, tylko wprzód oświecając panów. Jeżeli ludzkość nie wymoże na nich łagodniejszego sposobu działania, niech je zysk do tego przynajmniej wiedzie.
I poddanych oświecać trzeba, ale wprzód trzeba im ulżyć ciężaru jarzma, który dźwigają : jeżeli albowiem stan ich nie ma być polepszony, na toby się im tylko oświecenie zdało, iżby tym dotkliwiej czuli nieszczęście swoje.
Przepisywać w tej mierze reguł nie śmiem, mówił Pan Podstoli, jedynie, to powiem, co sam u siebie czynię. Ile możności, jakem już dawniej wspomniał, starałem się i staram o to, ażeby poddani moi byli w dobrym stanie tojest w takowym, jaki im przyzwoity być powinien. Zastałem ich w grubej prostocie a prawie w dzikości, do czego pijaństwo dopomagało. Starałem się wykorzenić powoli ten zły nałóg : zczasem i cierpliwością stało się to, czegom pragnął. Gdy więc do tej pory przyszło, zaczęliśmy wspólnie z Xiędzem Plebanem przykładać się do ich oświecenia.
Co się tycze religji, on to według obowiązku na siebie wziął, wyłuszczając w katechizmach obowiązki chrześciańskie, a to sposobem jak najłatwiejszym. Że nie tylko młodych uczyć, ale i starych oświecać było potrzeba, zgromadziliśmy się wszyscy do kościoła na katechizm : i dla zachęcenia i dla zmniejszenia wstydu w starszych, sam pierwszy na pytania Xiędza Plebana odpowiadałem, toż czyniła żona moja, dzieci i czeladź. Kazania Xiędza Plebana nie były wykwintne, ale ku pojęciu najprostszym, i dotąd mówi w powszechności o przepisach religji, w szczególności o obowiązkach każdego stanu.
Ilekroć, czyli do niego, czyli do nas chłop przychodzi, lub żona i dzieci jego, wchodzimy z niemi w takowe rozmowy, z którychby mogli korzystać : radzimy się ich czasem w rzeczach, w których doświadczeniem nabyli biegłości. Pochlebia to ich miłości własnej, a przeto wdraża mocniej wiadomość o rzeczach, które wiedzą. Sposób postępowania łagodny daje uczuć poddaństwu, iż i oni są ludźmi : przypisują zaś te względem siebie łagodność dobroci pańskiej, a razem i temu, iż przez wiadomość rzeczy stali się godnymi, ażeby tak z nimi postępowano. Gdy widzą sąsiadów w dawnej jeszcze dzikości, czują pierwszeństwo swoje i zaszczyt oświecenia, a to się im niekiedy umyślnie przypomina, aby coraz stali się oświeceńszemi.
Względem dzieci łatwiejsze było działanie. Postanowiła się szkoła parafialna, i do niej sprowadziliśmy bakałarza człowieka umiejętnego, bogobojnego. Wybudowałem mu dóm wygodny, przyłączyłem pole na ogród, roli mu się nie nadało dla tego, aby praca rolnicza nie odstręczała go od uczenia dzieci. Żeby od chłopów nie wyciągał datków, wyznaczyła mu się z dworu pieniężna płaca, i oprócz tego w zbożu ordynarya takowa, iż żyć, odziewać się przystojnie może, i odłożyć na nieprzewidziane potrzeby.
Trzeba oświecać poddaństwo, ale w mierze. Uczą się dzieci w szkole pisać, czytać, rachować. Żona bakałarza dziewczątka uczy nie tylko pisać, czytać, ale i robót, żeby w czasie mogły też pracą rąk swoich zarabiać. Gdy który z chłopców wiejskich nadzwyczajną ma bystrość,