śmiał tak oczywiste kłamstwo popełniać bez potrzeby, wniosłem to sobie z jego mowy i widzenia, iż w tamtejszych stronach, albo woły większą moc mają, albo też ziemia nie tak ciężka i klejowata, jak u nas. Cokolwiek bądź, sąsiadowi się mojemu nie udało, i do dawnego się sposobu wrócił, a ja się tym bardziej z owego przykładu przeświadczył, iż dobrze się wprzód trzeba namyślić i przekonać, nim się nowość jaka wprowadzić ma.
VI. Gdyśmy powracali, dałem poznać moje zadziwienie Panu Podstolemu, iż chwalił to gdzieindziej, czego sam u siebie mogąc mieć, nie miał. Rzekłem dalej, iż może po moim odjeździe założył oranżeryą, jak sam zeznał, i dla zabawy i dla pożytku. Nie mam jej, odpowiedzał, i mieć nie będę. Zadziwiło mnie to wielce, on zaś tak dalej rzecz prowadził. Chwalić rzecz u kogo innego, i mogąc ją mieć u siebie, a nie mieć, nie jest działać przyzwoicie : ale to, co WPanu jest dobrem i użytecznem, u mnie byłoby przysadą i zbytkiem.
Pokorzysz się WPan nadto takowem wyznaniem, rzekłem: Prawdę istotną mówię, odpowiedział. WPana usprawiedliwienie, iż masz oranżeryą, mamy teraz przed oczyma, rzekł, pokazując na las mojego ogrodu blizki. Masz WPan drzewa dostatkiem, a u mnie go brakuje : to jest przyczyną, iż gdybym chciał WPana naśladować, byłbym złą kopią dobrego oryginału : byłaby zabawa, ale ze szkodą; bo albobym szczupłość mojego lasu bardziej jeszcze zmniejszył, albobym kupując skądinąd, nierównie większy czynił wydatek, niżbym miał korzyść. Ma wioska moja to wszystko, co do gospodarstwa służy : ma las równie do opału, jak i do budowli zdatny; ale go jak najściślej oszczędzać muszę, żeby dogodził potrzebom moim. Coby się z niego wzięło na oranżeryą, ujęłoby się w czasie stawianiu i naprawie gospodarskich budynków, i potrzebie poddanych moich. Muszę się więc rad nierad obejść bez tego przydatku do zabawy, bo wzgląd na rzeczy większe, mniejszym dogadzać nie pozwala. Przyznać się WPanu muszę, iż mi niekiedy przykro, że w tej mierze dogodzić sobie nie mogę; ale trzeba, jak to mówią, zrobić z potrzeby cnotę, i przestać na tem, co mamy, gdy mieć nie możemy tego, czego pragniemy.
Z okoliczności rozmowy o domach, na hodowanie pomarańczy i cytryn zbudowanych, przeszliśmy do mowy o szklarniach, w których się rośliny i drzewa zagraniczne pielęgnują, i o dosyć teraz zagęszczonem chowaniu ananasów. Wszystkie te rzeczy, gdy jest sposobność ich utrzymywania, nie są naganne, i owszem godne pochwały, rzekł Pan Podstoli : hodowanie ananasów nie jest tak kosztowne, jak udawano. Są w mojem sąsiedztwie; i ten rodzaj owocu nieznany u nas przedtem, osobliwością i smaku i zapachu, zasługuje sobie na to, iżby o nim mieć staranie.
Chociaż ananasy wchodzą w modę, i już są i u nas takie domy, gdzie mniemają, że bez nich obejść się nie można; śmiejąc się z uprzedzenia gdy zbytnie, ze skromnego na nich wydatku gorszyć się nie należy. Mniej kosztuje kilka takich owoców na wety, niż beczka wina węgierskiego, jak przedtem bywało. Szklarń ciepłych budowlą na to sporządzonych, iżby się w nich zagraniczne rośliny znajdowały, ja według zdania mojego przenoszę nad dawne nasze oranżerye, gdzie pospolicie mieściliśmy pomarańcze, cytryny i laury. Zdobiły one wystawieniem swojem na lato, ogrody nasze : ale kunsztem przypstrzone drzewa nie cieszą tak oka, jak w tej rozłożystości gałęzi, któremi ich przyrodzenie zdobi. Powinniśmy więc takowe cudzoziemskie rozmnażać, które się z powietrzem i ziemią naszą zgadzają. Nie trzeba naówczas chować je na zimę i ogrzewać, a piękność się ogrodów naszych powiększy rozmaitością wzrostu, gałęzi, liścia, a co najwięcej widok uwdzięcza, wieloraką zieloności odmianą.
Nie mając dawniej sposobności sprowadzenia drzew cudzych, nie kunsztem, ale raczej instynktem ogrodniczym, własne krajowe przesadzałem; ten sam mi sprawują skutek, rozmaitością swoją, jaki gdzieindziej osobliwością raczej, niż wdziękiem. Nie zaniedbałem jednak i cudze potem sprowadzić, gdy się zdarzyła pora, i spodziewam się, iż gdy mnie WPan odwiedzisz, obaczysz, jak się dobrze przyjęły i wzmogły; ale też pierwej nimem je zasadził, starałem się wiedzieć, jakiej im ziemi i miejsca potrzeba. Myli się albowiem ten, który wilgoci potrzebujące drzewo na piasku sadowi, albo jodły na błocie; wznijść one mogą, ale nigdy do tej pory nie dójdą, w jakiejby były, gdyby się w stosownem do swego przyrodzenia miejscu znajdowały.
Czegośmy przedtem nie mieli, zaczynamy już mieć w kraju botaniczne ogrody. Oprócz wdzięku i nasycenia ciekawości, wielce są pożyteczne, udzielając ze świeżych zioł i roślin zbawienne lekarstwa. Nader przezorne w rozrządzeniach swoich przyrodzenie, albo raczej, dawca i rozporządziciel tych darów dla człowieka, obok chorób, bez których skazitelność ciał naszych obejść się nie może, położył to, co je zmniejszać i wykorzeniać zdoła.
Nie masz takiego ziela, któreby w sobie nie zawierało zdatnego przymiotu. Troskliwości naszej czułej zostawiono, śledzić ślady ukryte przyrodzenia; i tymto chwalebnym, a teraz coraz bardziej wzrastającym zabiegom, winniśmy wzrost kunsztu lekarskiego, który porzuciwszy dawne przeświadczenia, jął się istotnych prawideł, a te nieinaksze są, nad stosowanie roztropne, dzielności lekarstwa do rodzaju nie tylko choroby, ale i możności chorującego.
Xiądz nasz Pleban i moja żona, doświadczeniem wyuczeni parafji naszej lekarze, nie ośmieleni przez bojaźliwą roztropność na wielkie leki, pomniejszym chorobom dość szczęśliwie zaradzali, nie inszą apteką nad proste zioła. Żeby się więc w dostateczniejsze lekarstwa opatrzyć, mają już u siebie takie, na jakie się zdobyć może botanika krajowa. Nie znajdziesz WMPan u nich Japońskiej pokrzywy, ani Afrykańskiej rzeżuchy, ale natomiast to, co u nas się rodzi, a jest zdrowiu pomocne, znaduje się u nich w obfitości. Mam to sobie teraz za powinność przykładać się do dobrego dzieła, i kto wie, czyli i nasze małe grządki z pracą i czasem nie staną się botanicznym ogrodem.
VII. Smutnie się zakończyła rozmowa nasza pożegnaniem. Lubo przez dni kilka raczył u mnie zabawić Pan Podstoli, zdały mi się zbyt krótkim czasem; nie śmiejąc jednak być mu natrętnym, prosiłem, iżby mi przynajmniej dzień jeszcze jeden pozwolił : i z chęcią, rzekł, ale zdaje mi się, iż przepisy prawdziwej grzeczności, nie każą się zbytnie rozpościerać w gościnie. Przyjechać, być dobrze przyjętym, czuć, iż się dogadza gospodarzowi, jest niejakim obowiązkiem przedłużyć bytność, ale i w tym rodzaju postępowania miarę za-
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/364
Ta strona została przepisana.