nie doszli. Nie Możemy więc winować stanu i okoliczności, ale bardziej nas samych, iż z tego co mamy, nie umiemy i nie chcemy korzystać.
To co się sąsiadce naszej przydarza, mówił dalej Pan Podstoli, każdemu z nas zdarzyć się, może, byleśmy się dali uwieść zbytniej czułości naszej, zastanawiając się nad tem wszystkiem, co się z nami dzieje i nas otacza. Znałem jednego, który tak się zakochał w słońcu, iż skoro go wstawszy z łóżka nie ujrzał, przez dzień cały zrzędził i był niespokojny. Chciał on naprawić przyrodzenie, iżby codzień dla niego świeciło, że zaś na owem świeceniu szczęście swoje zasadził, większą życia swojego połowę bez nadziei zlepszenia, nieszczęśliwą uczynił.
X. Według zwyczaju wyszedłszy rano z Panem Podstolim, gdyśmy się po grobli przechadzali, a jam przygody podróży mojej opowiadał, uczyniłem wzmiankę o nowem rozrządzeniu domu i ogrodu dziedzica miasta, przez które pierwszy raz przejeżdżałem.
Synto bardzo zacnego człowieka, rzekł Pan Podstoli, i żal się Boże, iż nie wstępuje w ślady ojca swojego; byłto mój dobry przyjaciel, i częstośmy się odwiedzali. Drugi rok już temu, jak życia dokonał, zostawiwszy tego jedynaka syna w bardzo dobrym stanie : oprócz albowiem tego miasteczka z kilką wsiami, insze jeszcze dobra pozostały. Że był syn jedynak, pieściła matka, czeladź od niemowlęctwa, zwała go panem, a ojciec zapomniawszy, iż z ubogiego przez dowcip i pracę został majętnym, chciał wstępować w ślady panów, i skoro domowe ćwiczenia skończył, wysłał go do cudzych krajów na dalsze nauki.
Trzeba było młodemu panięciu guwernera : nadarzył się zalecony od jednej świeżo z miasta przybyłej sąsiadki, grzeczny, hoży, modny, i dość jeszcze młody kawaler : który, jak mówił, nie dla potrzeby, ale przez żarliwość dla kraju w którym się był bardzo pokochał, aby mu jak najużyteczniejszego obywatela uposobił, przyjął ciężar brać na rok 6000, i włóczyć się darmo po zagranice. Uwierzył mój przyjaciel i sąsiadce i kawalerowi, a mnie dać wiary nie chciał, który podróż zagraniczną odradzałem, albo przynajmniej chciałem, iżby się była przewlekła, póki chłopiec dojrzalszej pory wieku nie dojdzie : ale nadaremne były starania i uwagi moje.
Wysłano panicza do cudzych krajów, a pan guwerner od tego, na czem był powinien skończyć, zaczął, a skończył, od czego miał poczynać. Objechali wprzód, Niemcy, Włochy, Francyą, a potem przyjechawszy do Anglji, osiedli w Londynie. Pielgrzymstwo trwało lat dwa, a w trzecim wzięli się do nauk : w półroku potem umarł ojciec, panicz porzuciwszy i Muzy i guwernera, z wielkim pośpiechem zawitał do domu, i zaczął gospodarstwo od burzenia domu i ogrodu ojca swojego.
Oglądałeś WPan rozrządzenia nowego początki : teraz się znowu za granicę wybiera, jak mi sam powiadał, dla sprowadzenia angielskich koni, które na wyścigi biegają. Więc tu był u WPana, rzekłem : bardzo rzadko w domu przebywa, ponieważ latem do wód jeździ, a na zimę w mieście mieszka. Przyjechawszy do domu, ogląda, co ma jeszcze rozrzucić, ustanawia, jak natychmiast urządzać i stawiać, rzemieślników sprowadza, i doświadczyłeś WPan, jak są biegli : drogi prostuje, i zasadza, maluje mosty na których załamałeś się WPan. Zgoła cały zatopiony w odmianach, chce nam dać przykład, jakto według prawideł nowych gospodarstwo prowadzić i dóm urządzać należy.
Wkrótce po pierwszym swoim przyjeździe był u mnie : gdyśmy siedli do siołu, a obaczył postne potrawy; WPan widzę, masz upodobanie w rybach, rzekł. Nie w rybach odpowiedziałem, ale w pełnieniu obowiązków : są to dni krzyżowe, w których prosimy Pana Boga o zapomożenie i obfitość plennego żniwa i łączymy post z modlitwą. — Nie wiedziałem o tem, rzekł : w Anglji tych postów nie masz, a mój kucharz takich potraw gotować nie umie. Przyjmijże WPan innego, rzekłem, albo niech się ten przyprawiać ryby nauczy. Nie podobała się ta rada gościowi, i zaraz po obiedzie odjechał, zapewne z postanowieniem, iżby nie wrócił : jam też go pożegnał, kontent żem się go pozbył.
W innych krajach, mówił, dalej Pan Podstoli, ryby są dobrym przysmakiem, u nas młodzież się niemi brzydzi. Jedliby je z ochotą, gdyby były zakazane : bo ich dla tego nie używają, iżby okazali śmiałość animuszu, gdy przykazami kościoła gardzą.
XI. Pytała mnie Pani Podstolina, czym był w jej ogrodzie. Niewiedziałem co na to odpowiedzieć; gdyż rozumiałem, iż innego ogrodu nad ten, którym odwiedził, nie było. Ale mnie wywiódł z tej niepewności Pan Podstoli mówiąc : zostawiłem żonie mojej popisywanie się z jej zasadzeniami, i dla tegom WPana tam nie wiodl. Szliśmy zatem w drugą stronę tej części, gdzie były Angielskie przechadzki; i podobne tamtym obaczyłem, z tą różnicą, iż zasadzone były morwowemi drzewami.
Nie obaczysz tu WPan takich odmian, jak w tamtym, rzekła Pani Podstolina. Jak bowiem mój mąż z owocowych gaiki zasadzał, tak ja jeden tylko rodzaj drzew, sposobny do żywienia robaczków jedwabnych w całym tym przeciągu rozmnażam. Były już drzewa dość wzrosłe, i rozmaitem gałęzi rozpostarciem przyjemny sprawiały widok. Że tych drzew najwięcej w Chinach się znajduje, domeczek, do którego dochodzimy, tamtejszą ma postać; i to też w sobie zamyka, do czego drzewa służą.
Udaliśmy się zatem do owego domku : i z pierwszego pokoiku, który ku odpoczynkowi urządzony, na około miał Chińskie sofy, weszliśmy do dość sporej na tyle izby, gdzie na półkach usłanych liściem, były rozłożone już wzrost biorące, jedwabne robaczki. Rzemieślnicy to moi, rzekła Pani Podstolina, a tym lepsi, iż wiele pracują, zarobek przynoszą, a strawa ich bez kosztu. Nie bez przemysłu jednak, dodał Pan Podstoli : inaczej bowiem utrzymaćby się nie mogły, gdyby im morwowego liścia nie dostarczano; to żeby mieć w dostatecznej mnogości, drzewa takowe zasadzać i pielęgnować należy. Liść zbierać w czasie, i świeży dodawać ku karmieniu, co wielkiej pilności i starania wyciąga, zwłaszcza, iż robaczki z natury swojej są żarłoczne, a że słabe, głodu długo wytrzymać nie mogą.
W gorących krajach, mówił dalej, cała około jedwabiu praca, zbierać z drzew zawite pączki, gdy z nich przeistoczone na motyle, rzemieślniki jedwabiu wylecą. W zimnych krajach, co przykrość powietrza ujmuje, przemysł z pracą zastępować musi. Trzeba się więc ciągle zakrzątać rzemieślnikami, rzemiosłem, a dopiero się w jedwabiu skutek i nagroda pilnego starania okaże. Już z niej korzysta Jejmość, rok przeszły kilkadziesiąt
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/377
Ta strona została przepisana.