Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/38

Ta strona została przepisana.


Myszeis.




Parturiunt montes.....
Horacy.




MYSZEIS.




PIEŚŃ I.


Król Popiel, odrodny od swoich przodków, zaniechawszy ćwiczeń rycerskich, pędzi życie w biesiadach i rozkoszach. Naprzód polubił myszy, lecz potem dostawszy Mruczysława kota, robi go swoim faworytem, i daje rozkaz wygubienia myszy w całym kraju.


Wy, co śpiewacie bohatyrów dzieła,
I świat dziwicie cudy rozlicznemi;
Jeźli was sława ich wielka ujęła,
I praca, którą stali się zacnemi;
Pozwólcie nucić to, co przedsięwzięła
Nie Muza, zdjęta duchami wieszczemi,
Ale wierszopis, pracujący w ciszy,
Nie dla rycerzy walecznych, lecz myszy.

Cóż kiedy myszy sławnego zrobiły?
Rzecze zuchwale krytyk mniej wiadomy:
Próżnym ciężarem i szkodliwym były;
Zwierząt odrodki, płód gnuśny, poziomy.
Rzuć tylko okiem na straszne mogiły,
Jeśliś Kruszwickich okolic świadomy;
Tam potężnego zbyt nieprzyjaciela,
Zagryzły mężnie xiążęcia Popiela.

Rozległe pola i żyzne oblewa
Gopło, jezioro wiekopomnie sławne;
Zdobią go cieniem ponadbrzeżne drzewa,
Brzozy, topole, buki starodawne.
Ptactwo rozliczne tam schronienie miewa,
I echo wrzaskiem sprawuje zabawne:
Doliny, wzgórki zielone i żywe
Miłą patrzącym czynią perspektywę.

Dalej równiny okiem nieprzejrzane,
Im rozleglejsze, milej się wydają;
Łąki rozlicznym kwiatem przyodziane,
Własnym się kłosy ciężarem zginają:
Gaiki, jakby umyślnie sadzane:
W chłodzie ich cienia bydlęta igrają:
Pod gęstym krzaczkiem siedząc w miłej parze,
Hoży pastuszek nuci na fujarze.

Po drugiej stronie jeziora, Kruszwica,
Miasto wspaniałe w struktury rozliczne,
Okazałemi gmachami przyświéca:
Wieże się zewsząd wznoszą niebotyczne:
Godna monarchów tak wielkich stolica
Okrasza bardziej te widoki śliczne:
Gdziekolwiek wzroku lot bystry przyśpieszy,
Wszędzie się zdziwi, wszędzie się ucieszy.

W środku jeziora, natury igrzysko,
A jako stara powieść w kraju głosi,
Czarnoxiężniczej sztuki dziwowisko,
Wyspa ozdobna wspaniale się wznosi:
Na niej twierdz mocnych straszne widowisko:
W szczycie, herb kraju, orzeł się unosi:
Tam znane plemie Krakusa i Leszka,
Sarmatów xiąże spoczywa i mieszka.

Potęgą kraju i przodków zasługi,
Popiel odrodny, próżno się nadymał.
Na ulubione spuszczając się sługi,
Płochym letargiem zniewolony drzymał.
Brzydził się jarzmem publicznej usługi,
I wodze rządów słabą ręką trzymał.
Mniemał być królem, że mógł rozkazywać,
I więcej roskosz nad innych zażywać.

Zniewieściałego pana faworyci,
Harpije państwa, krew poddanych ssały:
Łupem zdartego ubóstwa niesyci;
Na to swój umysł natężali cały,
Aby w tych gmachach z monarchą ukryci,
Stan szczęścia swego uczynili trwały:
A dzieląc z panem władzę tronu śliską,
Sobie rząd dali, a jemu nazwisko.

Zamiast odgłosu wojennego hasła,
Słychać tam było same biesiadniki.
Ochota mężna zupełnie wygasła,
I zapomniane marsowe okrzyki,
Trzoda nikczemna roskosznie się pasła,
Przy słodkiem brzmieniu przyjemnej muzyki.
Miedziane bramy uwieńczały róże,
A Nimf orszaki były twierdzy stróże.

Co niegdyś prawa obowiązek ścisły
Sarmatów sercem i myślą kierował;
A zagrzewając wspaniałe umysły,
W oczach całego świata dystyngwował;
Popiel odrodny przez swoje wymysły
Skaził wszetecznie, i z gruntu popsował.
Nic nie pomogły cnoty przodków starsze:
Trucizną kraju są grzechy monarsze.

Dwór pański źródłem występków, lub cnoty;
Lud w obieraniu prosty i mniej baczny,
Głupio zdziwiony na wyższe obroty,
W sądzeniu płochy, w działaniu dziwaczny,
Patrzy na dworskich intryg kołowroty:
Ten mu prawidłem, kto z postaci znaczny;
Na wzór bydlęcej nieroztropnej trzody,
Uczniem jest błędu, niewolnikiem mody.