zapisałem mu prostym długiem na jednej wiosce kilkanaście tysięcy złotych. Dopieroż kontent z dobrego uregulowania interesów, serio o przyszłej drodze myślić począłem.
Już była upakowana połowa garderoby, gdym odebrał list od mojego plenipotenta, w którym mi donosił, iż bytność moja koniecznie potrzebna w Lublinie na poparcie sprawy, której on sam był przyczyną, namówiwszy mnie, abym gwałtownie wypędził z dziedzicznej wioski jednego sąsiada, na fundamencie dawnych mojej familji do tejże wioski pretensyj. Udałem się po radę do mego poufałego przyjaciela; i na tem stanęło, abym pojechał, wystarawszy się wprzód o listy instancyalne do deputatów.
Zacząłem więc wizyty, i zyskałem od kilku panów ten pożądany paszport do sprawiedliwości narodowej. Jeden z Jaśnie Wielmożnych do którego właśnie w wigilią, grając w kwindecza, trzysta czerwonych złotych przegrałem, najchętniej pomoc swoję przyobiecał, i na wieczerzą do siebie zaprosił. Zasiadłszy do stolika, czując obowiązek wdzięczności, takem umiał kształtnie z piątkami uciekać, iż nazajutrz rano, niżelim się jeszcze obudził, przyniesiono rekomendacyalne listy votanti sigillo, a na każdym było P. S. ręką własną mojego protektora. Znalazłem niedawno jeden z tych listów, nie wiem dla jakiej przyczyny nie oddany. Słowo w słowo przepisany, dla lepszej czytelnika w podobnych może okolicznościach informacyi, tu go kładę:
Mnie wielce Mości Panie i Bracie!
« Wiadome mi są arcy zbawienne i doskonałe J. W. Wmć Pana sentymenta, w każdej okoliczności wydawające się, a tym bardziej w tym stopniu, w którym obczyzna czułej jego pieczołowitości powierzyła administracyą sprawiedliwości świętej. Sitiens justitiam Jmć Pan Doświadczyński MW. Mciwy Pan udaje się do łaskawej J. W. Wmć Pana protekcyi, a wiedząc o tej przyjaźni, którą mnie zdawna zaszczycasz, prosił mnie, abym za nim wniósł prośby moje. Gdy go J. W. Wmć Pan dzielną łaską swoją wesprzeć raczysz, dasz dowód statecznej ku mnie przychylności, i wzbudzisz do wypełnienia skutecznego tych obowiązków, z któremi mam honor zostawać. »
P.S. Proszę serdecznie, kochany przyjacielu, bądź łaskaw na rekomendowanego, a nie zapominaj o rekomendującym.
X. Przyjazd mój do Lublina otworzył mi nowe teatrum, inszą, a wcale mi przedtem niewiadomą postać rzeczy poznałem. Zacząłem się od plenipotenta mojego informować, jakiemi sposoby miałem sobie postępować, abym dobrze wykierował interesa. Warszawskie albowiem moje oraculum, nie mógł mnie doskonale w tej mierze oświecić, ponieważ nie mając dóbr dziedzicznych, ani summ na zastawie, wolen był zupełnie od prawnych interesów, a przeto wiedzieć nie mógł, ani znać trybu Lubelskiego, lub Piotrkowskiego. Nauczyłem się więc, iż, kto ma sprawę, koniecznie mu do wygranej trzech rzeczy potrzeba. Pierwsza z nich kredyt własny, lub wsparcie mocnych protektorów. Druga, znajomość, przyjaźń, lub pokrewieństwo z sędziami, a w niedostatku, ten dzielny sposób, którego lubo wyrazić nie śmiem, w potrzebie jednak, albo wyrówna, lub więcej dokaże, nad przyjaźń i pokrewieństwo. Na końcu się zwyczajnie kłaść zwykła sprawiedliwość interesu.
Na fundamencie więc tych i innych wielorakich instrukcyj, zacząłem pracowite wizyty, do każdego w szczególności z Jaśnie Wielmożnych, nosząc drogi depozyt listów rekomendacyalnych. Trzeba było nie raz uprzedzać wschód słońca, piąć się czasem po ciemnych i niewygodnych schodach na drugie, trzecie, lub czwarte piątro; a doszedłszy pożądanego terminu, w ciemnym częstokroć przedpokoju, z pokorną rzeszą współpacyentów czekać szczęśliwej pory, kiedy się Jegomość Dobrodziej obudzi, albo dla nas widocznym będzie. Odmykał drzwi pańskiego pokoju Matyasz może, albo Iwan, z prawowiernego Katolika, świeżo dla trybunalskiej publiki, od J. W. Pana kreowany Mahometanin.
Wpuszczony raz do pokoju, miałem honor zobaczyć ze wszech miar straszliwego sędziego. Nie ruszywszy się ze stołka wysłuchał pokornej oracyi, a wspaniałosurowem okiem zmierzywszy mnie pokilkakrotnie od stóp do głowy, kazał pajukowi podać sobie miednicę staroświecką piękną marcypanowej roboty, z rżniętym w środku, jakem postrzegł, nie jego herbem: dopiero umywszy się należycie, odprawił mnie w krótkości słów zwykłym wielkim ministrom komplementem: zobaczę o co rzecz idzie, będziesz miał Wmć Pan w czasie rezolucyą.
Jeszcze mi dotąd stoi w oczach postać domu jednego z moich sędziów. Sposób, którym jego kamienicy ex officio niegdyś izba i alkierz, naówczas sala audyencyonalna i gabinet był przystrojony, prezentował spór osobliwy między wspaniałością i nędzą. Mury sali okryte były obiciem, którego jeden bryt był płomienisto wytartego półatłasku, drugi włóczkową robotą w kostkę; stół wielki na środku okrywał bogaty perski dywan, a naokoło izby stały nierównie z prostego drzewa zydle: i jedno stare krzesło wyzłacaną skórą wybite, z poręczami. Pokoju wązkiego sypialnego mury były obnażone; przy łóżku parawanik, zamiast płotku kilimek wytarty, łóżko szczupłe, a nad nim śklnił się makat złotogłowy. Wisiały rzędem zegarki kameryzowane, dalej sute rzędy, szable złote i karabele. Zadziwiony niespodziewaną wspaniałością pomyśliłem sobie: o jak szczęśliwe to miasto gdzie i tak prędko i tanio, i tak pięknych rzeczy dostać można!
Szedłem kolejno oddając wizyty, a gdym spracowany przykrą podróżą spoczywał w domu, przybiegł do mnie plenipotent, donosząc, iż nazajutrz przypadały imieniny jednego z Jaśnie Wielmożnych, trzeba więc, aby przygotować godne tak zacnej osobie wiązanie. Ten Jaśnie Wielmożny Jan w Piotrkowie Ewanielista, był teraz w Lublinie Chrzcicielem. In gratiam tak wielkiej gali dawał bal mój adwersarz; żeby się nie dać nie tylko w sprawie, ale i w szczodrobliwości przezwyciężyć, kareta moja francuzka z szorem mosiężnym wyzłacanym prze-