za sobą, instrumenta w okręcie zostawił. Nazajutrz zwołał starszych i nimem się obudził, już oni spalili to, co się z owego okrętu zostało. Obudził mnie za powrotem swoim, i opowiedział, co starsi wraz z nim uczynili. Że zaś w powszechności o łodzi mówił, zląkłem, się niezmiernie, czy nie trafili na owe, którąm w zakryciu drzew nadbrzeżnych zostawił. Prosił mnie zatem żebym mu tłumaczył, co xięgi w sobie zawierały; obiecałem, z tym jednak dokładem, żeby mi pozwolił czasu do rozpatrzenia się w nich należytego.
Zasiadłem nad tą pracą; a że wszystkie były francuzkie, łatwe mi były do zrozumienia. Nie kładę ich rejestru, ile że od tak dawnego czasu nie mogłem sobie wszystkich tytułów przypomnić. To wiem, iż znalazłem komedye Moliera, romansów trydzieści ośm, o ekonomji politycznej xiąg cztery, aryj de l’Opéra Comique, zbiór wielki; Anakreonta z kopersztychami, Newtona Filozofji tom trzeci, sposób robienia pasztetów, i cztery planty Paryża.
Po wyszłych dniach kilku, naglił mnie Xaoo, żebym mu opowiedział cokolwiek z tego, co te xięgi w sobie zamykały. Tłumaczyć wdzięk pieśni Anakreontowych obywatelowi wyspy Nipu, byłaby rzecz trudna i niewczesna; nadto była w nich wielka różność od tamtejszych, żeby można było grzeczne kłamstwa pisać; naród tamtejszy tego nie pojmował, musiałem więc romanse porzucić; arye, opery nie miałyby szakunku u nieznających się na muzyce; Filozofji zaś Newtona nie rozumiałem. Udałem się więc do Moliera, i z ichże własnych pieśni wziąwszy asumpt, zacząłem mu explikować naturę komedyi, jako być powinna szkołą obyczajności, pod pokrywką zabawy, prezentując jak najnaturalniej w wyobrażeniu charakterów ludzkich, jak cnota przeszkody zwyciężą; jako występek kiedyżkolwiek odkryty za złe wychodzi.
Prawa u nas, rzekłem, karami występki straszą; napominania starszych przekładają łagodnemi, nie mniej jednak dzielnemi sposoby, wszystkie życia towarzyskiego obowiązki; Komedya równie dzielnego, a może skuteczniejszego sposobu na ohydzenie występków używa, wyśmiewając występnych, tak dalece, iż częstokroć czego poważniejsze środki nie potrafiły, ten sposób dokazał. Wzgarda osobliwym sposobem obraża miłość własną; stąd żart dzielność swoję bierze, byleby był uczciwy i umiarkowany. Chcąc to, com mówił, przykładem wesprzeć, udałem się do tłumaczenia jednej komedyi Moliera; a chcąc dać mu do zrozumienia, jak jego maxymy nadto surowe sądziły nas zbyt ostro, wybrałem Mizantropa.
Jakem po dniach kilku tłumaczenie skończył, i jemu przeczytał, rzekł Xaoo: musiał się dobrze znać na ludziach ten, który tę rzecz napisał. Namiętności dobrze są wyrażone, zbytek osobliwości doskonale wytknięty. Ale zda mi się, iż autor kilku rzeczy w tem swojem dziele nie postrzegł. Naprzód albowiem czyniąc swojego odludka cnotliwym, zdał się nieznacznie przestawać na tem, iż cnota ma w sobie jakowąś odrazę. Cnotliwemu mizantropowi odjął największą cnoty zaletę, roztropność, gdy umieścił w ustach jego niedyskretne i niewczesne krytyki. Przydał mu nadto zbyteczną miłość własną, gdy go wystawia idącego wbrew obojętnym nawet zwyczajom towarzystwa.
Nie takie są, mój synu, prawdziwej cnoty znamiona. Czuje prawy człowiek różnicę postępków swoich, ale go to uczucie w pychę nie podnosi. Ma wstręt naturalny od towarzystwa występnych, ale się go nie chroni, wtenczas osobliwie, gdy poznać może, iż jego przykład może być zdatnym. Nie przywdziewa na siebie postaci osobliwej, żeby nie czynił od siebie wstrętu. Ile możności, słodzi przykre czasem przepisy obowiązków, żeby zbyt surowa z pierwszego wejrzenia powierzchowność, nie odraziła umysłów, między złem a dobrem chwiejących się. Możeś chciał uczynić delikatną komparacyą dyskursów tego Mizantropa z mojemi, i nie powinienem mieć ci za złe tej myśli, ile jeszcze do naszych zwyczajów nie zupełnie wdrożonemu.
Ale racz uważyć, iż ze zdań zadziczałych, a prewencyj niewykorzenionych, nie ja względem ciebie, ale ty względem nas jesteś osobliwym człowiekiem. Ciebie więc do nas przystosować moim jest obowiązkiem, a przeto dzielniejszych używać sposobów muszę, gdy z tobą mówię o narowach ludzi, wpośrodku których urodziłeś się i wychował. Gdyby mi z wami żyć przyszło, nie chciałbym się różnić od innych najmniejszą powierzchownością; szedłbym ślepo za waszym przykładem w tem wszystkiem, coby się nie tykało istotnych obowiązków. Jeżeliby jednak bez uszczerbku cnoty nie można ujść osobliwości, przyznaję się szczerze, iż wolałbym ujść za dziwaka, odludka i mizantropa, niż być modnie niepoczciwym.
XVII. Prawdę powiedzieli starzy, iż słodki dym ojczyzny. Widoki Europejskie wzbudziły we mnie chęć widzenia Europy. Złoto, lubo na tej wyspie do niczego nie zdatne, ułudziło mnie zupełnie. Stałem się chciwym bez nadziei zysków, trwożnym w zupełnem bezpieczeństwie. Possessor znacznego skarbu czułem ustawiczną niespokojność, formowałem projekta, rachowałem istotę mojego dobrego mienia; gdy zaś nad tem zastanowić się przyszło, iż na mojej wyspie żadnego z tych projektów do skutku przywieść nie można było, wpadałem w rozpacz, i narzekałem na igrzysko losu mojego, który mi wtenczas dodawał sposobów, kiedym z nich korzystać nie mógł,
Jużem się był przyzwyczaił do sposobu życia Nipuanów; jużem zaczynał doznawać skutków szacownej spokojności; kruszec złoty nie dość że mnie uczynił nieszczęśliwym w Europie, dognał za światem. Pasowałem się nieskończenie sam z sobą. Przywodziłem sobie na myśl niespobosność korzystania z tego złota niepodobieństwo wydobycia się z wyspy, hazard podawania się na nowe niebezpieczeństwa, niewdzięczność ku dobrodziejom.
Te i inne uwagi konwinkowały mnie zupełnie co do rzeczy, serce się jednak temu wszystkiemu statecznie sprzeciwiało. Jużem był przedsięwwiął uczynić heroiczną ofiarę, i to złoto, wraz ze wszystkiemi innemi Europy zdobyczami w morze wrzucić, ale gdym kilka worków z jaskini wydobył, takim wstręt uczuł od wykonania tego zamysłu, iż widząc, że się żadnym sposobem przezwyciężyć nie mogę, przedsięwziąłem na owej zachowanej z okrętu łodzi, puścić się na zgubę oczywistą prawie, byle z tej wyspy wynijść.
Postrzegł nadzwyczajne moje pomięszanie Xaoo; jam wszystko składał na słabość zdrowia, dla tego najbardziej, żebym pod pretextem przechadzki, mógł częściej nawiedzać skarby moje.
Powieść starca o Laongu owym, utwierdziła mnie w zdaniu, iż wyspa Nipu nie musiała być nadto oddalona
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/418
Ta strona została skorygowana.