Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/42

Ta strona została skorygowana.

Mjaukas, waleczny rotmistrz zagryziony.
Tuż koło niego Dusimyszek leży:
Nie wskórał Filuś, kotek wypieszczony.
Z pstrocętkowanej udatnej odzieży:
Ani Myszogryz połowem wsławiony.
Bez wodzów reszta niedobitków bieży.
Zwyciężca coraz gdy żwawiej naciera,
Wszystko ucieka, nic się nie opiera.

Usłyszał swoich głosy przerazliwe,
Rominogrobis nagle zadziwiony.
Kiedy zaś hufce zobaczył pierzchliwe,
Nową natychmiast złością rozjuszony,
Ku tamtej stronie pazury straszliwe
Zwraca, a świeżym łupem rozłakniony,
Tym większą jeszcze zajadłość wywiera;
Szarpie w kawalce, na sztuki rozdziera.

Po stosach trupów z obu stron pobitych,
Śpieszą ku sobie wielcy adwersarze:
Mniejszy szczur, przecież w dziełach znamienitych
Godzien z walecznym kotem by był w parze.
Nowy laur przydać do innych obfitych
Kot myśli, szczura gdy zuchwałość karze.
Pierzchają z półków rycerze zmięszani,
Sami na placu zostali hetmani.

Jeden drugiego bystrem okiem mierzy,
Widzi kot szczura niezmiernej postaci.
Wprzód się do zwykłych udaje pacierzy:
Szczur mniej nabożny nic serca nie traci.
Wtem tak go nagle z impetem uderzy,
Iż ledwo życiem walki nie przypłaci.
Kot zagłuszony ciosem, ledwo lizie,
Szczur go tymczasem, jak gryzie, tak gryzie.

Bolem nieznośnnym zbyt srodze przejęty,
Chce go przygarnąć, lecz chyżo odskoczył.
Przypadnie z boku, urwał mu pół pięty:
Kot z miejsca umknął, i trochę wyboczył.
Leci szczur obces, lecz znagła ujęty
Pazurmi za kark, tak aż się zamroczył.
Gdy się raz jeszcze miotać żwawie kusił,
Kot go za szyję porwawszy udusił.

Bez wodza wojsko zostawszy ucieka:
Lecz kocia trzoda gonić go nie zdoła.
Widzi rozsypkę Gryzomir zdaleka
Postać się niegdyś odmienia wesoła,
A czując, że go los okropny czeka:
Gdy nadaremnie łaje, prosi, woła,
Przynajmniej żeby szli za jego śladem,
Sam do ucieczki najpierwszym przykładem.

Dzielnażto przecie rzece! monarchów czyny!
Skoro król uciekł, wszyscy za nim w nogi.
Każdy do swojej pośpiesza krainy,
A mniema, że tuż nieprzyjaciel srogi:
Krajowe wojska, i cudze drużyny,
Każdy unosząc życie, wiatronogi,
Szczęśliwi przecie, że im pora nocna,
Do tej podróży zdatna i pomocna.


PIEŚŃ IV.


Rozpacz xiężniczki Duchny po śmierci Filusia: pogrzeb jego. Zapalona zemstą xiężniczka, prosi ojca aby naród myszy ze szczętem zatracił.


Bodajby świecił szczęśliwy wiek złoty,
Kiedy Astrea mieszkała na ziemi!
Pod słodkiem jarzmem ulubionej cnoty,
Szczerość czyniła wszystkich przyjaznemi;
Nie przykrzyły się ustawne kłopoty,
Ani łudziła chciwość wdzięki swemi.
To które wszystkich nam trosków dodało,
Złoto w wnętrznościach ziemi spoczywało.

Bez tego kruszcu nikt nie był ubogi;
Ani się pysznił bogaty w szkarłacie.
Zasypiał smaczno po pracach bez trwogi,
Strudzony rolnik w miernej swojej chacie:
Nie straszył sędzia winowajców srogi;
Lichwiarz nie kładał pieniędzy w komnacie.
Dla spadków, śmierci nie czekał syn ojca,
Ani rycerzem był płatny zabójca.

Ożywiające już swoje promienie
Zaczął rozpuszczać Febus złotowłosy:
Nową przywdziewa postać przyrodzenie!
Zioła kroplistej pozbywają rosy:
Uspokojonej natury milczenie
Przerywa ptactwo rozlicznemi głosy:
Rozkoszne niegdyś Kruszwicy siedliska,
Straszne wydają teraz widowiska.

Cieszy się Jędza z swej złości zabytków;
Ponad plac bitwy rada się unosi.
Miły jej widok tylu niedobitków;
Nędzarz nie jeden o ratunek prosi:
A syt aż nadto wojennych pożytków,
Jęczeniem smutnem los okropny głosi.
Takie korzyści ma rycerska sztuka:
Ow syna płacze, a ta ojca szuka.

Dochodzą wieści Popiela stolicy,
Jak wiele kotów zginęło w tej walce.
Rozruch po całej zaraz okolicy;
Damy rozjadłe bardziej niż padalce.
Płacz się rozlega zewsząd po Kruszwicy:
Ta włosy targa, a ta gryzie palce.
Ale największy płacz xiężniczki Duchny,
Że zginął Filuś, jej kotek miluchny.

Filuś rozkoszny, miły i przyjemny,
Filuś w pokojach, co ustawnie gościł;
W uciesznych skokach sztuczny i foremny,
Filuś, co nigdy w swem życiu nie pościł.
W oddaniu miłych karesów wzajemny:
Nie jeden amant skrycie mu zazdrościł.
Padł śmierci łupem, przykład kociej cnoty,
Zginęły wdzięki, zginęły pieszczoty!