Osobliwość uczyniła mnie modnym, i to do mody nie zaszkodziło, iż wiedziano, żem skarby zdobył. Zbywałem naprzykrzoną Warszawy ciekawość: szczęściem przyjechał Angielczyk; impet ciekawości w tamtę się stronę zaraz obrócił; jam odetchnął po piętnastodniowych konfessatach. Wsparty wielowładną protekcyą, uspokoiłem kredytorów, oswobodziłem Szumin, i wszystkie moje dziedziczne wioski; resztę kapitałów bogatemu, ale rządnemu panu dałem na prowizyą.
Udawszy się do trybunału, wygrałem zupełnie sprawę z owym moim plenipotentem, który prawnemi wybiegami chciał się przy possessyi kilku wiosek moich utrzymać. Szczęściem natrafiłem na taki trybunał, gdzie nie solenizowano imienin, Xiądz Prezydent nie miał siostrzeńca, a deputaci nie potrzebowali na powrót cudzych kolasek.
Pierwszy raz gdym do Szumina już mojego przyjechał, oglądałem, z niewymównem ukontentowaniem, wszystkie te miejsca, które mi przypominały okoliczności rozmaite młodego wieku mojego. Lasek ów i strumyk przypomniał Juliannę, staw, przypadek w jej oczach, pokoiki przy oficynie edukacją sentymentową Damona. Starzy słudzy ojca i matki, płakali na mnie patrząc, poddaństwo wesołemi okrzykami głosiło powrót prawdziwego dziedzica. Osiadłem z radością na wsi, tumultu mieskiego, niewczasów, ustawicznej włóczęgi, aż nadto świadom. W przeciągu lat dziesięciu dworak w Warszawie, w Paryżu galant, oracz w Nipu, niewolnik w Potozy, szalony w Sewilli, zostałem w Szuminie filozofem.
Naprzód, ażebym miał w świeżej zawsze pamięci szczęśliwość obywatelów Nipu, i święte mistrza mojego Xaoo nauki, nie daleko rezydencji mojej wystawić kazałem dóm zupełnie podobny do owego, gdzie Xaoo mieszkał. Sad, rzeczka, sadzawka, pole, w tychże wszystko, co tam rozmiarach, słodkie mi czyniło omamienie. Ile razy tam jestem, pasę moje przypomnieniem zbawiennych tamtejszych zwyczajów i maxym. Tym nawiedzinom winien jestem to, czem jestem: poddani ze mnie kontenci, sąsiedzi się zemną nie kłócą, w domu mam pokój, za domem zgodę.
Za punkt największy gospodarstwa wziąłem sobie szczęśliwość moich poddanych. Gorszyli się z tego sąsiedzi, odradzali kroki, które mi na dobre nie miały wyjść: jedni mnie żałowali, drudzy się śmiali z mojego nierozeznania. Widzą teraz, że i rola u mnie lepiej uprawna, niż u nich, i czynsz nie zaległy, i gumna we dwójnasób; a moi chłopi dobrze odziani, w pierwszych teraz ławkach parafji siedzą. W tak szczęśliwem i swobodnem życiu, jużem był blizko roku strawił, gdy odebrałem od jednego Ministra list z Warszawy, w którym mi otwierał wrota do najwyższych promocyj, byłem się tylko chciał podjąć funcyi poselskiej z mojego województwa na przyszły sejm.
Nie byłaby mnie złudziła ambicya, ani chciwość; obietnicę tyłem szacował, ile była warta, dawno świadom wewnętrznego waloru dworskiej monety. Pamiętny jednak ostatniej rozmowy z Margrabią, przedsięwziąłem jechać na sejmik poselski naszego województwa. Za radą więc jednego z sąsiadów, objechałem naprzód wszyskich Wielmożnych Urzędników, i lubo uczyniłem mocne przedsięwzięcie wstrzemięźliwości, przecież mimo heroiczną moję ochronę, musiałem się upić kilka razy.
Przyjechawszy do miasta stołecznego, chciałem iść jako najprzyzwoitszemi drogami do dostąpienia poselstwa. Wyśmiali dzikość moję sąsiedzi, gdy się dowiedzieli, żem tylko jednego kucharza z sobą przywiozł; a gdy ich wieść doszła, żem nie więcej miał z sobą nad dwa antały wina, sam Jmć Pan Podkomorzy wręcz decydował, iż o mojem poselstwie nie tuszy. Kupiłem więc czemprędzej w pobliższym klasztorze wina wybornego beczek kilka, kucharzów użyczyli sąsiedzi: że zaś było pieniędzy dostatkiem, poszło wszystko i prędko i dobrze.
Było nas konkurentów nie mało, a ziemianie dwóch tylko mogli wybrać na poselstwo. W wigilią sejmików przyszedł należący do mnie Jmć Pan Podstoli, oznajmując, iż inaczej najmocniejszego adwersarza nie przeprę, tylko rzęsistem między szlachtę pieniędzy rozrzuceniem. Nie ze skępstwa, ale z podłości tego kroku westchnąłem, przypominając sobie owę szczęśliwą wyspę, gdzie umysł i wola obywatelów, nie była na przedaż.
Przy samem zagajeniu hałas w kościele powstał, około kruchty batalia; skoczyliśmy między pijanych, i gdyśmy chcieli wiedzieć o przyczynie tak znacznej żwawości adwersarzów, tegośmy się tylko dowiedzieć mogli, iż jedli śniadanie u Jmci Pana Miecznika. Podano mnie za kandydata. Wtem, ów mój plenipotent wyszedłszy z za wielkiego ołtarza, zarzucił otrzymaną na mnie kondemnatę. Żarliwi przyjaciele, chcieli go w sztuki rozsiekać; szczęściem, uciekł do zakrystyi, i drzwi za sobą zamknął. Przez okienko więc weszliśmy w negocyacyą, ustąpił pretensji, jam został posłem.
Zaprosiłem wszystkich do siebie na obiad solenny, i tam, według starożytnego zwyczaju, upiliśmy się wszyscy w miłości i w zgodzie.
XIII. Nazajutrz, gdym snem twardym resztę jeszcze wczorajszego pijaństwa zbywał, przysłał do mnie Jmć Pan Podkomorzy, prosząc, ażebym do niego przyszedł. Zastałem tam kilku z przedniejszych urzędników, mówiących dość żwawie; i dowiedziałem się od przytomnego tamże kolegi, iż aktu dają instrukcją dla nas na przyszły sejm. Zadziwiło mnie to niepomału iż wybór osób czyniony był przez wszystkich, a rzecz najistotniejsza, tojest przepis obowiązków przez kilku tylko urzędników i ziemian. Dowiedziawszy się jednak, iż to był dawny zwyczaj, zamilczałem.
Przyszło czytać punkta instrukcji naszej: żadnego nie było ściągającego się do publicznego dobra, ale natomiast rekomendacye, jednych do krzeseł senatorskich, drugich na ministerya, najwięcej do łaskawego J. M. Mci szafunku panis bene merentium : przydana była reparacja ratusza Lubelskiego i Piotrkowskiego. Gdy się czytanie skończyło zabrał głos Nestor ziemi naszej, Jmć Pan Sędzia ziemski; ten przełożywszy najpierwszą potrzebę dobra publicznego, przytoczył ów text : salus publica suprema lex esto, a zatem dopraszał się z miejsca swego, aby pro primo et principali objecto, położyć wybranym z pośrodka grona braci, godnym posłom, summy Neapolitańskie, i otwarcie gór w Olkuszu. Zgodzili się na to wszyscy; dopisano więc ten punkt do instrukcyi naszej; dołożono jeszcze aprobacyą kilku funduszów, i dwóch świętych nowo beatyfikowanych kanonizacye.
Nim przyszło do podpisu instrukcyi naszej, zabrałem głos, a oświadczywszy powinną wdzięczność, ostrzegłem zawczasu współobywatelów, żeby nie brali za
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/427
Ta strona została skorygowana.