Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/430

Ta strona została skorygowana.

rym na mnie w Litwie substancya spadała, była okazyą drogi w tamtejsze kraje.
Wybrałem się w czas najgorszy do podróży na wiosnę; załamawszy się dnia jednego z mostem na bagnisku, posłałem po konie do bliższej wsi: nie znalezli ich do najęcia moi ludzie. Wtem gdy się do dworu udali, uczynna tamtego miejsca pani, wypytawszy się wprzód o mojem nazwisku, miejscu rezydencyi, okazyi podróży, i wielu innych okolicznościach, wysłała zaraz naprzeciwko mnie swoję karetę, i tyle koni, ile tylko trzeba było pod cały mój ekwipaż. Dworzanin, który w karecie przyjechał, uczynił imieniem pani swojej komplement, iż ubolewa nad moim przypadkiem, ale winszuje sobie tej sposobności, że mnie może w dóm swój przyjąć.
Wsiadłem do karety, ciekawy poznać tę grzeczną i młodą wdowę: dowiedziałem się albowiem, iż od lat trzech w tym stanie zostawała. Przyjechałem do pałacu pięknego; apartamenta były wygodne i wspaniałe. Przyjęła mnie nie tylko młoda i grzeczna, ale piękna gospodyni, z wszelką ludzkością. Podziękowałem za jej uczynność; zastałem gości wiele, stół wyborny, sposób bawienia się takowy, jaki w najcelniejszych miastach znaleźć jest trudno. Apartament dla mnie wyznaczony był wygodny i piękny; w nim z trudu podróżnego wytchnąwszy, gdym nazajutrz po obiedzie chciał żegnać gospodynią, rzekła żartując: iż jeśli się dni kilka w jej domu nie zabawię, każe we wsiach swoich, przez które będę przejeżdżał, popsuć mosty i groble, tak jakem doświadczył u jej sąsiada. Dałem się łatwo namówić, uwięziony jej wzrokiem i grzecznością.
Raz po obiedzie gdy się goście rozeszli, a sami tylko w pokoju zostaliśmy, rzekła: nasyciłeś Wmć Pan ciekawość moję opisując przypadki swoje zagraniczne; racz mi też opowiedzieć te, któreś mieć mógł w kraju swoim od pierwszych lat młodości. Nie są osobliwe, rzekłem, na tak jednak miły rozkaz, opowiem je wiernie. Zacząłem więc relacyą o moich rodzicach, Damonie, sentymentowej jego edukacyi, czytaniu romansów: do tego punktu gdy przyszło, uczyniłem wzmiankę o przypadku w lasku, i pierwszem naówczas miłości oświadczeniu owej Juliannie, wychowanicy matki mojej. Słodka jej pamięć uczyniła mnie wymownym; a mając łzy w oczach, przydałem, iż od owego bolesnego pożegnania, straciłem ją z oczu, ale nie z serca. Opływam teraz we wszystko, rzekłem dalej, ale w tem jestem nieszczęśliwy, że jej uczestniczką pomyślności moich mieć nie mogę. Nie mogłem się dowiedzieć, gdzie przebywa: w klasztorze, dokąd była oddana, to mi tylko umiano powiedzieć, iż ją ciotka jej do siebie wzięła. Jak się zwała ta ciotka, gdzie jej było mieszkanie, nikt mnie dotąd nie nauczył. Jedyna słodycz żałości mojej, ten pierścionek od niej dany, który przy sobie noszę; dałem jej taki drugi na pożegnanie.
Ledwom skończył, podała mi rękę; spadła z oczu moich zasłona; mój własny pierścionek postrzegłem na ręku Julianny. Pedłem jej do nóg, przepraszając, że oczy moje nie były z sercem w zgodzie. Łatwo kochającego przeprosić można. Zbyt żywe radości, podziwienia, ciekawości impressye przerywały co moment dyskursa nasze. W tumulcie najżywszych passyj, usłyszałem wyrok szczęśliwości mojej... byłem kochanym.
XVII. Każdy romans kończy się zwyczajnie zbiorem osobliwych przypadków, a te ściągają się do wzajemnego poznania, lub znalezienia osób wielu jakby umyślnie na jedno miejsce sprowadzonych. Poznanie się prawie nowe z Julianną, po tylu awanturach, i dziesięcioletniem niewidzeniu, zarywa coś na romans, z tą tylko różnicą, żeśmy się zeszli w jej własnym domu, nie szukając się wzajemnie po ziemi i morzu.
Domyślić się każdy może, żem się pytał Julianny, jakim sposobem do tego stanu, w którym ją widzę, przyszła. Gdybym się chciał trzymać tonu romansów, z historyi Julianny zrobiłbym xięgę czwartą. Zacząłbym pod osobliwemi rozdziałam opowiadać, naprzykład: jako Julianna zamknięta w klasztorze ciężko płakała straty amanta swojego; jako jednego czasu przechodząc się z towarzyszkami po ogrodzie, porwana była gwałtownie przez nieznajome osoby; jako w oddalonej puszczy odbita znowu była przez drugie nieznajome osoby; jako te drugie nieznajome osoby zaprowadziły ją w okropne lochy i pieczary; jako wiele wycierpiawszy w tych okropnych lochach i pieczarach, z niewypowiedzianym hazardem stamtąd uciekła; jako po długiej peregrynacji, zaszła może do jakiego pustelnika, lub pustelnicy; jako ten pustelnik, który powinien być bardzo stary, żywił ją przez czas niejaki korzonkami; jako pan jeden wielki polując, natrafił na pustelnicze mieszkanie, i jej widokiem zniewolony został; jako ten pan wielki przebrawszy się, powtóre do niej zaszedł, i nakłonił do porzucenia pustelniczego życia; jako dała się nakłonić, i stała się jego żoną; jako ten mąż zachorowawszy umarł, był pochowany, a o ona całej jego substancji została panią i t. d.
Awantura Julianny nie była tak nadzwyczajna: wzięła ją ciotka z klasztoru, zawiozła do Litwy, bogaty w sąsiedztwie wdowiec poznał ją, podobał sobie, chciał mieć za żonę, wziął; nie mając blizkich krewnych, fortunę zapisał, i w rok umarł.
Serca czułe nie potrzebują wykwintnych oświadczeń. Ofiarować się na wieczne usługi, nie być odmówionym, zyskać rękę i serce kochanej Julianny, dzieło było jednego tygodnia. Od tego czasu żyję z nią szczęśliwy; jużeśmy się doczekali synów i wnucząt, przecież w moich oczach taka jeszcze, jak w owym gaiku... Zeszłaś mnie w tem pisaniu kochana żono; ty wiesz, ale niech wie świat cały, żeś jest słodyczą życia mojego. Niech się z naszego uszczęśliwienia uczy młodzież, iż miłość ugruntowana na wspólnym szacunku, nigdy się nie kończy, a w szczęśliwem pożyciu milsze zmarszczki poczciwej żony, niż młode płochych amantek pieszczoty.