wne spodziewała; oddałem exemplarz moją ręką pisany tego listu, którym był przed rokiem na ratuszu złożył, i na tym fundamencie żądałem, abym do objęcia stryjowskich majętności był przypuszczony. Zamknęli się w sądowej izbie dwaj tegoroczni burmistrze, i byli tam więcej niż przez dwie godziny. Po tych wyszłych, przywołano starszego nad miejską milicyą : ten gdy wyszedł z ratusza, po małej chwili wrócił się z dwunastą żołnierzami, i mnie natychmiast łańcuchami skrępowanego, i w kajdany okutego do publicznego więzienia zaprowadził.
Niech sobie każdy imaginuje, w jakiej naówczas zostawałem sytuacyi, szczęściem miałem na sobie puszkę z balsamem, zagrzebałem ją, jakem mógł, w kącie mojej ciemnicy, i na dobro mi wyszła ta moja ostrożność. Tegoż albowiem prawie momentu wszedł jakiś suchy dzikiego wzrostu człowiek : ten wszystko, co miałem przy sobie, zabrał, i położywszy przy barłogu kusz wody i kawał chleba, wychodząc drzwi z wielkim trzaskiem za sobą zamknął. Straciłem naówczas nieoszacowanego waloru klejnoty, które mi się były dostały po śmierci Annibalowej : zapewne zostały łupem owego człowieka.
Siedziałem w owej ciemnej katuszy dwa miesiące; na początku trzeciego wśród nocy, wszedł do mnie inny człowiek, i rozkuwszy z kajdan w jak największej cichości z więzienia wyprowadził. Szedłem, wziąwszy puszkę z balsamem, za nim, nie wiedząc, co się zemną dzieje. Wyszliśmy z więzienia, i idąc pobocznemi ulicami przyszliśmy do jednej na ustroniu fórtki miejskiej, niedaleko ogrodu mojego na przedmieściu; tę ów mój przewodnik otworzył, i przebywszy przedmieścia, wyszliśmy w pole.
Gdyśmy uszli kilka staj, i przyszli do gaju poświęconego Dyanie, ów mój wybawiciel stanął, a zbliżywszy się ku mnie, te tylko słowa napół z płaczem przemówił : « Są jeszcze w Efezie poczciwi ludzie. » Dał mi zatem spory worek z pieniędzmi i kartę, i rzekł: uciekaj jak najprędzej, taj się, zaczyna świtać, ja wrócić muszę. Nie dał mi czasu do odpowiedzi prędkim krokiem wracając się ku miastu. Zadziwiony taką w jednymże czasie nieprawością i cnotą, podziękowałem Bogu za moje wybawienie : a gdy się nieco rozjaśniać poczynało, otworzyłem list, był zaś takowy:
» Ten, który szacował cnotę stryja twego, syn Neo
» -klesa, Leander, dociekł, że list, któryś przywiózł,
» zupełnie się zgadzał z exemplarzem Stratona zostawio-
» nym na ratuszu. Łakomstwo niegodziwe starszych
» chcąc z twojej majętności korzystać, nie tylko cię z
» nich wyzuło, ale nawet chciało cię z świata zgładzić.
» Dnia jutrzejszego miałeś być w więzieniu uduszony.
» Bądź zdrów. »
Tysiąckroć ucałowałem charakter poczciwej ręki. W worku znaczna była summa złota, i klejnoty wielkiego szacunku.
Nowym tym a niespodziewanym posiłkiem wsparty, jak najspieszniej oddalałem się od owego miasta, w którem niegdyś życie tak szczęśliwe wiodłem.
Świeże doświadczenie dało mi uczuć, jak mało ubezpieczać się można na darach fortuny, jak mniej jeszcze na ludziach. Postanowiłem więc u siebie w rozmaitych naukach, a osobliwie w Filozofji wsparcia gruntowniejszego szukać.
Lubo naówczas Ateny nie w tej, co przedtem, byty porze, nie straciły jednak zupełnie reputacyi, którą niegdyś ze szkół licznych i mistrzów wybornych miały. Następcy Platona, Arystotelesa, Dyogenesa, Zenona i Epikura, na sekty podzieleni, pod różnemi nazwiskami czynili osobne towarzystwa, każdy według własnego przeświadczenia żyjąc i ucząc.
Chcąc doskonałości w samem źródle czerpać, udałem się do Aten; że zaś nadto rozdrażniony byłem nieprawościami ludzkiemi, mniemając, iż reszta ludzi podobna była do Efezyanów, zostałem Cynikiem, i w pierwszym zapale popędliwości mojej heroicznej wrzuciłem w morze resztę pieniędzy, klejnoty zaś oddałem ziemi. Wziąłem kij w rękę, i wpół nagi udałem się pod ćwiczenie jednego mistrza tej sekty. Jużem był na wzór Dyogenesa chciał w beczce osiąść; ale mój mistrz większy jeszcze skrupulat od swego patryarchy, zabronił i tej, jak on nazywał, własności. Zacząłem więc filozofować wbrew wszystkim zwyczajom towarzystwa ludzkiego. Wielbił nas gmin, słuchały niewiasty; aleśmy w zepsowanym wieku nie wiele uczniów mogli zebrać.
Przyszedłszy do Tessaloniki zaczęliśmy filozofować, a że tamtejszy rządca Kwestor rzymski, ani nas uczcił, ani na słuchanie dysput naszych nie przyszedł, zaczęliśmy więc mówić przeciw cywilnej zwierzchności; oświecaliśmy lud, ażeby samem się tylko światłem natury rządząc, zrzucił jarzmo upadlające. Dowiedział się o tem ów Kwestor, i przez Liktora kazał nam z miasta wynijść; nie usłuchaliśmy tak, jak przystało filozofom, tych rozkazów. Przysłał więc nazajutrz sekretarza swojego, który imieniem Kwestora opowiedział nam wręcz : iż prawa rzymskie próżniaków i włóczęgów nie cierpią. Rozgniewany mój mistrz Dyokles, że ten barbarzyniec śmiał nazwać filozofa próżniakiem i włóczęgą, rzekł mu śmiele :
« Powiedz temu, któremuś wolność przedał, że filozof
« jest więcej, niż rządca, więcej niż monarcha, więcej
« niż człowiek : powiedz, że nasza doskonałość, gardzi
« prawami, które tylko dla omamienia gminu przemoc
« tyranów wymyśliła : powiedz, że filozof, gdy się zniżyć
« raczy do tego punktu, iż towarzystwo ludzi w osa-
« dach miejskich zamknięte odwiedza, większego tryum
« fu godzien niż jego konsulowie, którzy kradzież na-
« rodów i lepszych od siebie więźniów do Rzymu
« gromadzą. »
Rozśmiał się i ramionami wzruszył ów sekretarz z wielkiem naszem zgorszeniem : aleśmy się bardziej zgorszyli, gdy sześciu pleczystych Liktorów, mimo nasze krzyki, wypchnęli nas z Tessaloniki. Gdzie się mój mistrz podział, nie wiem, to wiem, iż uciekłszy z miasta odarty i bosy, w najpierwszym domku, którym przy drodze znalazł, zrzuciłem filozofskie gałgany, przeklinając nie tak ludzi, którzy mnie znieważyli, jak professyą, która mnie i wstydu i bolu nabawiła.
XVII. Lubom był sobie sektę Cyników zmierził, przecież nie traciłem gustu do Filozofji, a ochłodłszy trochę w pierwszych nadto porywczych do doskonałości zapędach, zostałem przeświadczony, iż prawdziwa mądrość nie na powierzchowności i dziwactwie, ale na zadość uczynieniu obowiązkom każdemu stanowi właściwym jest zasadzona. Z kosturem filozofskim porzuciłem krnąbrność, i zbyt wysokie o sobie rozumienie.
W tych zbawiennych zostawałem dyspozycjach, gdy mię tułactwo moje przypędziło znowu do Aten. Szczę-
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/442
Ta strona została przepisana.