trzymałem się umyślnie, żebym go poznał, i był świadkiem jego akcyj, jak powieść niosła, nadzwyczajnych.
Autor życia jego Philostrat czyni go cudotworcą : jakoż do Rzymu od Domicyana był sprowadzony, ażeby dał sprawę tych czynów cudownych, a oprócz tego, było na niego porozumienie, iż się znosił z Nerwą skazanym na wygnanie, i cesarzowi o bunt podejrzanym.
Postać Apoloniusza była przystojna, i znać, że w młodym wieku musiał być urodziwym. Używał stroju, zwyczajnego Sofistom albo filozofom, ale z niejaką różnicą. We wszystkich i potocznych nawet dziełach osobliwość jakowąś oznaczał. Zdawał się być pełen modestyi, znać jednak było i w tem affektacyą. Miał wielu w Rzymie przyjaciół, uczniów, admiratorów, którzy go albo w Grecyi widzieli, albo w Alexandryi, gdy się przed Wespazyanem stawił. Z tymi wszystkimi sprawował się, jak mistrz, a na fundamencie jakowegoś z bóztwem ściślejszego złączenia, dyskursa jego były nakształt wyroków, i niecierpiał, ani zarzutu, ani nawet odpowiedzi.
Byłem przytomny, gdy go przed Domicyanem stawiono. Mimo powieść Philostrata, który twierdzi, iż i cesarz nadzwyczajnem był podziwieniem i strachem zdjęty, i który nakoniec śmie mówić, iż Apolloniusz z pośrodka zgromadzenia zniknął, i tegoż prawie czasu w Puteolach Damisa swego ucznia nawiedził; mimo więc tę bajeczną powieść, powiem rzecz tak, jakem widział i słyszał.
Wszedł Apolloniusz wybladły, drżący, bojąc się, aby tyran albo mu życia nie wydarł, albo go przynajmniej na wygnanie, lub męki nie skazał. Domicyan szczęściem dobrego był naówczas humoru; gdy więc Apolloniusza postrzegł, począł się śmiać, za nim dworscy, a nakoniec, całe zgromadzenie. Zmięszany takowem przyjęciem filozof, chciał mówić, ale mu Domicyan nie dał dokończyć, i kazał iść precz.
Przytomność jego w Rzymie wielu oczy otworzyła, którzy na domysł wierząc, szarlatana uczynili byli cudotworcą.
Najpierwsze miejsce gdziem się zastanowił wyszedłszy z Rzymu, było miasto Bononia. Nie było naówczas okazałe i zbyt ludne, przecież mi się sytuacya jego podobała. Kupiłem więc winnicę na przedmieściu, i tam przez niejaki czas przemieszkiwałem; a chcąc sytuacyi mojej nadzwyczajnej zostawić potomności pamięć, albo raczej aenigma, pod tytułem niby AElii, sam sobie położyłem nagrobek.
Com powiedział, stało się, iż potomność nigdy prawdziwego tej inskrypcyi tłumaczenia nie znajdzie. Żeby zaś uspokoić ciekawość mędrców, a razem do badania potrzebniejszych wiadomości nakłonić, tę życia mojego okoliczność umyślnie kładę.
Trwałość moja nadzwyczajna wyłączyła mnie prawie z liczby ludzi, do czego więc zmierza, nec vir, nec mulier, etc.
Że zaś w czasie odmłodnienia i kończyłem życie, i razem zaczynałem dzielnością mojego balsamu, wyrazić to chciałem temi słowy —
To się reguluje do sposobu mojego życia, nie zastanawiającego się na jednem miejscu.
Reszta inskrypcyi moje nazwisko, naówczas oznacza.
Przeszedłszy góry Liguryi udałem się ku Marsylji, gdzie naówczas i handel wzrastał, i nauki kwitnęły. Osiadłem w tem mieście, a chcąc sprobować sposobu nowego życia, chwyciłem się handlu. Nie były naówczas odkryte jeszcze wszystkie te kraje, które nam teraz do zbytków służą, przecież lubo w mniejszych granicach, był zbytek. Summę przy sobie miałem znaczną, postanowiłem więc puścić się morzem do Alexandryi, i tam towarów zakupić. Wypełniłem to, i dostawszy wiele aromatów azyatyckich założyłem sklep korzenny. Chcąc nie tak na wysokiej cenie, jak na częstem sprzedaniu zyskać, taniej przedawałem od drugich kupców, i dla tego odbyt miałem większy, i prędko zpieniężyłem wszystek mój towar.
Starzy korzenno przyprawiali potrawy, jako to można poznać z xiąg Apicyusza de re Culinaria, dla tej przyczyny handel korzenny bardzo był zyskowny. Aromata arabskie służyły na kadzidła, których wiele używano nie tylko do ofiar w bałwochwalnicach, ale i w domach partykularnych. Koledzy moi widząc tak nagły mój odbyt, poczęli mi go zazdrościć, i idąc raz przez ulicę bez światła, wziąłem w łeb kamieniem, który mi ranę dość szkodliwą pod okiem zadał, czego dotąd bliznę noszę.
W czasie konwalescencyi myśliłem, jak się ustrzedz szkodliwych razów : postanowiłem więc przyjąć do współki tego z korzeniarzów, który najgorzej na mnie patrzył. Byłto jeden z najznaczniejszych Marsylji kupców, niezmiernie chciwy i zazdrosny. Skorom ten krok względem niego uczynił, stał się moim żarliwym przyjacielem, i odtąd już śmiało w nocy bez latarni chodziłem po mieście.
Były ustanowione w porcie Marsylji cła od wszystkich przychodzących z zagranicy towarów. Gdyśmy razu jednego powracali z Alexandryi na własnym naszym okręcie, rzekł mi wspólnik, żebyśmy daleko od portu zawinęli, a tam złożywszy droższe towary, z resztą powrócili do portu : tamte ofiarował się tak se-