Faworem Xiężnej Jejmości wsparty, dostałem dwa wójtostwa niedaleko Kruszwicy. Pensya, a bardziej ordynarya moja była znaczna, alem na zdrowiu szwankować zaczął. Xiężna Jejmość albowiem obawiając się bardzo trucizny, nie tknęła się nigdy kufla, pókim ja wprzód z tejże konewki takiegoż drugiego nie wypił : a jak była pani wielkiej esperyencyi i przezorności, procederu swojego takową dawała przyczynę, iż mogą być trucizny, które w małej miarze nie szkodzą, a w większej stają się śmiertelne. Najbardziej baliśmy się trucizny podczas peregrynacji do Lelum Polelum bożyszcza w Gnieźnie, gdzie miód naówczas nierównie był lepszy, niż w Kruszwicy. Innego razu, gdyśmy tam byli nad zwyczaj nabożni, zaniesiono Xiężnę Jejmość na łóżko, i już więcej z niego nie wstała; doktorowie dworscy dali przyczynę śmierci, katar zaziębiony. Po śmierci Xiężnej jejmości pojechałem czem prędzej do Pantalowic z pedogrą, i początkami żółtaczki.
Reszta dni moich do zgrzybiałej starości przepędzona była w pokoju na wsi, którą przedałem; nakoniec czuć zacząłem zbliżający się czas odmiany, i ta przypadła roku 900 za panowania Leszka VIII.
Sprzykrzywszy sobie w Pantalowicach, udałem się ku Tatrom; a przeszedłszy Pannonią i Bulgaryą, zmierzałem ku Konstantynopolowi, gdzie byłem jeszcze przed czasami Konstantyna, gdy się to miasto zwało Bizantium. Ledwom mógł wierzyć oczom, patrząc na wspaniałość i ludność miasta tego. Tron cesarzów wschodnich posiadał naówczas Leon, ten po śmierci trzech żon, właśnie natenczas pojął był czwartą Zoe. Duchowieństwo i lud tem niepraktykowanem dotąd małżeństwem, mocno byli obrażeni. Obawiano się buntu, ale przezorność cesarza uspokoiła próżne gminu zamachy. Chciałem szukać następców owych dawnych mędrców, a spotkawszy na ulicy człowieka w jednej tylko odzieży z brodą długą, i kijem w ręku, mniemałem, że był ze szkoły Dyogenesa; wywiódł mnie z błędu, gdym się go o to pytał, powiadając, iż jest mnichem, a gdy mi obszerniej reguły swoje opowiedział, pierwszy raz poznałem naówczas ten rodzaj ludzi.
Szedłem do Aten; ale czas wszystko burzący, nie tylko okazałości miejsca tego, ale i ludzi zabrał. Illyria dawne tylko nazwisko nosiła, a zbliżając się coraz ku Włochom, mogę mówić, iż co krok prawie szedłem po ruinach państwa Rzymskiego. To, które niegdyś całemu światu dawało prawa, niezmierności swojej ciężarem upadło. Zniesione w jedno miejsce świata całego dostatki, stały się zdobyczą narodów, o których nawet nazwisku nie wiedziano. Kunszta przestały kwitnąć, architektura, którą dotąd zowiemy Gotską, straciła ozdobę swoję dawną, śmiałością niekiedy swoją dziwiła patrzących.
Wszedłem do Rzymu, gdzie już, ani cesarza, ani konsulów, ani też dawnej ludności, mocy i wspaniałości nie było. Owe rozkoszne Lukulla ogrody, jakem mógł jeszcze po biegu Tybru miarkować, polem były nie oranem, Kapitolium ledwie były znaki widzialne, rynek Rzymski gruzami zarzucony; stały jeszcze kolumny Trajana i Antonina : patrząc na nie zapłakałem.
Był naówczas Papieżem Jan X, a po zgasłej już linji Karola wielkiego, cesarzem zachodnim Konrad xiążę Frankonji.
XIII. Lubo widok Rzymu nie był mi tak miły, jak przedtem, zamieszkałem w nim przecie, nie tak z nowemi mieszkańcy przestając, jak przypominając sobie, jacy dawni byli. Kupiłem plac na gruncie ogrodów Lukulla, i tam wystawiłem sobie dóm, założyłem winnicę i ogród. Namieniłem wyżej, iż po śmierci Tytusa biorąc nową postać, zachowałem był w ukryciu gór Appenninu bibliotekę Attyka, i wiele innych, które naówczas zebrać mogłem manuskryptów. Ciekawość szukania tego skarbu, tym większa była we mnie naówczas, im bardziej ustawiczne rewolucye nauki i kunszta zupełnie przytłumiły. Nie mówiąc więc nic nikomu, puściłem się ku górom Appenninu, i niedaleko miasta Fulignum, znalazłem owę pożądaną pieczarę; ale wnijście do niej czylito spadkiem kamieni, czylito nagłem przez trzęsienie ziemi wzruszeniem, tak było zatarasowane, iż te przeszkody mocą, lub przemysłem uprzątnąć ledwo było podobna. Zwierzyć się mojej troskliwości nie mogłem, żeby nie rozumiano, iż skarbów szukam; naznaczywszy więc tylko to miejsce, wróciłem się smutny do Rzymu, myśląc, jakimby sposobem xiąg moich dostać.
Po kilku czaszach, determinowałem się jechać do Fulignu, i tam osieść; jakoż wkrótce tam przybywszy nająłem dóm, a wypytując się do kogo grunt należy, gdzie owa skała znajdowała się, dowiedziałem się, iż to było dziedzictwo jednego z mieszkańców tamtejszych. Żeby ujść podejrzenia, w rok dopiero oświadczyłem się owemu obywatelowi, iż chciałbym winnicę jakową niedaleko miasta kupić, ofiarował się przedać jednę ze swoich, jam tę, gdzie była pieczara wybrał, i nie długo targując się zapłaciłem prawie we dwójnasób.
Gdym już był w possessyi, pod pretextem budowania nowego domu, kazałem około owej skały kopać, i gdy ziemię i kamienie odwalono, i już nie wiele trzeba było pracy do odkrycia samego wnijścia, obróciłem gdzieindziej rzemieślników, a sam tejże nocy tam zaszedłszy, odkryłem miejsce. Bojąc się jednakże zaraz wnijść, dla tak długo zamkniętego powietrza, przez dwadzieścia cztery godzin tam nie wchodziłem, ale te dwadzieścia cztery godzin stały mi się wiekiem. Wszedłem nakoniec, i zastałem skład mój nienaruszony, ale xięgi po większej części, tak były zbótwiałe, iż za dotknięciem, rozsypywały się na proch. Szczęściem były niektóre pisane na pargaminie, a między innemi owe kopie o których wyżej wspomniałem, listów Cycerona do Attyka, tegoż xięgi de officiis, de oratore, de finibus, oracyj kilkanaście; Wirgiliusza i Horacyusza poemata.
Oprócz tych rozumnych skarbów, były istotne w złocie i klejnotach. Zniosłem wszystko do blizkiego w winnicy domu, resztę nocy następującej. Aże pieniądze były dawne Rzymskie, nie mające już kursu, bojąc się wieści o znalezionym skarbie, zachowałem je znowu w owej skale; xięgi zaś, jako w owych czasach towar niełakomy, wziąłem z sobą do miasta. Tym sposobem winien mi świat uczony najwyborniejsze starożytności pisma, osobliwie Cyceronowe listy, które już były wcale zginęły. Żeby zaś drugi raz te drogie pisma nie były zatracone, samem je na nowo poprzepisywał, i dotąd wraz z innemi oryginalnemi u siebie mam.
XIN. Roku 951. Otton wielki cesarz z domu Xiążąt Saskich, przyszedł z wojskiem do Włoch, a zwyciężywszy Berengaryusza, kraje tamtejsze posiadł. Gdy się ku Rzymowi zbliżał, bali się wszyscy tak mocnego, a mniej spodziewanego gościa. Wieść sławy jego, i wielkich przymiotów, dawniej go już była poprzedziła. Gdy więc dochodził do Fulignu, wyszedłem z innymi obywatelami,
Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/462
Ta strona została przepisana.