szna, balety i przyozdobienia teatru, jakich jeszcze nie widziano.
Po obiedzie gdy otworzono drzwi pobliższej sali, dał się słyszeć grzmotny odgłos kilkaset muzykantów. Zaczęli się więc słuchacze po cichu skarżyć na zbytnią przeraźliwość. Postrzegł to Seged, kazał skończyć koncert, i szedł na komedyą. Autorowi sprzyjał podskarbi wielki, a koniuszy nieprzyjaciel podskarbiego, namówił swoich partyzantów, iż gdy podskarbińscy zaczną aplaudować i w ręce klaskać, oni natenczas będą nogami tupać. Podskarbi był stary, koniuszy młody, poszły damy za koniuszym, król za wielością głosów, i nie dokończono komedyi. W balecie przestraszyły błyskawice młodszą królewnę; kazał król żeby była pogoda; musiał więc Pluton z Prozerpiną i z furyami skakać na polach Elizejskich, a gdy to rozśmieszyło patrzących, rozgniewało Segeda, i tak się skończył dzień dziewiąty.
Już tylko dzień jeden zostawał do zabawy. Najmilsza Segedowi, a dawno ukochana Amida znajdowała się w jego towarzystwie. Umyślił więc cały ten dzień jej oddać. Jakoż przygotowania były uczynione na obiad wyborny, koncert, illuminacye, fajerwerk i bal w pałacu ogrodowym. Zajaśniał ten dzień, i na gotowalni zastała Amida niezmierną moc klejnotów, między innemi niezwyczajnej wielkości dyamenty otaczały noszenie, wśród którego był portret Segeda. Gdy więc przyszedł, zastał ją w blasku darów swoich. W oczach jego ucałowała portret, mówiąc : iż reszta zdawała się jej być prostemi kamieniami. Rozrzewniony takowem oświadczeniem, posadził ją u stołu na pierwszem miejscu. Cyfry Amidy ukazywały się wszędzie, w koncercie jej pochwały śpiewano i grano, w fajerwerku jej się imie paliło, taniec pierwszy z nią zaczął. Gdy już było późno w noc, wyszła Amida do najrozkoszniejszego z pałacyków ogrodowych, postrzegł jej wyjście Seged i skrytemi ścieżkami szedł tam, gdzie ją znaleźć mniemał. Bieżąc z niecierpliwością usłyszał głos, stanął natychmiast i poznawszy, iż był Amidy, te słowa słyszeć mu przyszło : najukochańszy Zelmirze! (byłto odźwierny) ach czemuż los nie uczynił Segeda odźwiernym, a Zelmira monarchą. Zdrętwiał na te wyrazy, i porzuciwszy ogród wyszedł w pole pełen żalu i rozpaczy. Błądząc po nocy spotkał Safara, niegdyś swojego nauczyciela który korzystając z chłodu przechadzał się nad brzegiem strumyka. Wynurzył przed nim przyczynę dolegliwości swojej, opowiedział, jak chcąc się bawić, znudził się, a Safar rzekł : miłościwy panie! nie można zabawom rozkazywać, żeby przyszły, a gdy przyjść zechcą, trzeba umieć ich użyć.
Był niedaleko miasta sławnego Damaszku, w okolicach jego mieszkający na ojczystej majętności starzec, zwany Hazad, ten miał trzech synów, którym wedle stanu swego dał jak najlepsze wychowanie. Gdy doszli lat, będąc chorobą ciężko złożonym, kazał im przyjść do siebie, i gdy przyszli rzekł : Duch niebios Azar szczególnym familji naszej jest protektorem; ten mi się dnia dzisiejszego pokazał widocznie i oznajmił, iż ty mój synu najstarszy Ibrahimie masz być żołnierzem, ty średni Osmanie prawnikiem, ty najmłodszy Juzupie kupcem. Przepowiedział, iż wszystkim wam trzem będzie się powodziło. Dał mi zatem trzy srebrne puszki, które przed wami widzicie postawione, a dał je z rozkazem, abym każdemu z was jednę z nich oddał. Dał każdemu zatem jednę z tych puszek, mówiąc : gdy ty Ibrahimie, który masz być żołnierzem, zostaniesz wodzem półku, otworzysz swoję. Ty Osmanie, który masz być prawnikiem, gdy sędzią zostaniesz, toż samo uczynisz z twoją. Ty zaś Juzupie, który masz być kupcem, otworzysz także swoję puszkę; ale wtenczas, gdy się w handlu dziesięć kies dorobisz. Starajcie się miłe dziatki wszelkiemi sposobami każdy dojść do tego stanu, a wtenczas... to mówiąc skonał.
Pogrzebłszy z niezmiernym żalem ojca, polecili się duchowi niebieskiemu Azarowi, i jął się każdy z nich w swoim stanie do zadosyć uczynienia obowiązkom swoim. Jakoż pracując statecznie, do tego zczasem przyszli, iż najstarszy dostał półk, młodszy sęstwo, trzeci dziesięć kies. Zeszli się więc, a gdy pierwszy Ibrahim otworzył puszkę, znalazł kartkę z tym napisem: tak kończ jakeś zaczął, a możesz być i wezyrem. Drugi Osmam znalazł na swojej : tak kończ, jakeś zaczął, a możesz być i muftym. Trzeci Juzup wyczytał : tak kończ, jakeś zaczął, a możesz mieć i tysiąc kies.
Wychowany był w ścisłem zadość czynieniu przepisom Alkoranu Ibrahim, syn bogatego wielce kupca w Kairze. Gdy przyszedł do lat sposobnych ku działaniu, uczęszczał do miejsc, gdzie mógł z derwiszami lub najuczeńszymi i Santonami przestawać, dla tego, aby i z mów ich doskonałych i z świętego przykładu coraz większy postęp w cnocie brać mógł. Koran z ustawicznego czytania umiał prawie na pamięć, a czytając z jak największą uwagą i rozmyślaniem tłumaczów tej xięgi, do takiego stopnia wiadomości przyszedł, iż wyrównywał mistrzom w nauce tej najbieglejszym. Brakło mu tylko tego, iż jeszcze był nie odwiedził świętych miejsc Mekki i Medyny; pierwsze Kaabą lub domem bożym, drugie grobem proroka wsławionych.
Przeszło lat kilka w tem żądaniu, gdy śmiercią rodziców został, ile jedynak, panem całego ich a wielce dostatniego majątku. Oddawszy i obchodom zeszłych rodzicowi żałobie wymierzony zwyczajem powszechnym czas, udał się do uregulowania i poznania rozmaitych części swojego handlu, aby tym sposobem mógł poznać doskonalej stan majątku swojego. Zabrało i to czasu niemało, nim się rozpatrzył w gospodarstwie, i poznał handlu swojego istotę. Ułatwiwszy się w tem wszystkiem gotował się do podróży.
Corocznie w wyznaczonym czasie idzie z Kairu karawana do Mekki. Wpisał się Ibrahim w liczbę pielgrzymów i rozrządziwszy dóm, przysposobiwszy się w to wszystko, czego w pielgrzymowaniu owem potrzeba, puścił się w podróż świętą. Kraj Egiptu ku morzu czerwonemu piaszczysty jest, tym bardziej się zaś piaski powiększają, gdy się wchodzi w Arabią. Gdy wiec ku jej granicom pielgrzymi karawany dochodzą, opatrywają się w to wszystko, co potrzebne do wygód, tak ludzi, jako i bydląt, które z sobą a osobliwie wielbłądy prowadzić muszą. Po dość długim w stepach piaszczystych przechodzie, upałem niezmiernym strudzone piel-