wie, czyli w cywilnych urzędach nie będę zdatnym; a gdy mi się uda, i kraj wesprę, i ojca wspomogę i na sławę zarobię. Przełożył więc tę myśl ojcu, i lubo się on sprzeciwiał, tyle na nim powtórzonemi prośbami wymógł, iż pozwolił mu udać się do Stambułu, i sam z nim pojechał, chcąc go u dworu Sułtana pomieścić.
Po wielu staraniach został Hamid odźwiernym, za co ojciec musiał wiele zapłacić starszemu nad odźwiernymi, bo ten się przyznał w sekrecie, iż trzy części z tego należały bostandzemu, a bostandzi z tego powinien był dać połowę kislar-adze; a gdyby to doszło wezyra, trzebaby dać dwoje tyle. Jakoż doszło to wezyra, bo w kilka dni przyszedł starszy nad odźwiernymi do ojca Hamidowego, i tak go umiał przestraszyć, iż i pieniądze w dwójnasób musiał dać, i oprócz tego sowite podarunki i starszemu nad odźwiernymi i bostandzemu i kislar-adze i wezyrowi. Wyjeżdżając ze Stambułu ojciec bez pieniędzy mówił Hamidowi : otoż skutek twojej rozżarzonej imaginacyi! a Hamid rzekł : miej cierpliwość ojcze, obaczysz mnie wkrótce inaczej. Szedł zatem do bramy, czekając rychło zostanie przełożonym, bostandzim, albo baszą, a może i wezyrem. Miał zatem honor odebrać ryż cesarski : przypatrywał się wspaniałym wjazdom na dywan wezyra, kadyleskierów i baszów. Podobały mu się te wspaniałe wjazdy, a coraz gdy je widział, powtarzał sobie, niechno i ja poczekam, będę i ja tem, czem i oni.
Jednego razu gdy przyszedł rano do bramy, zastał leżące niedaleko proga trzy piękne pokrowce, pytał się więc starszego, cobyto było w tych pokrowcach? to co bywa zwyczajnie, kiedy tu leżą, odpowiedział — a cóż tu zwyczajnie bywa? — głowy — a jakie? już ci nie cukru, rzekł śmiejąc się odźwierny starszy. Jedna z nich bostandziego, druga kislaragi, a trzecia wezyra. Zadrżał na taką ponieść Hamid i nic nikomu nie mówiąc wymknął się ze Stambułu. Widząc go powracającego do domu ojciec, rzekł : a takto prędko zostałeś bostandzim? Niech nim tam będzie kto chce, odpowiedział Hamid, poglądając za siebie : ja nie lubię pokrowców. Opowiedział zatem ojcu, co widział, a uznając, iż on prawdę mówił, wrócił się do pieprzu, imbieru, i gałek muszkatowych, i choć nie został bostandzim, baszą, ani wezyrem, więcej zyskał : bo przestał na małem, a pewen był tego, na czem przestał.
Dwóch było braci mieszkańców w Kairze, jeden się zwał Ibrahim, drugi Osman. Majętni byli obadwa, a że się dobrze rządzili, znacznie się powiększył ich majątek, tak dalece, iż byli wzięci za najbogatszych kupców tego wielkiego miasta. Że nad zwyczaj innych braci, żyli z sobą w nieprzerwanej zgodzie, schodzili się wespół prawie codzień, skoro im co czasu od zabaw ich zostać mogło. Jednego razu gdy się przechadzali, ponad rozkosznemi brzegami Nilu, rzekł Ibrahim do Osmana : miły bracie! Pan Bóg nam pobłogosławił przez przyczynę namiestnika swojego naszego proroka, jakim też sposobem oświadczymy mu dalej naszę wdzięczność za jego dary? Ja czynię, co mogę, rzekł Osman : Ramazan obchodzę ściśle, do meczetów uczęszczam, pięciu umywań nie zaniedbywam, a jak wiesz, nawiedziłem Mekkę i grób proroka w Medynie. Jamci go nie nawiedził, rzekł z westchnieniem Ibrahim, lubom miał szczerą wolą. Jużem się wybrał na to święte pielgrzymstwo, ale zaszła okoliczność, która mi przeszkodziła użyć tego szczęścia, jednego z największych, jakie mieć może w tem życiu człowiek prawowierny. Jakaż była ta okoliczność? rzekł Osman : umilkł Ibrahim i mimo nalegania brata nie powiedział jej. Urażony takowem milczeniem Osman, odszedł i zasmucił Ibrhima swojem odejściem. Gdy się więc tą myślą trapił, usiadł w cieniu drzew palmowych i nieznacznie sen go ujął; a wtem ujrzał przed sobą osobę poważną, która mu te słowa rzekła : nawiedzić grób proroka zasługą jest wielką, ale większą, gdyś dla tego nie nawiedził, żeś został przy schorzałym stryju twoim Hazanie, którego dla pielgrzymstwa brat twój opuszczał. Na szali bożej zawieszone było pielgrzymstwo jego, i było czcze : twoje niebycie ważyło w dwójnasób : a teraz dziesięćkroć więcej waży, żeś przez skromność nie powiedział, dla czegoś nie poszedł.
Było w Bagdacie dwóch braci bogatych kupców, jeden się znał Ali-Hamid, drugi Eben-Azraf. Prawie w jednym czasie urodziły im żony każdemu syna, a odtąd żaden z nich innego potomstwa nie miał. Gdy już nadchodził czas dania im edukacyi, rozmawiali o tem z sobą bracia, a starszy z nich Ali-Hamid, tak mówił bratu swojemu młodszemu Eben-Azrafowi. Dobre wychowanie największym jest skarbem, który możemy dać dzieciom naszym ułożyłem więc sobie, żeby mój syn tak był ćwiczony, iżby wszystkie nauki posiadał. Jak przyjdzie do tego stanu, oddam go do ludzi prawnych, a jeżeli będzie miał chęć do żołnierstwa, oddam go naówczas do służby wojennej; czyli w tym lub innym stanie, gdy więcej będzie umiał, niż jego współtowarzysze, pewnie najwyższych stopniów dosięże.
Gdy skończył Ali-Hamid, Eben-Azraf rzekł : a ja mojego syna nie każę niczego uczyć, i będę trzymał w domu; dość mu to wiedzieć, co ja umiem, a gdy to będzie wiedział, co i ja, będzie mógł żyć na świecie tak, jakeśmy obadwa żyli, i przy łasce bożej żyć będziemy. Że byli zdań przeciwnych owi bracia, długo się z sobą sprzeczali, nakoniec jeden drugiego gdy nie mógł przeprzeć, postanowili i ułożyli między sobą, ażeby każdy z nich takie dał wychowanie, jakieby według zdania swojego za najlepsze osądził. Oddał więc Ali-Hamid syna Elima do szkoły Abula, najsławniejszego z Imanów : młodszy brat Eben-Azraf swojego syna Seryfa przy sobie zatrzymał. Elim że był pojęcia bystrego, i pamięci ndzwyczajnej, tak dobrze z nauk mistrza swojego korzystał, iż w dość krótkim czasie stał się w biegłości równym najcelniejszym Imanom.
Po lat kilku nauki mistrz jego Abul przyszedł do Ali-Hamida, opowiadając, jako syn jego już posiadał to wszystko, czego się tylko w szkołach nauczyć można : tego tylko (dodał) potrzebuje teraz, iżby świat i ludzi poznać mógł; dał zatem radę, iżby go do cudzych krajów wyprawić, dla poznania praw, zwyczajów, sposobów obchodzenia się rozmaitych narodów, i nauczenia się tego, czegoby mu może do zupełnej doskonałości nie dostawało. Dał się łatwo nakłonić Ali-Hamid, i {{pp|posta|nowił}