Znagła Gryzomir natychmiast przypada:
Rzuca Mruczysław połów pewny prawie:
Ażeby koniec wzięła dawna zwada,
Stanęli razem na pięknej murawie.
Trwoga we wszystkich umysłach osiada,
Komu niebiosa stawią się łaskawie.
Nim się zaczęła jednak bitwa żwawa,
Gryzomir mówił tak do Mruczysława:
«Niechaj się postać twoja nie nadyma,
«Zuchwalcze, godzien prędkiego skarania.
«Nie straszy mężnych statura olbrzyma:
«Owszem jest celem sławy pożądania.
«Kto zbyt o sobie tak, jako ty, trzyma,
«Nie wart jest względów, nie wart pobłażania.
«Uznasz, twym zgonem ślachcąc me zwycięztwo,
«Jak głupią hardość karze prawe męztwo.»
Rzekł, a ku górze gdy oczy podniesie,
Postrzegł łaskawą babę na łopacie.
Pewnym zadatkiem szczęścia raduje się,
Tuszy o losu kotów alternacie.
Pewien, że nowy laur bitwa przyniesie,
Myśli Mruczysław o szczurów zatracie.
Dalszą rozmową czasu nie trawili,
Obadwa pędem ku sobie skoczyli.
Widzieć tam było rzeczy niesłychane,
Sztuki rycerskie przedniego wyboru.
Pobojowisko krew czyni rumiane,
Nie gasi jednak srogiego rankoru.
Patrzą się na to wojska zadumiane,
Co może zjadłość wraz z punktem honoru.
Mruczysław srogi i w mocy potężny,
Gryzomir szybki, udatny i mężny.
Trzykroć się jeden na drugiego miota,
Trzykroć zamachy oba nadaremne:
Szarpie kot szczura, dogryza szczur kota;
I zysk i strata z obu stron wzajemne.
Dodaje siły rozpacz i ochota;
Każdy cios czyni dźwięki mniej przyjemne.
Snują niepewne nici czułe Parki,
Gdy się rycerze porwali za barki.
Los, który waży stan wszego stworzenia,
Natychmiast stawił szale swoje złote:
Los, co wyroków swoich nie odmienia,
I w jedno jarzmo wsprzęga złość i cnotę,
Fatalny kotom wyrok zaginienia
Na Mruczysława dał: a wtem ochotę
Ujął i dzielność; rycerz zawołany,
Padł Gryzomira męztwem pokonany.
Gdybym był królem, lub jaśnie wielmożnym,
Chciałbym mieć serca sług, albo poddanych:
Miłość powszechna czyni człeka możnym;
Stawia w korzyściach nieoszacowanych.
Na cóż się przyda rozkazywać trwożnym?
Czyliż nie lepiej mieć obowiązanych?
Skarby, oręże, wszystko to rzecz płocha:
To grunt, gdy sługa pana swego kocha.
Ciężka rzecz dostać poddanych życzliwych:
Zraża podległość prawo rozkazania.
Już się przebrało na sługach poczciwych,
Sama nierówność wstrętem od kochania.
Hardość w zamysłach swoich popędliwych
Sądzi na oślep, i płocho nagania.
Pan wszystkim winien, wszystkim w odpowiedzi:
Dla czegoż winien? bo najwyżej siedzi.
Takie nieszczęście dobrych królów czeka:
Nie był w ich liczbie Popiel rozpieszczony,
Sam wojnę zaczął, a z placu ucieka,
Nieprzyjacielskiem zbliżeniem strwożony.
Patrzeć się nawet na bitwę zdaleka
Nie śmie, twierdzami choć ubezpieczony.
Zemdlony pracą, strudzony w ucieczce,
Upił się miodem, i zasnął na beczce.
Twardym snem zdjęty, stojący przed sobą
Widzi otrutych stryjów orszak smutny.
Byli ci niegdyś narodu ozdobą,
Nieprzyjaciele władzy absolutnéj
Przybliżają się okryci żałobą:
Poznał swe dzieło monarcha okrutny;
A gdy przejęty strachem ledwo dyszał,
Taką do siebie przemowę usłyszał.
«Zniewieściałego ojca godny płodzie,
«Cnoty najmniejszej nie mający znaku;
«Ty, któryś wojnę wypowiedział wodzie,
«Największy swego królestwa pijaku;
«Cierpisz, a przecie nie mądry po szkodzie;
«W piwnicyś osiadł, i pijesz bez braku.
«Gdy cię obżarstwo do tego przywiodło,
«Nie warteś zginąć, tylko śmiercią podłą.»
Wtem postawione zwierciadło postrzega.
Patrzy... aż nowe stoją w oczach dziwy.
Zląkł się długiego następców szerega,
Każdego obraz uważa prawdziwy.
Z miodu się pierwszy Piast xiąże wylega,
Za nim syn idzie odważny i chciwy.
Toż dalsi, jedni śmieli i potężni,
Drudzy rozpustni, gnuśni, niedołężni.