dnym, iż łamiąc sekret przysługę czynią; zyskując sobie wspólnika, a powierzającemu przyjaciela, a zatem w noszą sobie, iż na ich miejscu samby ów zwierzyciel to uczynił, co oni czynią. Dajmy to, iżby tak było, ale któż ich zaręczył o pewności takowego postępku? nie mogąż pierwej, nim rzecz powierzoną objawią, udać się do powierzającego? Nie mogąż przy powierzeniu wcześnie toż samo sobie wymówić? a nakoniec gdy wiedzą, iż znieść tego, co na nich się ma wkładać, nie mogą, po co przyjmować ciężar, któremu się nie wydoła? Upakarza wprawdzie miłość własną wyznanie niedołężności, ale niech będą pewni, iż więcej się przypodobają takowem wyznaniem, niż zuchwałem podejmowaniem się tego, co ich możności zdolność przenosi. Szacowni będą w samejże słabości swojej, gdy z niejże samej, prostą a poczciwą otwartością zdziałają cnotę.
Zle jest bez potrzeby własnych tajemnic użyczać, ale takowa zdrożność użyczającemu tylko szkodzi : siebie zaś skrzywdzić, choć rzecz jest nieprzyzwoita, każdemu wolno, bo tego co nasze, jesteśmy panami; lecz cudzą własnością rozrządzać, kradzieżą jest i zdradą tym szkaradniejszą, im większej jest wagi rzecz, o którą idzie.
Pospolite jest przysłowie, iż w przyjaźni wszystko jest spólne, a zatem własność jednego z przyjaciół, drugiego jest dobrem, i wzajemnie. Każda rzecz w ogólności powiedziana, powinna mieć szczególne warunki, według okoliczności osób, czasu i miejsca. Co innego jest poufałość, i ta w przyjaźni, byleby roztropna, ma swoje miejsce : ale brać ją w takiej ogólności, iżby pod nię sekret cudzy podchodził, błąd jest żadnego nie mający i mieć nie mogący usprawiedliwienia. Nie tylko przyjaźń, ale i najściślejsze pokrewieństwa, małżeństwa nawet związki, od zachowania tajemnicy zwierzonej nie uwalniają. Inaczej żaden żonaty, lub mający przyjaciół i krewnych, do spraw publicznych wezwanym i użytym byćby nie mógł. Sławny jest dotąd widoczny posąg Papiryi z synem; ten nalegany od matki, aby tajemnice słyszane w senacie wydał, i obwieścił, wolał ją zwieść fałszywą powieścią, niżeli objawić to, co słyszał. Szanując w młodym cnotę Rzymianie, uwiecznili wstrzemięźliwość jego, dając wiekom potomnym naukę, jako żaden wzgląd ścisłych obowiązków przełamywać nie powinien.
U Spartanów kiedy pierwszy raz przypuszczano do stołu powszechnego, wyszłych z niemowlęctwa młodzieńców; brał je najstarszy z posiedzenia i prowadził ku drzwiom, a wskazując na stół, mówił: « Co się tam powiada, tędy nie wychodzi. » W potocznych rzeczach wcześnie przyzwyczajano do tego, co się w ważnych dziać miało, i to wdrożenie taki nadal wydawało skutek, iż w milczeniu i wstrzemięźliwości, żaden naród Spartanów nie przeszedł. Jakie zaś z tego wzrastały skutki, trwałość i sława narodu tego jawnym dowodem. Gdyby owe szacowne słowa wyżej wspomnione, w teraźniejszych czasach, na drzwiach izb radnych, sądowych, a nawet w domach prywatnych pisano; oszczędziłoby się pewnie wiele nieprzyzwoitości, zyskałaby na tem spokojność, dobre mienie i sława obywatelów, a rozpościerałaby się szczęśliwość każdego kraju.
Jeszcze i to niewstrzymałość języka ku obronie swojej przywodzi, iż wydawać cudzy sekret można wówczas, gdy większe dobro pochodzi z objawienia, niżby milczenie przyniosło. Uszczególnienie takowych zdarzeń, zdaje się nieco słuszne, a przynajmniej dość pozorne : jednakże nie wchodząc w zbyt zaciekłe przewidzenia, bezpieczniej jest trzymać się cnotliwej, a więc miłej poczciwym sercom maxymy : « Iż nie trzeba zle czynić, aby stąd dobre skutki urosły. »
Z tego wszystkiego, co się powiedziało w krótkości, to wnieść należy, iż obowiązek dotrzymania sekretu, nader jest ścisły. Stan tego, któremu się powierza sekret, przykry, uciążliwy, niebezpieczny : oznacza w tym który się go podejmuje, heroizm, że tak rzekę, przyjaźni albo ludzkości : stawia albowiem niejako w stanie niewolniczym i ze wszech miar niebezpiecznym uwiadomionego; podaje go pod cudze skinienie, wkłada niezbyty obowiązek, milczenia i działania takowego, iżby się z postaci nawet to, co nam jest raz powierzono, nie objawiło; wznieca podejrzliwość w najzaufalszym, który niepodobna, iżby podczas nie był w trwodze : aby go, jeżeli nie zdradza, nieostrożność nasza nie wyjawiła.
Cokolwiek prawo o depozytach ustanowiło, równie i do sekretu zmierza, lym bardziej, iż w depozycie rzeczy tylko zwierzchnie zwykły się składać: w sekrecie, sława, wziętość, i co tylko w życiu najdroższego mieć możem, wszystko się zawiera. Jeżeli więc nad każdem postępowaniem w pierwiastkach zastanowić się neleży, i wnijść w pilną uwagę, co jak i kiedy czynić; w tej mierze, usilniej jeszcze działać powinnością jest każdego, aby i sobie, i temu, który nam zaufał, dogodzić.
Krytyka jak jest potrzebną w dziełach uczonych, tak wielkiej baczności używać należy, iżby z ścisłych obrębów, które mieć powinna, nie wyszła. Pochodzić ma i brać swój wzrost z chęci polepszenia tego, co zdrożnego widzi : ale że często ta żarliwość z siebie chwalebna, albo złe ma powody, albo nieprzyzwoicie się obwieszcza, stawa się z użytecznej, jakby być powinna, szkodliwą.
Zbyt wsławionego, a po większej części nieznanego pisarza, Zoila, na czele krytyków wszyscy kładą : a że się każdy gniewa o to, gdy kto w nim zdrożności postrzega, ów Zoil z innych miar może rozsądny pisarz, stał się celem zawziętości i przeklęstw, naigrawań i wymówek zbyt licznego rodzaju piszących, którzy poczuwając się, iż godni Zoila, łają go wcześnie, aby na nich nie nacierał. Jak więc gdzieindziej powiedzieliśmy, kto był ten Mecenas, którego wszyscy chwalą, tak powiemy teraz, czem był ów Zoil, którego wszyscy ganią. Urodził się w Amfipolu mieście Tracyi, żył za czasów Ptolemeusza Philadelfa króla Egiptu, na lat dwieście siedemdziesiąt przed narodzeniem Chrystusa. Mąż ten w nauce biegły, odważył się wziąć pod swój sąd rytmy Homera, co, jakby świętokradztwo popełnił, wzburzyło przeciw niemu wielbicielów tego rymotworcy. Nie doszła do czasów późniejszych takowa krytyka, sądzić więc o jej wartości nie możemy. Nie był naganionym od współczesnych Horacyusz, za to, że powiedział, iż i ubóztwiony Homer pod czas drzymie, aliquando divus dormitat Homerus. Trafia się to najcelniejszym pisarzom : zdarzyło się niekiedy i samemu Horacyuszowi. O czasie śmierci Zoila, pewności nie masz.
Zdatna ze wszech miar, byleby w granicach swoich zachowana krytyka : zle użyta rozpostarła tak dalece