Forli. Trzecia zaczęta była przez Flaminiusza, który wojując przeciw Annibalowi zginął, skończył ją zaś syn jego : prowadziła do Aryminum miasta teraz nazwanego Rymini. Domitius Enobarbus usłał kamieniem drogę zwaną Domitia aż do Sabaudyi, Liguryi i Gallji : August cesarz drogi w Hiszpanji niezmiernym nakładem od Gadów, aż do Medymny sporządzić rozkazał; za jego staraniem na wzór rzymskich w Gallji stanęły, a szły od Lugdunu; cztery ich było, i obejmowały ohszerność całego teraźniejszego francuzkiego państwa, które naówczas prowincyą rzymską było. Zgoła tak dalece pieczołowitość rządu zatrudniała się drogami, iż zacząwszy od Rzymu, do najodleglejszych granic państwa we trzech częściach świata, był przechod wygodny, łatwy i wspaniały.
Dziwią jeszcze trwające dotąd tych dróg ostatki, i są najtrwalszemi dowodami, równie wielkości i wspaniałości, jak i dobrego rządu.
Jakim sposobem te drogi urządzone były, iż się oparły żarłoczności czasu, który wszystko pożera i trawi, oznaczają to przerwy w nich przez zaniedbanie następców uczynione : zalazłe w niektórych miejscach ziemią, zasypane gruzem ścieki, umyślnie dla ujścia wody podczas gwałtownych powodzi zostawione, dają poznać, jak te drogi stale sporządzone były. Gdzie miała być droga, kopano wprzód ziemię, i w niektórych miejscach zasady ich na łokci kilka, i kilkanaście według mocy gruntu, wgłąb dawano; pospolicie pierwszą warstą był piasek mięszany z wapnem, na niej kładziono kamienie, i zbijano je jak najtężej, iżby się żadna wilgoć nie zakradła, a przynajmniej mało co jej było : dla tej przyczyny przedziały piaskiem mokrym i wapnem osadzane były : następowała warsta krzemieni i drobnych kamyków, ułomki cegieł i gruzy, wszystko to razem utłuczone, jak najdrobniej zmieszane z gliną, czyniło gęstą massę nakształt używanego do omłotu klepiska, szła jeszcze nad tem wszystkim warsta tłustej ziemi zaprawna wapnem, na niej piasek krzemienisty z gliną i wapnem zbity, utrzymywał zwierzchni bruk okryty piaskiem, po którym przechodziły powozy.
Wojska, których osobliwie mnogie utrzymywanie, wielkim jest państwu, zwłaszcza w pokoju ciężarem, w tej porze stawały się użytecznemi, gdyż były użyte do sporządzenia dróg publicznych. Nie wstydził się obrońca ojczyzny zmienić broń na motykę, gdyż go fałszywy punkt honoru nie zaślepił, a prawa miłość ojczyzny szlachciła robotę. Legiom niezwyciężonym Rzymu winniśmy trwałe ich drogi : a gdy o ich zwycięztwach czcza i tylko wieść została w xięgach, to co w pokoju zdziałali dla dobra kraju, najodleglejszej potomności podaje ich i ku wielbieniu. Silimy się przesadzać dawnych; w złem zyskaliśmy pierwszeństwo, czemużby ich w dobrem nie naśladować?
Zdarzyło mi się niedawno, już przy zmroku wstąpić do starożytnego kościoła, który, jak zwyczajnie katedralne, o każdej porze otworem stoi, i żeby chwała boża trwała ustawicznie, xięża po niejakiem zamilczeniu, coraz głos wznoszą śpiewając psalmy. Rozległość gmachu, starożytność architektury, rozrzucone po ścianach nagrobki, ciemność miejsca, słabe światło błyszczącej lampy, głos śpiewającego kiedy niekiedy w smutnym jęku, jakby z pod grobowca w owym gmachu wydobywający się; wszystko mię to osobliwym sposobem przeraziło, i razem bojaźni, smutku, uszanowania i tkliwej czułości skojarzyło wzruszenie.
Miła jest niekiedy posępność, i doznałem wówczas jej powabu, gdy mię przez długi czas zatrzymała wśród widoków tkliwych i przerażających. Pochopem one były do wielu uwag. Nagrobki które mię otaczały, grobowce, którem deptał; znikomość trudów, prac i zabiegów życia naszego, wydawały się dzielnie w owem powszechnem uśpieniu, w którem zwłoki niegdyś żyjących, bez różnicy pana i sługi, możnego i żebraka, głupców i mądrych, w pyle i prochu skazitelnością zgryzione, od wieków spoczywają.
Wszystko się kończyć musi, cokolwiek nosi na sobie zmyślności piętno : przyzwyczajać się więc do myśli o śmierci należy, iżby coraz wydatniejsza jej blizkość nie przerażała nas szkodliwem przelęknieniem.
Skąd tak powszechna śmierci bojaźń? nie skądinąd mniemam, jak z tego, iż zbyt drogo szacujemy to, co mamy, a zastanowić się nad tem nie chcemy, co mieć możem. Zdaje się, iż poprzednicy nasi na świecie mniej od nas bojaźnią śmierci ujęci byli. Wpośród biesiad kładli umarłych głowy na stole Egipcyanie, i balsamem napuszczone przodków swoich zwłoki, które teraz mumiami zowiemy, przechowywali w domach, chcąc je mieć zawsze na widoku. Pisma Greków i Rzymian te nawet, które służyły ku rozweseleniu, jako to : pieśni biesiadne, i inne podobne rytmy, częstokroć o zejściu czyniły wzmiankę. Przyzwyczajali się takowym sposobem do myśli o zgonie, a gdy nadchodził, mniej przez to samo doznawali wstrętu.
W umysłach płochych i słabych okropność żałobnych widoków może płodzić straszydła : ale kto się nad gminne przesądy wzbija, uważa w zgonie termin istnościom żyjącym wyznaczony, port bezpieczny po niespokojnej żegludze, zyskowną zgoła, a więc pożądaną zamianę. Nie są więc tak okropne, jak je sobie w myśli wystawiamy kościoły i cmentarze. Zapatrując się na nagrobki, albo też na nieokrytą niemi, równie jednak ku przechowaniu zwłok wyznaczoną ziemię, pierwsza myśl trwożliwa, bo koniec działań naszych oznacza, bo tu reszty przodków naszych umieszczone widzimy : dotkliwa i czuła, jeźli przywodzimy sobie na pamięć ich przymioty żal nakoniec ożywia się, którego przez zejście swoje stali się przyczyną. Ale natychmiast poważne uciszenie wiecznego spoczynku, łagodzi porywczość pierwszego uczucia, i ku słodko snującym się myślom nieznacznie prowadzi. Widoki takowe uśmierzają rozpacz, nie dają miejsca zazdrości, wzmagają w nieszczęściu przypominaniem; iż czyli pomyślność, czy nędza, jednakowym sposobem każda się rzecz zakończyć musi.
Nie wszystko, co postać przykrą na siebie przywdziewa, smutne jest przeto i odrażające. Można z równem ukontowaniem zapatrywać się na zabawne i posępne widoki, a to wówczas, kiedy się staramy pożytecznie z widoków korzystać. Gdy się więc zapatrujemy na groby wzniosłych niegdyś stanem, dostatkami, powinowactwem, wziętością i sławą ludzi, za tymże zwrotem poznawamy, jak to było znikome, czegośmy może my sami im zazdrościli. Umarza lubieżności zapały w pyle i prochu zniszczała piękność, a gdy się w napisach żal i powtórzone narzekania dzieci po rodzicach, rodziców po utraconych