Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/575

Ta strona została przepisana.

Arystofanes. Alboż mamy tu widowiska? A choćbyśmy i mieli, swój swojemu szkody nie uczyni.
Moliere. Zaszczyt to dla mnie, że mnie przyswajasz : to mnie jednak obchodzi, iż nie jesteś o tem przeświadczony, iż komedya szkołą obyczajności być powinna.
Arystofanes. Już tam nie komedya, gdzie słuchacz ziewa.
Moliere. A gorzej jeszcze, gdzie obrażony płacze, a młodzież złego się uczy.
Arystofanes. Jakże można połączyć wesołość z tak ścisłą, jak ty o niej trzymasz, obyczajnością?
Moliere. Dał tego dowody godny twój następca Menander[1], a po nim Terencyusz, choć nie Grek, a zatem według was barbarzyniec. Nie śmiem się kłaść w ich liczbie, bom i ja niekiedy wykroczył, nie idąc za tem właściwem komedii prawidłem, iż śmiejąc się, nie gorszyć i obrażać; lecz, ile możności, poprawiać obyczaje należy.


ROZMOWA XII.
Między Kamillem[2] a Koryolanem[3].

Koryolan. Kochaliśmy ojczyznę, i daliśmy krwią naszą tej miłości dowody; jakież były skutki tylu prac, starań, zabiegów i niebezpieczeństw? nauczyło nas smutne doświadczenie, iż pracowaliśmy dla niewdzięcznych.
Kamill. Alboż cię to nagroda do pracy wiodła?
Koryolan. Jest ona sprawiedliwą korzyścią, i na niej się zawiodłem.
Kamill. Sam twój przydomek oznacza czułą wdzięczność ojczyzny twojej, gdy ci go nadała za wzięcie miasta Koryolów.
Koryolan. Mało to było za moje zasługi.
Kamill. Wiele, gdyś ty pierwszy tak pochlebną nagrodę zyskał : gdy zaś jest sprawiedliwą, słodkie uczucie sprawować powinna. Wymagać więcej, oznacza albo zbyteczną chciwość, albo wyniosłość nieograniczoną.
Koryolan. Popsuły cię, jak widzę, tutejsze mędrki; które jak zaczną przesadzać w wykwintnej mądrości swojej, i ich nikt, i podobno oni sami siebie nie rozumieją.
Kamill. Nie potrzeba się udawać do Filozofji i filozofów w rzeczy prostej, którą każdy pojąć może.
Koryolan. Więc ja Kamillu, prościejszy nad prostych, bo tego co mówisz, nie rozumiem.
Kamill. Mów raczej, iż rozumieć nie chcesz; więc lubo wiem, iż rozumiejącemu mówię, czynię jednak, jak gdybyś nie rozumiał, i tak rzecz tłumaczę. Służyć ojczyznie, nie jest to frymarczyć, a zatem w nagrodzie szukać zarobku : działanie to, samo przez się sercom poczciwym najsłodszą jest korzyścią, i ojczyzna dając nagrodę, nie wypłaca sie z długu; ale pełniącemu powinność oznacza czułość swoję.
Koryolan. Dobrze to wszystko, co mówisz, ale przyznaj ty sam, iż nie było ci to do smaku, gdy cię z Rzymu wygnano.
Kamill. Porzucać własne siedlisko przykrem jest uczuciem; bolałem niezmiernie, gdym Rzym, ojczyznę moję rzucać musiał : ale uskramiając w sobie czułość, zostawiłem czasowi odkrycie prawdy, a zatem niewinności mojej; przyszła nakoniec ta pora, i byłem tak szczęśliwym, żem ojczyznę od zguby uratował.
Koryolan. Srożej się ze mną Rzym obszedł, i żałował tego, co zdziałał.
Kamill. Może się Koryolan ucieszył zemstą, ale musiała boleć Rzymianina.
Koryolan. Prawdeś powiedział : ale cóż było czynić, kiedy się już krok pierwszy uczynił?
Kamill. Przymusić Rzym, aby cię kochał. Byłeś skrzywdzonym; bolałeś słusznie, ale zbyt dałeś się uwieść porywczości uczucia twojego.
Koryolan. Taż sama porywczość, która mnie niegdyś zdatnym w dziełach wojennych czyniła Rzymowi, taż sama (przyznać muszę), ledwo go nie przywiodła do zguby. Są skłonności wrodzone, których przezwyciężyć nie można : moje gwałtowne, a trwałe w dalszym ciągu, i w Rzymie i na wygnaniu stały się nieszczęścia przyczyną.
Kamill. Nie może być większe, jak targnąć się na ojczyznę.
Koryolan. A kiedy niewdzięczna?
Kamill. Obywatele być mogą; powszechność choć w porywczości ujmie, z czasem przywróci. Uczułem ja to Koryolanie, gdym wśród czci i uwielbienia na jej łonie życia dokonał.
Koryolan. Nie uczułem ja tej słodyczy, gdy mnie wybawiciela swego po śmierci przynajmniej Rzym nie uczcił, a jednakże dla niego straciłem życie.
Kamill. Matce, żonie i dzieciom twoim winien Rzym wybawienie, i uczcił je wdzięcznością. Ty życie tracąc, sameś się skarał; i jeżeli tak wielkie, jakie popełniłeś świętokradztwo, usprawiedliwienie jakieżkolwiek znaleźć może, zmniejszyłeś życia ofiarą wielkość błędu twojego.


ROZMOWA XIII.
Między Daryuszem królem Persów, a Piastem.

Daryusz (patrząc na Piasta zbliżającego się.) Z odzieży miarkując, musiał to być człowiek pospolity.
Do Piasta. Wybacz staruszku, iż cię spytam, czem byłeś za życia.
Piast. Chłopem.
Daryusz. I w tym stanie życia dokonałeś?
Piast. Królem.
Daryusz. Chłopem, królem! Zwięzła odpowiedź; toś pewnie ze Sparty.
Piast. Z Kruświcy.
Daryusz. Byłeś więc chłopem i królem?
Piast. Chłopem i królem.
Daryusz. Razem?

Piast. I razem i nie razem.

  1. Menander kwitnął po Arystofanie, i komedye jego lubo przez Terencyusza na łaciński język przełożone, do wiadomości następnych wieków nie doszły; ścisłym jego naśladowcą był Terencyusz, którego dzieła stały się następcom w tym rodzaju pisania prawidłem.
  2. Kamill sławny wódz Rzymski, mimo zasługi swoje, podejściem przeciwnych skazany na wygnanie, gdy potem Gallowie Rzym opanowawszy, Kapitolium oblegli, i już im odpłatę za odstąpienie liczono, przybył na pomoc ojczyznie i Gallów pokonał.
  3. Koryolan wielokrotnemi dowodami męztwa wsławiony, gdy z Rzymu ustąpić musiał, udał się do Wolsków, i na czele ich wojska gdy Rzym obległ, ubłagany prośbami matki i żony zwrócił wojsko, wkrótce od Wolsków z życia wyzuty.