Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/583

Ta strona została przepisana.
ROZMOWA XXII.
Między Fabiuszem[1] wodzem rzymskim, a Czarnieckim[2].

Fabiusz (widząc zbliżającego się ku sobie Czarnieckiego). Musiał to być sławny jakiś bohatyr : znać po chodzie i wejrzeniu. (Do Czarnieckiego). Jeżeli mnie powierzchowność nie zwodzi, widzę w osobie twojej znamienitego rycerza, a zatem pozwól, iż się zapytam o twoje nazwisko.
Czarniecki. Mnie już o tem uwiadomiono, iż jesteś ów Fabiusz. któremu Rzym był winien ocalenie swoje. Jestem Czarniecki.
Fabiusz. I ja, gdyś mi nazwisko twoje obwieścił, czczę w szacownej osobie obrońcę własnego kraju.
Czarniecki. Wykonaliśmy powinność naszę.
Fabiusz. Tym dla nas pochlebniej, iż równie z biegłym a walecznym mieliśmy do czynienia nieprzyjacielem : ty wstępnym bojem z Polski oddalając Karola Gustawa, ja wstrzymując zapęd niepohamowany Annibala.
Czarniecki. Czemużeś go także wstępnym bojem nie wypędził?
Fabiusz. Poznaję tę, o której mi powiadano, żartką popędliwosć twoję : dobra ona w rycerzu, ale wodzom niekiedy szkodzi; przepatrz się w dziejach, tak dawnych, jak pośledniejszych, co pewnie uczyniłeś.
Czarniecki. Ja? przyznam ci się, żem niewiele czytał, bom też i czasu do tego nie miał; szabla była moją xiążką.
Fabiusz. I dobrą, gdyś nią co chciał dokazał. Jednakże co jednemu przypadkiem czasem się nada, drudzy to za przykład dla siebie brać nie powinni. Czego inni wodzowie Rzymscy zbyteczną popędliwością nie zdziałali, wytrzymałością i statecznem w niej wytrwaniem jam dokazał.
Czarniecki. A możebyś rzecz i prędzej i lepiej skończył, gdybyś był szedł po mojemu.
Fabiusz. Słyszałeś o Marcellu[3]
Czarniecki. Jakżem nie miał słyszeć? On ci mnie tu pierwszy przywitał; poznał swój swego.
Fabiusz. Więc ci powiedział, co się z nim stało.
Czarniecki. A może i więcej, niżbyś ty chciał, iżbym ja wiedział.
Fabiusz. Stratą swoją Rzym zasmucił.
Czarniecki. Ale może nie wszystkich Rzymu obywatelów : inaczej myśliliście, i wiem żeś go nie nadto żałował. Wybacz śmiałym wyrazom, ale szczerym : ja tak byłem za życia.
Fabiusz. Wiem i owę odpowiedź, wyrzucającemu pierwsze w twoim rodzie wzniesienie[4].
Czarniecki. Prawda : ale po co on niby pan zaczepiał mnie, równy równego? u nas tylko prawo było panem, król ojcem, a my bracią.
Fabiusz. I nasi obywatele, choć z innych miar znamienici, tak byli ludźmi jak i inni; jeżeli ich więc niekiedy mogła unieść szczególność jakowa, umieli czynić ofiarę względów prywatnych publicznemu dobru. Szczerze więc żałowałem Marcella, lubo w zdaniu przeciwny jemu byłem; upatrywałem w jego śmierci, jakem ci już powiedział, stratę kraju.
Czarniecki. Którejbyś może mógł był zabieżeć, tak jak owej porażce namiestnika niegdyś twego, a potem kolegi Minucyusza, któremu wtenczas dopiero przybyłeś na pomoc, kiedy go już był Annibal znękał.
Fabiusz. Gdyby nienawiść miała tu miejsce, mniemałbym, iż cię naszej historyi Marcellus wyuczył.
Czarniecki. Jam się za życia nie uczył, a ty chcesz żebym po śmierci był żakiem. Nie od Marcella ja to wiem, i owszem on cię chwali; bo wy Rzymianie w tem przechodziliście innych, a nas najbardziej, iż choć wadziliście się z sobą, tak jak i drudzy, gdy jednak szło o dobro ojczyzny, ani znać wówczas było, iżby się kto z kim wadził; szło też u was wszystko lepiej, niż u nas.
Fabiusz. Gdzie miłości dobra publicznego nie masz, tam państwo trwać nie może : cnotą bardziej, niż orężem Rzym świat pokonał. Godzieneś szacunku Rzymianina, ty który prawie sam zostałeś, gdy się współziomkowie twoi ojczyzny własnej wyrzekli. Stałby twój posągu nas obok z Kamillem[5].
Czarniecki. Blizko ciebie, bliżej jednak Marcella.
Fabiusz. Nie urażam się szacowną otwartością twoją, zacny mężu. Zazdroszczę Marcellowi.
Czarniecki. A jednak ganisz, iż był odważnym.
Fabiusz. Złe użycie odwagi ganię : uwaga ją poprzedzać powinna, uwaga jej towarzyszyć.
Czarniecki. Już tam nie czas medytować, gdzie się bić trzeba; gdyby Annibal uważał i przed bitwą, i w bitwie, i po bitwie, nie byłby was pobił pięć razy w jednym roku.
Fabiusz. Przeciwnemi chorobie lekarstwy zdrowieją chorzy.
Czarniecki. Ale nic nierobieniem chorzeją zdrowi. Daliście się zagnieździć Annibalowi, kiedy gwałt gwałtem odpierać było trzeba. Gdybym ja tam był z Marcellem, nie byłbyś ty przewlekaniem ratował Rzymu. Ostatniato rzecz wojnę kończyć, kiedy się już bić obojej stronie uprzykrzy.
Fabiusz. Toż samo mi wyrzucali w Rzymie nieprzyjaciele moi, jednakże jam trwał nieprzełamanie w mojem przedsięwzięciu.

Czarniecki. A któż upór starego przeprze? Jął się mojego sposobu Scypion, i luboś ty się sprzeciwiał, on szedł przecież żywo i raźno, Annibala zwyciężył, i Kartaginę znękał.

  1. Fabiusz z przydomku Maximus, nazwany był potem Cunctator, zwłoczny, dla tego, iż zwłoką zatrzymując niezwyciężoną dotąd popędliwość Annibala, przyczyną był, iż ten sławny bohatyr i zwycięztw swoich korzystać nie mogąc, z Włoch nakoniec ustąpić musiał.
  2. Stefan Czarniecki hetman polny, wojewoda Kijowski, gdy za przemagającem szczęściem Karola Gustawa króla Szwedzkiego, wszyscy prawie Jana Kazimierza króla odstąpili, on jeden z małą garstką swoich oparł się powszechnemu nieprzyjacielowi, i do wyjścia z kraju przymusił.
  3. Marcellus zdobyciem Syrakuzy i innemi wojennemi dziełmi sławny, wyprawiony przeciw Annibalowi, odmienił sposób zwłoczny wojowania Fabiuszowego, kilkakrotnie pokonał Annibala, nakoniec nieuważnie narażając się, wpadł w zasadzki przemyślnego nieprzyjaciela, i mężnie się potykając zginął.
  4. Przymawiającemu sobie familiantowi, iż pierwszy z rodu powstał, rzekł : ja nie z soli, ani z roli, ale z tego, co mnie boli, urosłem.
  5. Furyusz Kamillus sławny wódz Rzymski, będący na wygnaniu, gdy się dowiedział, iż Gallowie Rzym spaliwszy, obiegli twierdzę jego Kapitolium, zebrawszy co mógł ludzi naprędce, szedł na obronę niewdzięcznych ziomków, i zwyciężywszy Gallów, Rzym od ostatniej zguby wybawił.