Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/600

Ta strona została przepisana.

niżeli jesteś. Nie ukryjesz przedemną chciwości, bezczelności i rozwiozłych obyczajów, ani zbyt wielkiego o sobie mniemania, którem ujęty rozumiesz, iż jesteś najpierwszym z ludzi.
Filozof. Kiedy każesz, a inaczej być nie może, muszę być posłusznym.
Menip. Jeszcze on coś zatrzymał.
Merkuryusz. Co takiego?
Menip. Oto pochlebstwo, które mu dość zysku przyniosło. Rodzaj bowiem mędrców, jak dumny względem tych, od których się niczego spodziewać nie może, tak podły tam, gdzie może zyskać.
Filozof. A ty wielomówco, mógłbyś także pozbyć się bezczelnej śmiałości twojej, przymówek, żortów niewczesnych i nieprzyzwoitej wesołości. Czyżto tylko Cynikom po śmierci śmiać się wolno?
Merkuryusz. Nie uważaj na to Menipie : twoje żarty łódce nie ciężą. Teraz kiedy na ciebie kolej krasomowco, trzeba złożyć niepotrzebne czczych słów stosy, któremi słuchaczów omamiasz i głuszysz, trzeba się zrzec przysady w mówieniu, zgoła tego na czem fałszywie zasadzałeś istotę kunsztu twojego.
Krasomowca. Czynię to, co każesz.
Merkuryusz. Nam lżej teraz. Charonie, odbijaj od brzegu i rozpuść żagle.


ROZMOWA IV.
Minos, Alexander, Annibal, Scypion.

Alexander. Przewyższam cię Kartagińczyku, i powinieneś mi pierwszego miejsca ustąpić.
Annibal. Nie ustąpię, mnie się należy.
Alexander. Spuszczam się na wyrok Minosa, niech on nas rozsądzi.
Minos. Kto wy jesteście?
Alexander. Alexander i Annibal.
Annibal. Annibal i Alexander.
Minos. To są obadwa wielcy ludzie : o co między wami sprzeczka?
Alexander. O to, komu z nas należy pierwszeństwo. Mniema on, iż byt znakomitszym, niżli ja wodzem : a ja utrzymuję, tak jak wszyscy mniemają, iż nietylko jego, ale wszystkich innych, którzy byli przedemną, bohatyrów przewyższam.
Minos. Obaczę, jakie są powody wasze. Ty Annibalu zaczynaj.
Annibal. Sędzio umarłych! przyznać powinieneś, iż ten który sam sobie wszystko winien, i nie mając żadnego wsparcia, wzniósł się sam o swojej mocy na najwyższy stopień wziętości i sławy, ten największego szacunku i uwielbienia godzien. Śmiałość z którąm się na pierwszym moim wstępie w Hiszpanji wsławił, będąc tylko namiestnikiem brata mojego, dała poznać, czem być miałem, gdy się na czele wojska obaczę. Podbiłem Gallów, zwyciężyłem Celtyberyą, przeszedłszy nieprzebyte dotąd góry, zwycięzko rozpostarłem się nad Erydanem; uległy Włochy pod mocą oręża mojego : a Rzym dumny pod swojemi mnie murami obaczył. W dniu jednym tylu Rzymian, pod zwycięzkim orężem moim legło, iż zdjęte z pobitych pierścienie napełniały beczki, a ich trupy stały się wojsku mojemu pomostem. Nie czyniłem się, za zdziałanie tego, synem Jowisza, ażebym przelęknionych nieprzyjaciół bajkami omamiał i straszył; i nie wstydząc się tego, iż byłem człowiekiem, wzniosłem dziełmi mojemi rodzaj człowieczy. Ci z którymi walczyłem, najznakomisti byli żołnierze i wodze. Nie z Medami i Persy zniewieściałemi miałem sprawę, ażebym łatwe zwycięztwo, nad podłymi nieprzyjaciółmi zyskał; tak jak Alexander, który po znamienitym ojcu dostawszy wziętość i wojsko bitne, miał nadto jeszcze najszczęśliwsze zdarzenia, do pozyskania tej wziętości i sławy, z której się, jakby jego tylko była dziełem, wynosi. Zwyciężca zniewieściałego Daryusza, na polach Issu i Arbelli uwiedziony szczęściem, odrodził się od ojca swojego, przejął ubiór i obyczaje zwyciężonych; i do tego stopnia zapamiętałości przyszedł, iż wstydząc się być człowiekiem, chciał wmówić w lud zadziwiony, iż był synem Jowisza. Zabił w pijaństwie przyjaciela i obrońcę życia swego Klitusa, i okrucieństwem nagrodził zasługi wodzów, którym po większej części winien był wielkość swoję. Równie dzielny, tak jak on między Greki, posłuszny byłem ojczyźnie mojej, gdy mnie rozkaz współziomków z pośrodka zwycięztw moich do własnego kraju posłał. Przywykły do rządu szedłem za rozkazem, gdy szło o całość Kartaginy, i ziomków moich. Niesłusznie potępiony, mężnie wytrzymałem niewdzięczność ojczyzny mojej. To zdziałał, jak Grecy nas zowią, dziki człowiek, barbarzyniec, który się w ich naukach i kunsztach nie ćwiczył, nie czytał, jak mój przeciwnik, Homera, ani miał mistrzem Arystotelesa. Przyrodzeniu winienem wszystko : to mnie nad Alexandra wznosi. Jeżeli tem sobie wyższość przywłaszcza, iż nosił korony; to da zaszczyt u jego poddanych, ale nie da pierwszeństwa nad wojownikiem, którego dzieła nie były szczęsnem losu zrządzeniem, ale skutkiem roztropności odwagi i pracy.
Minos. Przyznać muszę, iż choć Afrykańczyk, dobrze rzecz swoję okazał. Co na to powie Alexander?
Alexander. Nie rzecz moję będę obwieszczał, ale się zastanowię nad zuchwałą powieścią jego. Potomność dała poznać różnicę, jaką położyła między takim monarchą, jakim ja byłem, a dziełmi najezdnika. Jeżeli jednak zniżyć się mam ku porównaniu, racz się nad tem zastanowić, sędzio zmarłych, jakie są dowody pierwszeństwa mojego. Na tron w młodym wieku w dość trudnych okolicznościach wstąpiłem, nie mając potrzebnego ku rządom doświadczenia. Takem się sprawił w pierwiastkach działania mojego, iż ukarałem zabójców ojca, i zburzeniem Teb, zastraszyłem Greki. Ogłoszony najwyższym wodzem sprzymierzonych narodów, powziąłem myśl zawiadować światem. Z małem wojskiem szedłem wojować Azyą, i opanowawszy kraje, aż do ustępów Issu, znalazłem Daryusza, który mnie czekał na czele wojsk swoich nieprzeliczonych. Nie wystarczyła wówczas łódz Charonowi do przewozu, i na tratwach pobitych pławił. Mijam zwycieztwa Tyru i Arbelli : oparłem się o Indye, i rozciągnąłem do Oceanu granice państwa mojego. Słonie Porusa tryumfu mojego były ozdobą, a gdym się po za Dunaj ku północnym narodom wyprawił, dotąd niezwyciężonych Scytów pokonałem. Umiałem gnębić nieprzyjaznych, ale mnie w nagrodzie przyjaciół nikt nie przeszedł. Jeżeli zdziwieni dziełmi mojemi, przyznali mi ludzie bóztwo, nadzwyczajność cudom podobna przywieźć ich mogła do tego błędu. Na tronie śmierć mnie zaszła, a ten dziki z własnego kraju wywołaniec na dworze Pruzyasza, godnym dzieł swoich zgonem, wieku dokonał. Wyprawa jego do Włoch nie tylko chwały i względów, ale