ścia nie nadają. Powściągam więc żądania, i tego chciałbym, iżby mi Merkuryusz użyczył kilka pierścieni, z którychby pierwszy miał takową dzielność, iżbym zawsze był zdrowym i czerstwym, i niepodległym żadnemu niebezpieczeństwu. Drugi, iżbym wszystko widział, a widzianym być nie mógł. Trzeci, iżby mi moc takową, nadał, jakiej żaden z ludzi nie miał, i mieć nie może. Czwarty, aby każdego któregobym tylko chciał tak usypiał, iżby do mojej woli obudzonym być nie mógł. Piąty, aby był taki, iżbym, skoro go na palec włożę, każdemu się podobał. Mnie się zdaje, iż to jest dosyć dla umiarkowango w żądzach człowieka; teraz na ciebie kolej Lycynusie.
Lycynus. Nim zacznę, ostrzegam cię, żeś jeszcze o jednym pierścieniu zapomniał. Trzebaby ci takiego, któryby ci te wszystkie niby umiarkowane żądze z głowy wybił. Już się zbliżamy do bram miejskich : marzenia wasze mnie zabawiły, i żądam tylko dla siebie, abym się codzień tak naśmiał, jak dziś z was mi się śmiać przychodzi.
Lycynus. Cóżto za dziwactwo jest twoje? brodę zapuszczać, i nigdy jej nie rozczesywać? nie mieć sukni, ani obuwia, tułacze życie prowadzić, jak dzikie zwierze, obchodzić się z sobą nielitościwie, spać na ziemi; i ażeby jeszcze nieochędożniejszem uczynić nagości okrycie, samemi prawie gałganami odziewać się, ledwo podobieństwo do odzieży mającemi.
Cynik. Przyjacielu! mało mam potrzeb, lada czem się obejdę, i wszędzie znajduję to, czego pragnę. Ale powiedz mi proszę, co ty sądzisz o zbytku, i czyli go złym być mniemasz?
Lycynus. Zapewne.
Cynik. A skromność w żądzach, czyli nie mienisz być cnotą?
Lycynus. Bez wątpienia.
Cynik. Czemuż mi wymawiasz skromność, a na tych nie powstajesz, którzy się nigdy nasycić nie mogą?
Lycynus. Alboż się może skromnością nazwać nędzny sposób twojego życia? Nie widzę ja różnicy między tobą, a najnieszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Cynik. Ponieważ mówimy o nędzy, chceszli, abyśmy rostrząsnęli wzajem, co jest prawdziwą potrzebą?
Lycynus. Nie przeczę.
Cynik. Czyż nie przystaniesz zemną, iż ten ma dosyć, który może dogodzić wszystkim żądaniom swoim?
Lycynus. Prawda.
Cynik. Wszak nędza jestto niesposobność mienia tego, bez czego się obejść nie można.
Lycynus. Tak jest a nieinaczej.
Cynik. Więc ja jestem najszczęśliwszym z ludzi, ponieważ mam wszystko, czego tylko zapragnąć mogę.
Lycynus. A to jak?
Cynik. Roztrząśnijmy w szczególności każdą rzecz, której nam potrzeba; na przykład, dóm nie natoż jest sporządzony, aby nas chronił?
Lycynus. Prawda.
Cynik. Wszak sukni dla tego używamy, ażebyśmy nią byli pokryci?
Lycynus. Bez wątpienia.
Cynik. Dlatego się zaś pokrywamy, iż to jest wygodnie.
Lycynus. Nieinaczej.
Cynik. Powiedz mi teraz, czyli moje nogi nie są lepsze, niż cudze.
Lycynus. Nie wiem.
Cynik. Więc ja cię nauczę, jaki jest nóg obowiązek.
Lycynus. Chodzić.
Cynik. A moje nie także dobrze chodzą, jak twoje?
Lycynus. Nie zdaje mi się.
Cynik. Czyż lepiejby mi służyły naówczas, gdybym je kształtnem obuwiem przykrył?
Lycynus. Nie rozumiem.
Cynik. Więc w tej mierze nikt mię nie przechodzi.
Lycynus. Dość temu wierzę.
Cynik. A moja powierzchowność, ciało, członki, sąż w gorszym stanie, niż u drugich? Gdybym co cierpiał, postaćby to moja oznaczała. Moc zdarza raźność. Ja wydajęż ci się słabym i schorzałym?
Lycynus. Nie.
Cynik. Więc mi nie potrzeba sukień. Gdybym się bez nich obejść nie mógł, i ciało i nogi moje nie byłyby w właściwej sobie porze. Niedostatek potrzebnych rzeczy, złego ma postać, bo jest ze szkodą; czyliż mniemasz, iż się zle karmię dlatego, że co znajdę ku posileniu, tego bez wyboru używam?
Lycynus. Mniemam, bo rzecz jest oczywista.
Cynik. Ponieważ zły pokarm zdrowiu szkodzi, byłżebym tak czerstwym, gdybym nie używał pokarmów zdrowych?
Lycynus. Zapewne nie.
Cynik. A dlaczegóż ganisz mój sposób życia, i mniemasz, iż jestem nieszczęśliwym?
Lycynus. Dlatego, iż bogowie przez dobroczynność swoję, i przyrodzenie, które czynisz życia twojego prawidłem, okrywając ziemię niezliczonemi dary, szczodrobliwości swojej celem uczyniły człowieka, w użyczeniu mu wszystkiego, cokolwiek nie tylko potrzebie, ale i ukontentowaniu jego dostarczyć może. Nie jestże rzecz godna nagany, zabraniać sobie takowego użycia, i podobne zwierzętom prowadzić życie? Pijesz wodę, jak bydle, na wzór psów, jesz co znajdziesz, i śpisz, jak oni : twoja odzież i żebraka nie skusi. Jeżeli mądrość od tak dziwacznej obojętności zawisła, nie masz za co dziękować stwórcy świata. Pocóżby wełnę nosiły owce, albo pszczoły dodawały miodu, grona winne zdarzały napój, a oliwa sączyła dzielne soki swoje. Tak przedziwna rzeczy rozmaitość, czyliż nie powinna pobudzać nas do wdzięczności? Więc nadaremnie sili się całe przyrodzenie ku dogodzeniu żądaniom naszym: użyczając bogactw, zdobiąc mieszkania, karmiąc smaczno, zasilając łagodnie. Jeżeli gwałtowne tego postradanie jest nieszczęściem, jak nie żałować takiego, któryby dobrowolnie z takowych darów korzystać nie chciał? Według mego zdania, zarywa to na szaleństwo.
Cynik. Pięknie mówisz; ale mnie też posłuchaj.
Stawmy sobie widok człowieka bogatego i hojnego, który postanowiwszy dać wspaniałą ucztę, wielu na nię zaprasza, i stawia rozmaitego kształtu potrawy, dogadzając każdemu w szczególności. Stołownicy zaś jedni
- ↑ Rodzaj filozofów gardzących bogactwy i wygodami, żyjących bez żadnego starania: z tej liczby był Dyogenes, który w beczce obrał sobie siedlisko.