Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/65

Ta strona została przepisana.

«Tyżeśto ojcze? zdziwiony zawołał:
«Jam jest, rzekł starzec, co was wszystkich bronię:
«Na to los srogi starość moję chował,
«Tegom się nędzny doczekał przy zgonie,
«Że lada bajarz będzie nas strofował,
«I w całym szukał zdrożności zakonie.
«Złącz, bracie, pomoc, zwołaj młodzież, starce:
«Zgińmy z honorem, lub zgnębmy potwarcę.

«Niechaj nas pozna, co się targać waży,
«Niech pozna smutnem doświadczeniem swoim;
«Niech wie, jakowej jest nasz honor straży,
«Niech wie, jak próżnych dąsań się nie boim:
«Niech się i drugi i trzeci odważy,
«Choć i największą liczbę uspokoim.
«Gniew, co ma honor zgromadzenia w pieczy,
«Zgubą przeciwnych rany swoje leczy.

«Do argumentów. — A xiążki tu po co?»
Krzyknął Gaudenty, nowym zdjęty jadem;
«Niech się mędrkowie nad xięgami pocą,
«I pysznią dumnym maxym swoich składem.
«Ręka, nie pióro będzie nam pomocą;
«Idźmy powszechnym i ubitym śladem:
«Kiedy potrzeba znieść z siebie zelżywość:
«Gdzie moc, lub sztuka, tam jest sprawiedliwość.

«Dawne to bajki o cnocie, nauce,
«Świat polerowny te czcze światła zgasił:
«Podejściu szczęście przypisał i sztuce,
«Zbrodnią szczęśliwą uczcił i okrasił:
«A niepodległy sumienia przynuce,
«Zdradnie się srożył, zdradnie się i łasił.
«Któż teraz w cnocie wsparcia będzie szukał?
«Ten wielki, mądry, kto zdarł, kto oszukał.

«I my tak czyńmy, gdy nas losy muszą,
«A radzić sobie inaczej nie można:
Kiedy moc, podstęp, świata teraz duszą,
«I wszystko chytrość posiadła ostrożna;
«Kiedy szczęśliwi, co się o złe kuszą,
«A w niewinności już nadzieja prożna.
«Trudno się teraz odwołać na cuda:
«Bądźmy jak drudzy, a wszystko się uda.»

Tak duch zajadłej Jędzy popędliwy,
Wskróś umysł złością zdjęty opanował,
Struchlał Honorat na takowe dziwy,
Nagłej odmiany kiedy nie pojmował,
Nie zcierpiał bluźnierstw, lubo zemsty chciwy;
Przecież, ażeby w złości uhamował,
Miękczył zawziętość, zbytek jadu słodził.
Już też dzień jasny po zorzach nadchodził.




PIEŚŃ IV.


Rozniesiona xięga wojny mnichów, ma wielu przyjaciół i przeciwników. Wicesgerent rokuje przegraną w sądach. Hyacynt wcale się na nię nie gniewa: lecz Gerwazy mniej jest umiarkowany, i łączy się do konfederacyi przeciw autorowi.


Rzadko się kradzież nada kradnącemu,
Choć ją i pięknem nazwiskiem przywdziejem:
Choćby służyła dobru publicznemu,
Nie oczyści się i tym przywilejem.
Mówmy więc szczerze, mówmy podawnemu,
Ktokolwiek kradnie, ten zawsze złodziejem.
Pięknie, czy szpetnie, pomaga, czy szkodzi,
Niech będzie, jak chce, a kraść się nie godzi.

O wojno Mnichów! takeś w ręce wpadła,
Takeś się naprzód zjawiła na świecie:
Płochość cię z twoich kryjówek wykradła,
Ciekawość fraszki stawiła w zalecie,
Złość cię rozniosła ślepa i zajadła:
A sława, która rada bajki plecie,
Za rzecz szacowną, gdy udała baśnie,
Prysłaś, jak iskra, co parzy i gaśnie.

Byli, którzy cię słusznie zwali fraszką,
A poważniejszą zatrudnieni pracą,
Gardząc wspaniale nikczemną igraszką,
Nie czytając cię, rzekli, żeś ladaco:
Drudzy nie wzdęci tak poważną maszką,
Nad zgrają wierszów gdy czasu nie tracą,
Rzekli: dźwięk próżny, co pozory kryśli,
Nie wart uczonych czytania i myśli.

Rodzaj poetów, co się z słowy pieści,
Niegodzien u nich względu i szacunku:
Mędrzec ważący istoty i treści,
Mędrzec mający wyroki w szafunku,
W gminnych umysłów tłumie takich mieści,
I w najpodlejszym osadza gatunku,
Co kunsztem słowa układając zręcznie,
Łagodnym dźwiękiem omamiają wdzięcznie.

I sprawiedliwe były takich zdania,
Co im o dobro kraju tylko chodzi:
Cóż wiersz pomoże do praw układania?
Alboż się zboże po wierszach urodzi?
Próżne są, płoche, niewarte słuchania,
Więc się ich pisać i czytać nie godzi;
Nic nie probują, a pocóż je chwalić?
Najlepiej bajkę i bajarza spalić.

Spalić do szczętu. Ale nim go spalą,
Wróćmy tymczasem do naszej powieści.
Bajkę, czy prawdę, ci ganią, ci chwalą.
Tym jest przyczyną śmiechu, tym boleści:
Jedni się chlubią a drudzy się żalą.
Zgoła zwyczajnym trybem wszystkich wieści,
Miało los dzieło, co po rękach chodzi,
Złe gdy przymawia, dobre gdy dogodzi.